Z powodu presji w pracy mężczyźni sięgają po środki pobudzające, kobiety ratują się lekami uspokajającymi i nasennymi „Biorę fetę (amfetaminę – przyp. red.) od ponad dwóch lat. Pracuję po 12 godzin. Mam pracę, w której feta sprawdza się idealnie, bo daje motywację. Rano do śniadania biorę tabletki z guaraną i żeń-szeń. W pracy około 10 kreseczka fety w ubikacji. Wszystko byłoby OK, gdyby nie słaba odporność na stres. Nie biorę jednak środków uspokajających. Postanowiłem przestać brać, ale to naprawdę jest masakrycznie ciężko, gdy wszyscy u ciebie w pracy biorą, z szefem na czele. Mam kobietę, dwoje dzieci. Koszty życia są ogromne. Po prostu nie stać mnie, żeby przestać brać”. Takich wpisów można znaleźć więcej. Jedni piszą, bo uświadomili sobie, że są uzależnieni. Ale to nie jest wołanie o pomoc, raczej chęć usprawiedliwienia się przed sobą, że nie mają wyjścia. Drugich do wyznań skłania wiara, że w końcu ktoś zwróci uwagę na to, że wyścig szczurów staje się coraz brutalniejszy. Uczestnicy rywalizacji są coraz bardziej bezwzględni, pozbywają się skrupułów w stosunku do przeciwników, ale i do siebie samych. Sięgają po środki dopingowe. Nierzadko ich ofiary, czyli podwładni, także decydują się je brać, żeby się wykazać. Albo przeciwnie – uciekają w silne leki uspokajające i nasenne dostępne jedynie na receptę, by wyciszyć stres, jakiemu poddawani są w pracy. W Polsce nikt nie zbadał, ile osób bierze środki psychoaktywne, żeby sprostać konkurencji w pracy. Społeczeństwo pod lupą W Niemczech na zlecenie jednej z kas chorych przeprowadzono szeroko zakrojone badania, z których wynikało, że ok. 3 mln pracowników bierze środki pobudzające lub uspokajające. Dla tamtejszej służby zdrowia jest to sygnał alarmowy, bo w porównaniu z wynikami sprzed sześciu lat liczba ta wzrosła aż o 42%. Poza tym autorzy raportu twierdzą, że w rzeczywistości liczba osób sięgających po lekarstwa czy narkotyki z powodu presji w pracy może sięgać 5 mln. W Polsce żadna instytucja nie zrobiła takich badań. Aż do 2012 r. nie wykonano też żadnych kompleksowych badań stanu zdrowia psychicznego społeczeństwa. Projekt „Epidemiologia zaburzeń psychiatrycznych i dostęp do psychiatrycznej opieki zdrowotnej – EZOP Polska” dotyczył Polaków w wieku produkcyjnym, czyli od 18 do 64 lat. – Jedno z pytań brzmiało: „Czy w ciągu ostatnich 12 miesięcy stosował(a) pan(i) jakikolwiek lek dostępny na receptę w związku ze swoimi problemami z emocjami, energią, koncentracją?” – mówi socjolog dr Jacek Moskalewicz, kierownik Zakładu Badań nad Alkoholizmem i Toksykomaniami w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, współautor opracowania badań. – Dotyczyło to leków psychoaktywnych: nasennych, uspokajających, przeciwdepresyjnych i stymulujących. Twierdząco odpowiedziało ok. 3% ludzi w wieku produkcyjnym, czyli ok. 800 tys. Nie wiadomo jednak, ile osób w tej grupie bierze leki z powodów pozamedycznych i bez recepty. Funkcjonuje bowiem czarny rynek leków, gdzie można dostać każdy specyfik normalnie sprzedawany wyłącznie na receptę. – Zdarza się, że koleżanka koleżance daje tabletkę: „Słuchaj, dostałam ją od znajomego. Jest super!” – mówi psychiatra Rodryg Reszczyński, prezes Oddziału Warszawskiego Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, lekarz w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. – Okazuje się, że to np. lek uspokajający albo przeciwlękowy, który oczywiście działa bardzo szybko. Po 20-30 minutach od przyjęcia „cudownej” tabletki pojawia się uczucie odstresowania i uspokojenia. Ale przyjmowanie tych leków musi być kontrolowane. A ta osoba bierze je według własnego widzimisię. Łyka przed pracą, w pracy, a z czasem także po pracy. Z badania dotyczącego używania substancji psychoaktywnych wśród osób powyżej 15 lat, które wykonano w 2013 r. na zlecenie Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, wynika, że leki uspokajające lub nasenne brało kiedykolwiek w życiu 11,6% Polaków. Polska należy do grupy państw o najwyższych wskaźnikach stosowania leków nasennych i uspokajających bez przepisu lekarza. Respondentom zadano pytanie: „Czy zdarzyło się panu(i) kiedykolwiek używać bez zalecenia lekarza leków uspokajających lub nasennych dostępnych na receptę?”. Ponad 5% przyznało, że tak. Z tej grupy część nie potrafiła podać nazwy przyjmowanego leku, ale 2% badanych wskazało, że bez recepty kupowało i zażywało m.in. relanium, xanax i diphergan. Już nie wyrabiam W miejscu pracy teoretycznie spędzamy 40 godzin tygodniowo. Faktycznie coraz częściej wymaga się pracy w nadgodzinach, nie przewidując za to dodatkowego









