Jeszcze o Rosji

Proszę się nie dziwić, że ten felieton ma tę samą datę co poprzedni, ale muszę znowu iść do szpitala i nie wiem, czy i kiedy stamtąd wrócę, chcę przeto dokończyć moje refleksje na temat Rosji, przerwane na widok prawicowych pajaców wygłupiających się pod willą prezydenta Jaruzelskiego, co wymagało potępienia, jak każdy idiotyzm. Pisałem przed dwoma tygodniami o wyborach w Rosji, na których obserwację byłem wydelegowany przez Radę Europy, ale sama Rosja jako taka jest ciekawsza i moja reporterska dusza płakała, że nie mogę tam zostać dłużej. Zachwyciłem się Petersburgiem. Przy wjeździe do miasta olbrzymi napis „Sankpeterburg”, a pod nim nieco mniejszymi literami uzupełnienie nazwy „Gorod Gieroj – Leningrad”. Te trzy słowa pojawiają się w mieście w kilku miejscach, dość dziwnych. Np. na dachu potężnego biurowca. Co w tym jest ważnego? Krąży w Rosji taki dowcip o Chruszczowie. Pytają go znajomi: „Co to za order nosicie, towarzyszu?”. „Za obronę Wołgogradu”, powiada Chruszczow. „To ciekawe – mówią znajomi- a kto wam to dał?” „Jak to kto – obrusza się Chruszczow – sam towarzysz Wołgow”. Petersbursko-leningradzki napis likwiduje problem towarzysza Wołgowa. To tylko naszym błazenkom politycznym wydaje się, że historia jest całkowicie plastyczna i poddaje się bez oporu korektom głupców. Tysiące ludzi broniło miasta, tysiące

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 02/2004, 2004

Kategorie: Felietony