Są informacje, które mocno zaburzają spokój ducha. Niestety, tylko na moment. Na parę godzin czy kilka dni. Tak jak ta informacja o głodnych dzieciach. Nie gdzieś tam, daleko, w egzotycznych krajach. I nawet nie w jakiejś popegeerowskiej wsi na rubieżach kraju. Badania przeprowadzone na zlecenie Polskiej Fundacji Pomocy Dzieciom „Maciuś” powinny odebrać apetyt wszelkiej maści władzom. Dopóty, dopóki nie znajdą skutecznych rozwiązań dla 800 tys. niedożywionych polskich dzieci. A liczymy tylko te z klas I-III. Większość mieszka w dużych miastach, powyżej 200 tys. mieszkańców. Co przeczy stereotypowi, że bieda zagnieździła się głównie na terenach wiejskich. Ta ponura statystyka i tak nie mówi wszystkiego. Są jeszcze ogromne różnice terytorialne. Najwięcej niedożywionych dzieci jest w województwach dolnośląskim i pomorskim. A różnice wynikają z aktywności władz lokalnych i środowisk pozarządowych. Tam, gdzie są programy pomocowe i większe zainteresowanie władz realnym działaniem, głodnych dzieci jest wyraźnie mniej.Warto wiedzieć, jak kalkulowane są koszty posiłków. Fundacja „Maciuś”, która sama sfinansowała już 1,3 mln bezpłatnych posiłków, wydaje na śniadanie 1,80 zł, a na obiad 3,80 zł. Za tak niewiele można już wyżywić jedno dziecko.Kłopoty, w jakich znalazło się aż tyle dzieci, mają konkretne przyczyny. Pierwszą i najważniejszą jest rosnący poziom bezrobocia. I idący z nim
Tagi:
Jerzy Domański