Jeśli znajdę się nago na Marszałkowskiej…

Jeśli znajdę się nago na Marszałkowskiej…

Warszawa 20.12.2018 r. Mariusz Szczygiel - dziennikarz, pisarz i reportazysta.fot.Krzysztof Zuczkowski

…bez niczego i skazany tylko na siebie, to sobie poradzę i po dwóch tygodniach będę pożyczał innym kasę na procent Mariusz Szczygieł – dziennikarz, ikona reportażu. Ostatnio ukazała się jego książka „Nie ma” „Nie ma” jest swoistym wyznaniem wiary: w ludzi i potęgę opowieści. Zarazem kończysz książkę słowem: „Dziękuję”. Czy to jakaś forma twojego testamentu? – Testament to za dużo powiedziane, raczej to forma autorefleksji i podkreślenia pewnego etapu w życiu, który zdarza się facetom po czterdziestce. To czas, gdy mężczyźni zaczynają zauważać swoje „nie ma”. Nie ma porannego wzwodu, nie ma tej siły i witalności, tej pewności siebie. Jedni zaczynają się rozglądać za młodszymi kobietami, drudzy kupują większe i dłuższe samochody, wsiadają na harleya i wyjeżdżają w Bieszczady. Tłumaczą sobie, że przecież się nie starzeją, to tylko organizm szwankuje, że to chwilowe, uciekają od tego. Ja postanowiłem zmierzyć się z moimi „nie ma” i napisać książkę. Pisanie jest dla ciebie formą radzenia sobie z przemijaniem? – Uważam, że pisanie wyzwala. Kiedyś Hanna Krall opisywała historię swojej koleżanki, która zadzwoniła do niej w nocy z Tel Awiwu. Ogłoszono alarm bombowy, wszyscy zeszli do schronu, windy stanęły, a ona została sama na wysokim piętrze wieżowca. Ma chore nogi – efekt tego, że jako dziewczynka podczas okupacji ukrywała się w grobie na cmentarzu – nie może więc zejść. Co ma robić, spytała Hannę Krall. Weź kartkę, doradziła pisarka, i pisz. Jak nic już nie można zrobić, można to zapisać. Ze mną jest podobnie: kiedy potrzebuję się uspokoić, piszę. (W tym momencie do kawiarni, w której rozmawiamy, wchodzi Janusz Rudnicki i Mariusz wyjaśnia, że udziela wywiadu o książce, na co autor „Śmierci czeskiego psa” pyta, po co pisać książki. – Jak to po co? To jak z erekcją. To się dzieje samo – mówi Mariusz. – To jest jak polucja. Nawet o tym nie wiesz i dzieje się samo – dopowiada Rudnicki). Jak długo pracowałeś nad tą książką? – Pierwszą opowieść podrzucił mi Wojtek Tochman już w 2009 r. Była to historia profesora prawa, który całe życie walczył o prawo do eutanazji. Ostatecznie nie udało mu się wywalczyć zmiany prawa, ale kiedy po dziewięćdziesiątce sam zachorował, popełnił samobójstwo, skacząc z okna. To był jego bunt. Tej historii nie ma w książce. Dlaczego? – Do książki wybrałem inną historię samobójczą. Jednej historii bardzo żałuję, ale bohaterka nie zareagowała na mój list do niej. Była amerykańska gwiazda filmów porno miała wypadek samochodowy i na wózku wróciła do ojczyzny, czyli do Czech. Skończyła studia medyczne, jest w Pilźnie psychiatrą o dużej renomie. Ileż w tym „nie ma”… Szkoda, że nie mogłem o niej napisać. Chciałem, żeby w „Nie ma” były również bardziej pogodne opowieści, mówiące o innych przykładach „nie ma” niż śmierć. Potrzebne były też opowieści bliższe żyjącym. Wiesz, książka musi być dobrze skomponowana, nie może być tam za dużo smutku i dramatu. Trzeba wiedzieć, kiedy odpuścić. Ważnym wątkiem książki jest także wiara. Deklarujesz się jako ateista, więc skoro nie w Boga, to w co lub kogo wierzysz? – Przede wszystkim wierzę w siebie. Był taki czeski filozof Ladislav Klíma, który twierdził, że Bóg musi być wskrzeszony z człowieka, bo innego Boga nie ma. Jestem podobnego zdania i wskrzeszam Boga w sobie. Wierzę w siebie z wszystkimi swoimi zaletami i wadami. Wiem, że mogę na siebie liczyć. Ta wiara jest tak silna, że gdybym nawet siebie zawiódł, to nie miałbym do siebie pretensji, bo przecież wierzę w siebie. Bardzo mocna deklaracja! Trochę w tym Nietzscheańskiego nadczłowieka, trochę zwykłego narcyzmu. – Uważam, że jeśli kiedyś znajdę się nago na środku Marszałkowskiej, bez niczego i skazany tylko na siebie, to sobie poradzę i po dwóch tygodniach będę pożyczał innym kasę na procent. Wierzący w Boga przerzucają odpowiedzialność na Niego, zapominają o sobie. Potem, gdy przychodzi kryzys, nie potrafią działać. Ja jestem przygotowany na wszystko. Wiesz, że od lat nie mam żadnego ubezpieczenia emerytalnego? Sam sobie odkładam pieniądze na specjalnym koncie i tej kasy w ogóle nie ruszam. Nie ma sytuacji, żebym wziął chociaż grosz z tych pieniędzy! No chyba że coś się stanie z moimi rodzicami, którymi się opiekuję. Na pewno wierzysz też w ludzi. To cecha dobrych reporterów. – Wierzę w dobre relacje z ludźmi. Ufam, że ludzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2019, 2019

Kategorie: Wywiady