Jerzego Giedroycia „wołanie na puszczy”

Jerzego Giedroycia „wołanie na puszczy”

Polska polityka wschodnia w rozumieniu Redaktora „Kultury” Polski „ekspert w dziedzinie polityki wschodniej” na łamach pisma „News- week” (25.06) oznajmia, że jest rusofobem, i z pychą utrzymuje, „że w naszym kraju historia przyznaje zwykle rację rusofobom, a nie ich adwersarzom”. Dziwny to „ekspert”, wedle którego historia traci wszelki swój obiektywizm na rzecz geografii. A może źle „eksperta” zrozumiałem? Może chciał powiedzieć, że w naszym kraju uprzedzenia historyków są tak duże, że adwersarze rusofobów są spaleni u nich z samego założenia i jeśli chce się być dobrze postrzeganym przez wodzów i tłuszczę, należy być rusofobem? Tu, wskazując szereg wyjątków wśród historyków, można byłoby przyklasnąć „ekspertowi”. Podziwiam niestrudzonego adwersarza naszego „eksperta”, prof. Jerzego Pomianowskiego, uparcie nawołującego do opamiętania się, zrezygnowania z przyjętej za „ekspertem” koncepcji minimalizmu w stosunkach politycznych z naszym Wschodem i urzeczywistnienia wreszcie nauk Jerzego Giedroycia, by nie było tak, jak pisze Maria Janion, że „chociaż niemal wszyscy się mianują uczniami ťKulturyŤ i Giedroycia, nie doszło tak naprawdę do przemyślenia jego koncepcji Rzeczypospolitej”. Podziwiam również osamotnionego rzeczywistego Eksperta od Wschodu, prof. Andrzeja Walickiego, wołającego, by zaprzestać rusofobii w polskiej polityce i dziennikarstwie. Nieszczęsna polityka historyczno-histeryczna prowadzi nas przecież na manowce i czyni pośmiewiskiem w Europie. Już nawet Litwini kpią sobie z nas, a na poważnie – „wyrażają zaniepokojenie”. Nie słuchamy nauk Księcia z Maisons-Laffitte. Sam Giedroyc nie pisał. Żartował, że jest człowiekiem „niepiśmiennym” i że dobry reżyser rzadko kiedy bywa dobrym aktorem. Swoje poglądy wygłaszał lub przedstawiał w listach. A tylko nieliczne zostały do tej pory wydane. Linię polityczną Redaktora i „Kultury” najlepiej więc na razie prezentuje tom Juliusza Mieroszewskiego „Finał klasycznej Europy” (Lublin 1997, wybrał, opracował i wstępem opatrzył Rafał Habielski). Mieroszewski był najważniejszym publicystą politycznym, porte-parole „Kultury” i Redaktor identyfikował się z jego poglądami: „reprezentował to, co ja, to znaczy, że polityka i programy to nie są sakramenty, że trzeba się dostosowywać do bieżących zmian w polityce światowej. I dlatego ciągle zmieniamy zdanie…”, „trzeba umieć zachowywać zasady i zmieniać poglądy” (cyt. za R. Habielskim). Zasady Redaktor zachował. A jedną z naczelnych była otwartość na świat i ludzi. Żadnych fobii. Wraz z Mieroszewskim byli do bólu realistami-pragmatykami, zdecydowanymi przeciwnikami romantyzmu i napuszonych gestów w polityce. Polityka to załatwianie konkretnych spraw. „Będąc realistą – żartował – trzymam się maksymy Piłsudskiego: jak nie ma marmuru, to z gówna trzeba lepić monumenty”. Dlatego nie potępiał w czambuł, jak czynił to legalistyczny polski Londyn, całej rzeczywistości PRL-owskiej, ale skutecznie wpływał na nią poprzez inteligencję antykomunistyczną i rewizjonistyczną (kto z nas nie czytał „Kultury”?). A w styczniu 1999 r. w rozmowie z Barbarą Czajkowską tak oceniał lustrację i polską politykę: „Zacznijmy myśleć o przyszłości i bieżącej sytuacji. Co nas charakteryzuje – ciągle szukamy i grzebiemy się w przeszłości. Trzeba z tym wreszcie skończyć, żeby tę całą historię zamknąć. (…) Tym krajem rządzi przypadek, dlatego że nie mamy żadnej wyraźnej polityki ani w stosunku do Zachodu, ani polityki wschodniej, nie ma żadnej wizji przyszłościowej. Nikt nie zastanawia się, w jakim kierunku ten kraj ma pójść i w jakim kierunku się ma rozwijać. Żyje się tylko chwilą obecną i pod kątem widzenia partykularnych interesów. (…) Niepodległość polega na tym, że naród ma wizję, do czego dąży, i stara się tę wizję realizować. My w tej chwili tej wizji kompletnie nie mamy. Przedtem wisieliśmy na klamce sowieckiej, teraz wisimy na klamce amerykańskiej”. A na polską politykę wschodnią Redaktor od lat miał tę samą receptę: „przede wszystkim normalizacja stosunków z Rosją i dobre pilnowanie niepodległości Ukrainy, państw bałtyckich i Białorusi, jako partnerów”. „Walczymy z ustrojem sowieckim, ale dążymy do normalizacji stosunków z Rosją i nawiązania współpracy z inteligencją rosyjską”, mówił i działał w tym kierunku. Nigdy nie utożsamiał sowieckości z rosyjskością, publikował Rosjan, współpracował z nimi, wydał dwa rosyjskie numery „Kultury”. Ubolewał nad polskim postrzeganiem Rosji: „Przede wszystkim ignorancja, jeśli idzie o Rosję. W stosunkach z Rosją ludzie mają stosunek służalczy albo pogardliwy. Są jednostki (…) jakieś dziesięć osób, które Rosję w Polsce znają (…)”. Tę samą polską ignorancję dostrzegał w stosunku do Białorusi, Litwy i Ukrainy: „My nie znamy zupełnie historii Ukrainy ani stosunków polsko-ukraińskich albo mamy całkowicie zafałszowaną!”. Mieroszewski koncepcję polityki wschodniej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 30/2006

Kategorie: Opinie