FIFA wchodzi w drugie stulecie z coraz większymi pieniędzmi i problemami Michał Listkiewicz, prezes PZPN, wieloletni sędzia międzynarodowy, bywalec zagranicznych piłkarskich salonów, członek prezydium Komisji Pucharów Europejskich UEFA i członek Komisji Pucharu Konfederacji FIFA. – Patrząc z życiowego punktu widzenia, dorobił się pan dość intratnych pozycji. – Mam dużo ciekawej pracy, ponieważ jestem blisko boiska. Mimo że jako prezes PZPN jestem urzędnikiem, mam niezmiennie boiskową naturę. Przecież kiedy tylko czas pozwala, sędziuję jakieś mecze. Zdecydowanie lepiej się czuję na w pobliżu boiska niż za biurkiem. Bardzo się cieszę, że działając w FIFA i UEFA, mogę bywać bez przerwy na różnego rodzaju meczach. – A na dodatek są z tego wymierne korzyści. – Moim zdaniem, przede wszystkim prestiżowe. Przebywanie blisko takich zawodników jak Zidane lub Ronaldo zawsze mnie, jeszcze jako sędziego, bardzo rajcowało. Ale panu zapewne chodzi o korzyści materialne. Nie dopłacam, jednak to nie są jakieś kokosy. Za dzień pracy przy pucharowym meczu otrzymuje się dietę w wysokości 250 franków szwajcarskich, czyli ok. 750 zł. Przeważnie są to trzydniowe wyjazdy. – Uważa się pan za wytrawnego działacza poruszającego się dość sprawnie w międzynarodowych gremiach? – Myślę, że jestem rozpoznawany, co tam jest najważniejsze. Właściwie już nikt nie mówi do mnie panie prezesie albo proszę pana, ale po prostu Michał. Od prezydentów Blattera i Johanssona poczynając, a na działaczach poszczególnych federacji kończąc. – Jak rozumiem, w przypadku pańskiej osoby nie dochodzi do jakże jeszcze częstych pomyłek: a to ten z Poland, czyli… Holland. – No, mnie to na pewno nie dotyczy. Przecież ja – już przed prawie dziesięciu laty – zakończyłem przedwcześnie sędziowanie. Po to, by zrobić karierę jako działacz piłkarski. Nigdy tego nie ukrywałem. Uważam się za dziecko szczęścia, bowiem szybko udało mi się wkroczyć na futbolowe salony. Niebawem będę obchodził mały jubileusz obsługiwania już setnego meczu jako delegat. – Można powiedzieć – setny mecz na stulecie. Mimo podniosłego nastroju tych dni atmosfera jest daleka od sielanki. Przecież to nie tajemnica, że prezydent FIFA, Sepp Blatter, i prezydent UEFA, Lennart Johansson, od dawna nie darzą się sympatią. – Obaj są ludźmi wysokiej klasy, czego dowiedli podczas tegorocznego kwietniowego kongresu UEFA na Cyprze. Wycałowali się, a prezydent Blatter powiedział, że kiedyś byli rywalami, teraz zaś są wielkimi przyjaciółmi. Oczywiście, nie do końca tak jest, ale to świadczy o kulturze. – Panie prezesie, można powiedzieć, że nie tacy się całowali i nie w takich sytuacjach, a potem… – Wybuchały nawet wojny, i to ze zdwojoną siłą. – Rzeczywiście nie da się ukryć, że od dłuższego czasu istnieje konflikt między organizacjami. – Niewątpliwie przenosi się na ludzi kierujących nimi. Symbolem pogorszenia się stosunków jest fakt, że do 1991 r. – raz w roku – odbywał się mecz FIFA kontra UEFA, działaczy i pracowników. We wspomnianym przeze mnie roku, kiedy pojawiły się pierwsze niesnaski i rozdźwięki, zaczęto się kopać na boisku, a nawet ktoś komuś złamał nogę. Do dzisiaj tych meczów nie wznowiono. Niby zabawa, niby nic, a mimo to takie znamienne oznaki ochłodzenia. Konflikt to jednak przede wszystkim walka o pieniądze. – Wiadomo z historii nie tylko światowego futbolu, że przy pieniądzach kończą się żarty. Przy rywalizacji o nie ma mowy o sentymentach, rozgrywa się bezwzględna walka. – Suma wchodząca do piłkarskiego obiegu jest przewidywalna. Jesteśmy świadkami rywalizacji o sponsorów, stacje telewizyjne – jeśli chodzi o mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy, Ligę Mistrzów. – Kwota przewidywalna, ale w minionych latach coraz większa. – Coraz większa, lecz ostatnio jest dołek – nastąpiło przegrzanie. W piłce krążyły horrendalnie wysokie kwoty, jeśli chodzi o transfery, apanaże zawodników, opłaty za mecze itd. W pewnym momencie doszło do czegoś takiego, jakby w domu wyłączyły się bezpieczniki i zgasło światło. Co prawda szybko to naprawiono, ale gospodarz stwierdził, że jeśli chodzi o żarówki, zamiast setek trzeba zapalić sześćdziesiątki! – Pojawili się biznesmeni z olbrzymimi pieniędzmi, chociażby Roman Abramowicz, nowy właściciel londyńskiego klubu Chelsea.
Tagi:
Maciej Polkowski