Jerzy Urban: sumienie lewicy czy prowokator?

Jerzy Urban: sumienie lewicy czy prowokator?

Olga Lipińska, reżyser Jerzy Urban jest bardzo inteligentny i jego zasługą jest to, że czyni zamęt w umysłach przeciętnych. Wszystko, co mówi i robi, jest prowokacją do wykazania głupoty i bezmyślności. I właśnie dlatego może być sumieniem. Mieczysław F. Rakowski, b. premier Ani sumienie, ani prowokator. Po prostu bardzo wnikliwy umysł, krytycznie oceniający każdą rzeczywistość. Proszę zajrzeć do jego publicystyki w „Polityce” i nie tylko jego, ponieważ przez wiele lat był szefem działu krajowego i od niego zależało, co ukazywało się w piśmie. Ograniczenia, jakim podlegaliśmy nie zawsze, ale dość często, nie pozwalały mu na otwartą krytykę tego, co uważał za błędne, fałszywe lub głupie. Teraz tych ograniczeń nie ma, więc mówi wprost, co myśli. W całej swej twórczości publicystycznej nie stosuje taryfy ulgowej – ani wobec prawicy, ani lewicy, z którą czuje się związany. Jest w pełni niezależnym dziennikarzem. Notabene to, co mówił przed sejmową Komisją Śledczą, z małymi wyjątkami, nie odbiegało od tego, co pisał w „NIE”. Andrzej Celiński, wiceprzewodniczący SLD Jerzy Urban? Nie pamiętam. Izabella Sierakowska, posłanka SLD Według mnie, Jerzy Urban jest przyjacielem lewicy. Nie zaskoczyły mnie wcale jego zeznania. Jako stała czytelniczka „NIE” wiedziałam od dobrych kilku miesięcy o tych sprawach. Urban był życzliwym krytykiem lewicy i gdyby lewica uważnie podchodziła do tego, co pisze, być może ustrzeglibyśmy się wielu problemów. Tak trzeba, bo inaczej można kota zagłaskać na śmierć. Czytałam jego pismo i będę nadal czytała, bo to się przydaje. Wanda Nowicka, Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Generalnie lewica powinna słuchać tego, co mówi Jerzy Urban. Zwłaszcza gdy chodzi o relacje państwo-Kościół. Urban mówi szczerze, co nie oznacza, że się nie myli. Nie wszystko musi być świętą prawdą. On ma swoją wizję rzeczywistości i mówi o niej z przekonaniem. Nie znam go osobiście. Lektura „NIE”, nie ukrywam, mierzi mnie, natomiast jego wypowiedzi telewizyjne obyły się bez zbędnych językowych ozdobników specyficznych dla Jerzego Urbana. Uważam, że w jego krytyce lewicy było sporo prawdy. Gen. Wojciech Jaruzelski, b. prezydent Urban nigdy nie uważał się za – i nie kreował się na – sumienie lewicy. To nie w jego stylu. Nie jest też prowokatorem. Zawsze był i jest po prostu sobą. Wiem, że miał dobry, przyjazny stosunek do Leszka Millera i jego rządu. Mówiliśmy o tym nieraz. To, co powiedział, zabrzmiało istotnie szokująco. Ale przecież wiele wyrażanych przez niego opinii i ocen znajdowało się już wcześniej na łamach „NIE”. Jestem przekonany, że nie chce zaszkodzić lewicy. On przecież wszedł w końcu 1989 r. na jej „tonący okręt”. Czy miałby obecnie zdetonować na nim minę? On swe wypowiedzi traktował, jak sądzę, jako syrenę alarmową. Efekt to już inna sprawa. Doraźny może być dla rządu zły. Długofalowo może okazać się korzystny. Danuta Waniek, członek KRRiTV Na pewno odgrywał przez wiele lat rolę sumienia środowiska. Udowodnił to, bo będąc członkiem partii i przyjaźniąc się z jej czołowymi postaciami, potrafił być nieprzekupny. Jeżeli zauważy zło, będzie o nim mówił. Niestety, ludzie SLD z czasem przyzwyczaili się do tego i raczej nie wyciągali z tego wniosków, nie liczyli się z tym, co Urban o nich pisał. Przestali się do jego słów stosować. Jego wystąpienie, przez niektórych uznawane za kontrowersyjne, miało inne intencje. Uznał, że gdy SLD wkroczył w najtrudniejszy czas, nic innego już mu nie pozostaje. Nie wiem, czy redaktor odkrył karty do końca. Był bezlitosny w tym, co powiedział, nawet nie jeśli chodzi o fakty, ale o logikę myślenia. Nie sądzę, by Urban po tylu latach umacniania lewicowej tendencji politycznej nagle zmienił poglądy. Józef Oleksy, poseł SLD, b. premier Ani jedno, ani drugie. Jest myślącym krytycznie intelektualistą. Człowiekiem, który wiele wie, dużo przeżył i używa tych swoich talentów w różnych sprawach. Jest dosadny i przez to robi wrażenie. Michał Tober, minister, rzecznik prasowy rządu Po pierwsze, zeznania Jerzego Urbana to wielki historyczno-polityczny triumf redaktora. Cytowali je z namaszczeniem nawet ci, którzy do niedawna odmawiali mu jakiegokolwiek prawa do aktywności i wiarygodności. Druga uwaga – Jerzy Urban uwielbia być w świetle jupiterów i trudno oprzeć się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2003, 2003

Kategorie: Pytanie Tygodnia