Polska Miedź topi setki miliony złotych w przedsięwzięciach skazanych na niepowodzenie KGHM Polska Miedź to potężna firma i wielu polityków obecnej ekipy oraz ich klientów chciałoby jak najdłużej korzystać z jej możliwości. Spodziewany triumf koalicji wyborczej SLD-UP jest coraz bliższy, więc zapewnienie sobie „miękkiego lądowania” staje się sprawą nader ważną. Czy może zatem dziwić, że w ubiegłym tygodniu Zarząd firmy podjął – nieudaną wprawdzie – próbę zapewnienia sobie nieusuwalności i pozbawienia skarbu państwa wpływu na losy kombinatu? Zdaniem Jerzego Pietraszka, rzecznika KGHM, była to jednak tylko próba – bardzo potrzebna – dostosowania statutu firmy do przepisów kodeksu handlowego. Ministerstwo Skarbu zaprotestowało i zablokowało zmiany w statucie, mające dać Walnemu Zgromadzeniu (a nie Radzie Nadzorczej, tak jak dotychczas) prawo wybierania Zarządu, a Zarządowi – przywilej podniesienia kapitału akcyjnego o 75%. Ponieważ państwo ma tylko 44% akcji, Zarząd byłby praktycznie „nie do ruszenia” ani przez skarb państwa, ani tym bardziej przez innych akcjonariuszy. Pięciu członków Zarządu, dysponując prawem zwiększenia kapitału akcyjnego, mogłoby samodzielnie zdecydować o sprzedaży gigantycznego kombinatu. Aż się w głowie kręci od takich możliwości! Oficjalna interpretacja stwierdza, iż skarb państwa nie mógł się zgodzić na utratę decydującej pozycji w spółce. Nieoficjalnie jednak mówi się, że interes urzędników resortu skarbu nie zawsze jest tożsamy z interesem państwa. I że niektórzy z urzędników mogliby poprzeć pomysł Zarządu, w zamian za bliżej nie sprecyzowaną życzliwość, jakiej od Zarządu oczekiwaliby później. Podobno szalę na niekorzyść Zarządu przechylili przedstawiciele zagranicznych funduszy inwestycyjnych, posiadających akcje KGHM, którzy sprzeciwiali się zmianom sprowadzającym ich wpływy do zera. Wierzchołek góry lodowej To ostatnie starcie na Walnym Zgromadzeniu było logicznym następstwem wielu wcześniejszych działań, mogących prowadzić do uszczuplania majątku KGHM i wykorzystania go dla prywatnych celów. Taki właśnie charakter miały, zdaniem prokuratury, operacje byłego wiceprezesa KGHM Marka Sypka, który trafił do aresztu w związku z dokonywaniem prywatnych transakcji kupna i sprzedaży walut przy wykorzystaniu kapitałów KGHM jako zabezpieczenia. Gdy transakcja przynosiła zysk, trafiał on na konto prywatnej spółki Ferguson, nie mającej nic wspólnego z KGHM. Straty natomiast miały być pokrywane właśnie z majątku KGHM. Prokuratura ostrożnie stwierdza, że straty i utracone korzyści KGHM mogą być „znacznie większe niż pół miliona dolarów”. W istocie, może to być wierzchołek góry lodowej. Na razie analizowano jednak tylko transakcje Marka Sypka na giełdzie londyńskiej. Trzeba jednak jeszcze zbadać, jakich operacji dokonywano w Paryżu, a zwłaszcza w Nowym Jorku oraz czy dokonywał ich tylko Marek Sypek. Zarząd KGHM twierdzi, że nie wiedział o tych transakcjach walutowych. – To przecież niemożliwe, aby Zarząd KGHM nie zdawał sobie sprawy z prywatnych transakcji dokonywanych przez Marka Sypka. Łączne obroty można szacować na półtora miliarda dolarów. Jak Zarząd mógł nie wiedzieć, że takie operacje są gwarantowane majątkiem KGHM przez któregoś z nich? – mówi jeden z naszych rozmówców. Rodzi się więc pytanie, czy może tych transakcji dokonywali i inni członkowie Zarządu. Czy – jak głosi jedna z teorii – Marek Sypek wystąpił wręcz w roli kozła ofiarnego, biorąc na siebie odpowiedzialność za operacje dokonywane z wiedzą i wolą innych przedstawicieli kierownictwa firmy? Ale dlaczego miałby on zaakceptować taką rolę? Podobno nieusuwalność Zarządu, na co nie zgodziło się ostatnie Zgromadzenie Akcjonariuszy, dawałaby Markowi Sypkowi gwarancję, że kierownictwo KGHM o nim nie zapomni. Gdyby zaś nawet doszło do sprawy sądowej, to ewentualny wyrok skazujący byłby tak łagodny, że cała gra stawała się warta świeczki… Były wiceprezes starannie przygotował swoje poczynania. Najpierw doprowadził do zwolnienia dyrektora zajmującego się w KGHM operacjami walutowymi, a na jego miejsce powołał młodą, niespełna 30-letnią (i – co powszechnie podkreśla się w KGHM, choć pewnie nie ma to nic do rzeczy – atrakcyjną) Kornelię Kostrz-Malasińską. Uzyskała ona pełnomocnictwo Zarządu KGHM do dysponowania majątkiem firmy. W ten sposób Marek Sypek wypełnił wymóg statutu KGHM, mówiący, że decyzje finansowe w imieniu spółki może podejmować jeden z członków Zarządu oraz osoba upełnomocniona przez Zarząd. Od tej chwili gwarancje dokonywane majątkiem KGHM stały się prawomocne.
Tagi:
Andrzej Dryszel









