Quo vadis, Ukraino?

Quo vadis, Ukraino?

Pomimo rewolucyjnej retoryki nowych władz rewolucja zastępująca tylko stare twarze nowymi nie jest rewolucją Sprawdzianem polityki jest to, jak ona się kończy, a nie jak się zaczyna. Henry Kissinger W ankiecie przeprowadzonej w listopadzie ub.r. przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii na pytanie, czy chciałbyś, aby Ukraina przyłączyła się do UE, tylko 39% respondentów odpowiedziało twierdząco. Gdyby ankieterzy zapytali, czy Ukraińcy wsparliby rząd, który, by zmniejszyć deficyt budżetowy, zlikwidowałby dotacje do cen energii, wprowadził cięcia w sferze usług publicznych i wydatków socjalnych, a także zamykał nierentowne przedsiębiorstwa, zwiększając bezrobocie, odsetek respondentów popierających integrację z UE spadłby prawdopodobnie poniżej 10%. Wyniki tej ankiety nie oznaczają wcale, że Ukraina chciałaby się odwrócić plecami do Europy. Są jednak sygnałem, że Majdan nie reprezentował całego społeczeństwa i że zarówno politycy ukraińscy, jak i decydenci w Unii Europejskiej powinni wziąć pod uwagę zróżnicowanie społeczeństwa ukraińskiego, dostosowując do niego instrumenty polityki stowarzyszeniowej. Jak daleko z Doniecka do Lwowa Stronami konfliktu na Ukrainie są mieszkańcy regionów wschodnich i południowych oraz regionów zachodnich, a głównymi ośrodkami przeciwstawnych części – Donieck na wschodzie i Lwów na zachodzie. Wschód i południe Ukrainy to prawie połowa ludności kraju, główne zagłębie przemysłowo-górnicze i lwia część wytwarzanego PKB. Protesty na Majdanie, które rozlały się na tereny wschodnie, uruchomiły bardzo głębokie podziały historyczne. Trudno więc się dziwić, że we wszystkich odpowiedziach na pytania w ankietach dotyczących poparcia dla NATO, Unii Europejskiej lub Rosji kraj jest ostro podzielony na regiony. Według niedawno przeprowadzonego badania, przyłączenie Ukrainy do NATO popiera 64% respondentów w zachodniej Ukrainie, podczas gdy we wschodniej i południowej większość odpowiadających jest temu przeciwna – we wschodniej Ukrainie za przyłączeniem jest zaledwie 14%, w południowej – 11%. Podobnie wygląda poparcie dla Unii Europejskiej. Gdyby odbyło się referendum w tej sprawie, za UE głosowałoby 90% ludności na zachodzie, 29% na południu i 22% na wschodzie. Integracja z Unią będzie zmuszać Ukrainę do wprowadzania bolesnych reform, aby zbliżyć się do standardów europejskich. Ale przecież wejście do Europy wymaga znacznie więcej zmian niż tylko reformy gospodarcze. Dystans Ukrainy do Europy w każdej dziedzinie życia publicznego jest jeszcze duży. Żaden dotychczasowy rząd nie wykazał zdecydowanej chęci zmniejszenia tego dystansu, a społeczeństwo było od samego początku podzielone co do tego, czy w ogóle warto próbować. Nie ma wątpliwości, że odejście Janukowycza było nie tylko koniecznością, ale i dużą szansą. Jeżeli Ukraina miała rozpocząć swoją drogę do Europy, Janukowycz musiał odejść. Powinien jednak odejść w wyniku prawomocnych wyborów, tak jak to określało porozumienie wynegocjowane przez europejskich ministrów spraw zagranicznych 21 lutego. Dzisiaj, po niecenzuralnej wypowiedzi asystentki sekretarza Departamentu Stanu Victorii Nuland, wiemy już, że USA odrzuciły inicjatywę europejską, poparły utworzenie rządu przez Arsenija Jaceniuka i natychmiastowe przejęcie władzy przez opozycję. Odrzucenie inicjatywy europejskiej z 21 lutego jest de facto przegraną koncepcji pokojowego rozwiązania kryzysu ukraińskiego i niekonfrontacyjnej drogi Ukrainy do Europy. Niespodziewane odejście Janukowycza i częściowy rozpad jego Partii Regionów, która reprezentowała znaczną część wschodnich i południowych ziem Ukrainy, pozbawiły rosyjskojęzyczny elektorat reprezentacji w krytycznym momencie. Nowy rząd w Kijowie w atmosferze rewolucyjnej euforii szybko wykorzystał tę sytuację, znosząc ustawę dającą regionom prawo uznania rosyjskiego za drugi po ukraińskim język urzędowy. Nowy rząd, stare metody Usunięcie Janukowycza i rządu Zachód powitał jako legalną rewolucję. Rosja natomiast określiła to wydarzenie jako prawicowy zamach stanu. Obie oceny nie były zupełnie błędne, lecz żadna nie ujmowała istoty tej zmiany. Podstawową jej cechą z punktu widzenia ukraińskiej polityki było gwałtowne przesunięcie się władzy z regionów wschodnich do zachodnich. Członkowie nowego rządu premiera Jaceniuka pochodzą głównie z zachodniej Ukrainy, dwie trzecie z samego Lwowa. Z południowej i wschodniej części kraju jest zaledwie dwóch: minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow oraz minister polityki społecznej Ludmiła Denisowa. Dla porównania – w kierowanym przez premiera Mykołę Azarowa rządzie z czasów prezydentury Janukowycza 75% ministrów pochodziło z regionów południowo-wschodnich, przy czym 42% z prowincji donieckiej, macierzystej prowincji Janukowycza. Niezależnie od deklaracji przywódców opozycji niewiele

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2014, 2014

Kategorie: Opinie