Pod kierunkiem Jacka Magiery legioniści rozegrali 15 meczów. Bilans imponujący: 9 zwycięstw, 2 remisy, 4 przegrane Jacek Magiera w latach 1997-2006 był zawodnikiem Legii, w której rozegrał 176 meczów na pozycji pomocnika i obrońcy. Urodził się w 1977 r. w Częstochowie i jest wychowankiem tamtejszego Rakowa. Był kapitanem reprezentacji Polski U-17, która w finałach mistrzostw świata w 1993 r. pod kierunkiem Andrzeja Zamilskiego zajęła czwarte miejsce. 20 grudnia 2006 r. oficjalnie dołączył do sztabu szkoleniowego Legii, zostając jednym z asystentów ówczesnego trenera Dariusza Wdowczyka. Funkcję tę sprawował przy kolejnych szkoleniowcach „wojskowych”: Jacku Zielińskim, Stefanie Białasie, Macieju Skorży i Janie Urbanie. Od 7 stycznia 2014 r. do 7 czerwca 2015 r. prowadził rezerwy Legii. 1 stycznia 2016 r. zaczął pełnić funkcję doradcy zarządu ds. sportowych w Motorze Lublin. W lubelskim klubie pracował do czerwca 2016 r., ale już 16 maja tego samego roku podpisał roczny kontrakt na prowadzenie Zagłębia Sosnowiec w sezonie 2016/2017, z możliwością jego przedłużenia. 24 września 2016 r. został pierwszym trenerem Legii Warszawa. Jest magistrem historii. Temat jego pracy magisterskiej to: „Historyczna i heraldyczna emblematyka na podstawie klubów piłkarskich”. Legia odnowiona, ale… Kiedy wieczorem 14 września 2016 r. piłkarska jedenastka warszawskiej Legii przegrała u siebie z Borussią Dortmund 0:6, stało się oczywiste, że gorzej już być nie może. Chociaż, mając na uwadze zbliżające się starcia z Realem Madryt i Sportingiem Lizbona, sympatycy zespołu z Łazienkowskiej pogrążali się w najczarniejszych przypuszczeniach. Zapowiadało się na serię niezłych łomotów, a zatrudnienie od 24 września Jacka Magiery na stanowisku trenera wyglądało na gest rozpaczy i próbę chwilowego poprawienia dramatycznej sytuacji. Niespotykanie spokojny człowiek A jednak niemożliwe stało się możliwe! Na naszych oczach, praktycznie z dnia na dzień, a precyzyjniej z meczu na mecz, nastąpiła niezwykła metamorfoza jedenastki z Łazienkowskiej. W efekcie rzutem na taśmę, dzięki wygranej ze Sportingiem 1:0 w ostatnim meczu grupowej kwalifikacji Ligi Mistrzów, stołeczna drużyna zapewniła sobie udział w 1/16 Ligi Europy. Gdyby 14 września ktoś napomknął o takim finale jesieni, zgodnie uznano by go za kibica niespełna rozumu. W lutym 2017 r. legioniści zmierzą się dwukrotnie z Ajaksem Amsterdam – nadarza się okazja do rewanżu za lutowe spotkania w 2015 r. Nie ma dobrych wspomnień – dwie przegrane, zero strzelonych bramek, za to cztery stracone. Nadzieję budzi fakt, że w holenderskim zespole nie ma już Milika, który wtedy zaliczył aż trzy trafienia. Chociaż, jak wynika z CV, Magierę można uważać za legionistę z krwi i kości, jego osobowość za nic nie pasowała do obrazka faceta, który potrafi nie tylko ogarnąć, ale i poprawić tak denną sytuację pod względem sportowym. Bo to magister historii, niegustujący w alkoholu, nieprzeklinający, nieszukający pozaboiskowych kontaktów, szanujący zawodników, niespotykanie spokojny podczas meczów, niewymuszający na sędziach decyzji korzystnych dla swojego zespołu, niezdradzający parcia na szkło (w tym szeroko rozumiane media), niepróbujący się skumać z najradykalniejszymi kibicami. I te wszystkie NIE wyszły na TAK. Słowem, przypadek wymykający się regułom i zasadom. Ten pozornie niedzisiejszy człowiek okazał się bohaterem robiącym karierę w tempie zawrotnym, przystającym do dzisiejszych zwariowanych czasów… Kiedy objął posadę, drużyna była na 14. miejscu w Ekstraklasie, przed zimową przerwą uplasowała się na trzeciej pozycji. „Naszą Legię ukochaną, naszą Legię rujnowaną” uratował więc jeden fachowiec. Warto się przyjrzeć, jak wypada w ocenie znawców. Michał Żewłakow (dyrektor sportowy Legii): „Trener Magiera na pewno dał Legii drugie, o wiele lepsze życie. Patrząc na krótki okres, w którym pracował, drużyna zrobiła bardzo szybki postęp. Dostała nowy kształt, jakość i wiarę, że może walczyć z najlepszymi”. Stefan Białas (były zawodnik Legii, trener): „Jacek był asystentem kolejnych trenerów w Legii, uczył się, obserwował i zawsze dużo wiedział. Chłonął wiedzę i potrafił wymieszać te najlepsze cechy szkoleniowców, z którymi współpracował i jako piłkarz, i jako trener. Jest bardzo ambitny – zawsze taki był. Czasem miałem wrażenie, że chciał aż za bardzo. To dobry człowiek, z zasadami, nie jest dwulicowy, można mu zaufać. Nie jest prawdą, że brakuje mu charakteru albo że jest za miękki. Może sprawiać takie wrażenie, ale tak nie jest. Jestem przekonany,