Prof. Tomasz Nałęcz Gdyby po wojnie rządzili Mikołajczyk z Pużakiem, przeprowadziliby te same reformy co komuniści – Panie profesorze, po raz kolejny powraca temat reprywatyzacji. Dlaczego społeczeństwo nie potrafi dać sobie z tym problemem rady? – W Polsce, jak mówimy o sprawach reprywatyzacji, to łączymy dwie sprawy. I to do tego stopnia, że nie bardzo wiadomo, o jakim aspekcie sprawy kto kiedy mówi. Pierwszy aspekt nie podlega dyskusji, to powinno być dawno zrobione: trzeba oddać to, co w PRL zostało zabrane z naruszeniem prawa. – Ówczesnego prawa, tego wówczas obowiązującego? – Oczywiście. Więc rozumiem, że jak premier Tusk mówi, że trzeba oddać to, co ukradzione, to właśnie ma na myśli. W tej sprawie nie rozumiem zaniechania kolejnych rządów. – Że nie spieszą się z ustawą reprywatyzacyjną? – Tak. Dlatego że byli właściciele złożyli sprawy do sądów. I tylko dzięki temu, że toczą się one opieszale, nie płacimy, jako społeczeństwo, ogromnych kosztów. Bo w normalnym trybie ci ludzie przegrać nie mogą. Dlatego że państwo przejęło te majątki z naruszeniem prawa, więc ukradło, czyli trzeba je oddać, plus jeszcze dołożyć zadośćuczynienie. A ponieważ skala naruszeń prawa podczas nacjonalizacji była ogromna, to tych roszczeń jest dużo. I jeśli reprywatyzacja nie zostanie szybko uchwalona, potoczy się lawina pozwów. Jest jeszcze drugi aspekt reprywatyzacji, dla którego nie znajduję żadnego zrozumienia. Chodzi o próby rekompensowania majątków utraconych w wyniku reformy rolnej czy nacjonalizacji. – Myśli pan też o dekrecie warszawskim Bieruta? – Także. Dekret Bieruta też był prawem. Więc za szalenie niebezpieczne uważam próby podważania prawa z czasów PRL. Grozi to szalonymi konsekwencjami. Bo jak uznamy, że prawo stanowione w PRL było bezprawiem, to jaki mamy mandat do naszego nowego kształtu terytorialnego? To podcinanie gałęzi, na której Polska siedzi. – Jarosław i Lech Kaczyńscy straszą nas, że Niemcy wrócą. Jak przyjmiemy traktat lizboński, to wrócą i odbiorą… – Nie wrócą i to są właśnie strachy na lachy. Cywilizowany świat opiera się na zasadzie niewzruszoności prawa. Polska uzyskała obecny kształt dzięki decyzjom poczdamskim, które są uznawane jako jeden z elementów układu pokojowego, bo II wojna światowa nie zakończyła się przyjęciem traktatu pokojowego. Dlatego konferencja poczdamska uznawana jest jako jeden z pierwszych elementów nowego ładu pokojowego. A jej decyzje są elementem prawa międzynarodowego i nikt tego nie wzruszy. Bo to by oznaczało wzruszenie ładu światowego. – W porządku – granic nikt w Polsce nie kwestionuje, za to atakowany jest wewnętrzny powojenny ład w Polsce – jako niedemokratyczny, niepochodzący z wolnych wyborów. – Nie powinniśmy wywoływać wilka z lasu, bo jeśli uznamy, że decyzje tamtej władzy były nielegalne, to dajemy tym argument do ręki każdemu, kto będzie chciał tamten porządek kwestionować. Jest jeszcze jeden argument – polityczno-moralny. Otóż uważam, że w tej sprawie panuje ignorancja połączona z zakłamaniem. Nieświadomość ludzi, którzy nie znają przeszłości, i zakłamanie tych, którzy ją znają. Bo jak mówimy, że reforma rolna i nacjonalizacja były dziełem zbrodniczego reżimu, to pamiętajmy, że gdyby Polską nie rządzili komuniści, tylko gdyby rządziła władza z legalnego mandatu narodu, to przeprowadziłaby te same reformy. – Jest pan pewien? – Nikt nie ma wątpliwości, że powojenne wybory wygrałyby stronnictwa z tzw. grubej czwórki – ludowcy, socjaliści, Stronnictwo Pracy, endecy. Na czele Rady Jedności Narodowej stał socjalista Kazimierz Pużak, rządem w Londynie kierował najpierw ludowiec Stanisław Mikołajczyk, potem socjalista – Tomasz Arciszewski. Gdyby ci ludzie rządzili w Polsce, przeprowadziliby te same reformy. Tak naprawdę komuniści im je ukradli. Komuniści nigdy wcześniej nie byli za reformą rolną, ich ideałem było uspołecznienie własności, kołchozy, a reforma rolna tę własność mnożyła. Więc jeśli ktoś twierdzi, że wielka zmiana stosunków własnościowych, która dokonała się w Polsce po wojnie, to efekt zbrodniczego komunizmu, równie dobrze może mówić, że powrót na ziemie zachodnie, nowy kształt terytorialny państwa, jest także efektem zbrodniczego komunizmu. Po prostu, takie wtedy były czasy, było w Polsce wiele radykalizmu, przekonania, że kraj wymaga modernizacji, a najlepszą ku temu drogą będą nacjonalizacja i reforma rolna. Tak argumentowały różne ruchy. Więc teraz odpowiedzmy sobie na pytanie: gdyby wówczas władzę w Polsce przejęli ludowcy i socjaliści, i to oni dokonali zmian własnościowych, to dzisiaj także byśmy reprywatyzowali?
Tagi:
Robert Walenciak









