Nowe kłamstwa wypierają stare

Nowe kłamstwa wypierają stare

Czy w Polsce prawo do ludzkiej pamięci oraz najskromniejszego choćby pochówku ciągle musi być zależne od doraźnej polityki i dobrej woli władzy państwowej? Czy u nas podział na ofiary słuszne i niesłuszne nigdy się nie skończy? Czy Andrzej Kunert, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, czyli instytucji choćby z nazwy mającej być ponad bieżącymi sporami, może w czasie otwarcia cmentarza wojennego w Kijowie-Bykowni nawet nie zająknąć się o innych ofiarach niż 3435 pochowanych tam polskich obywateli? Przecież dobrze wie, że na tejże ziemi ukraińskiej nie ma miejsc pamięci dla prawie 200 tys. bestialsko pomordowanych polskich chłopów. Co zostało po nich na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej? Zbrodnie na Kresach były ludobójstwem na masową skalę. Były planową eksterminacją połączoną z niezwykłym, nawet jak na warunki tej okropnej wojny, pastwieniem się nad ofiarami i rabunkiem mienia na wielką skalę. Katyń był wielkim kłamstwem. Ale na to, co pisano i mówiono o tej zbrodni, nie mieliśmy żadnego wpływu. Odwrotnie niż z Wołyniem, gdzie za zmowę milczenia wokół ofiar odpowiadają wszyscy, którzy sprawując władzę i mając dostęp do dokumentów, wybrali drogę fałszowania historii, kłamstw czy w najlepszym, choć mało chwalebnym razie obojętność na ból rodzin pomordowanych. Pisanie o tym, co działo się w 1943 r. na Kresach, ciągle

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2012, 39/2012

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański