Język Józefa

Język Józefa

Oleksy wszedł na minę. Nagranie jego prywatnej rozmowy z Moniką Olejnik poszło w świat – Chcecie pisać o tym? Realizujecie swoją dyrektywę! – Józef Oleksy pytany o dokrętkę jego rozmowy w Radiu Zet, nie ukrywa irytacji. Rozmowa miała miejsce 22 kwietnia, po niej, już poza anteną, Oleksy uciął sobie pogawędkę z prowadzącą program Moniką Olejnik. Pogawędka się nagrała i poszła do Internetu. Stamtąd do polityków SLD, którzy ochoczo jej słuchali, jeszcze zanim zapis wydrukowały „Newsweek” i „Trybuna”. Była mała burza polityczna. Dlaczego? Oto rozmowa: Józef Oleksy: – Kiedyś panią zabiję! Ja albo ktoś. Jak pani mnie pyta, czy premier powinien odejść? Pewnie już jest zdenerwowany i rzuca popielniczką w gabinecie. Monika Olejnik: I nie odejdzie? JO: – Oczywiście, że nie. On wytracił przede wszystkim decyzyjność. To jest moje największe rozczarowanie co do Leszka, że przestał być decyzyjny. On się na wszystko zgadza, milczy, nie podejmuje, nie jest żadną instancją odwoławczą. Jest dramatem, jeśli lider partii rządzącej nie jest instancją odwoławczą przy tylu aferalnych sprawach, które się dzieją w partii, nie ma sensu mu czegokolwiek mówić, bo on wysłuchuje, patrzy w przestrzeń i idzie dalej. Więc jeżeli lider… MO: – Nie jest arbitrem… JO: – Nie jest arbitrem, a za nim całe kierownictwo, to ścisłe. Jest siedmiu wiceprzewodniczących. I oni tak samo jak on, bo oni z niego czerpią przykład, mają rączki do tyłu. Może pani referować, jakie afery, jakie złe obyczaje, jakie złe zachowanie… Dopiero jak gazety wybuchną, nadyma się kierownictwo i każe pryncypialnie wyrzucać. To jest chore, choroba, dlatego że reagować mają na co dzień, a nie na okoliczność… MO: – On ma 16%! To jest jakiś dramat! JO: – Zapewniam panią, że on jest głęboko przekonany, że jest manipulacja. Że to jest manipulacja wynikami i lada moment mu skoczy… MO: – A ja mam przeczucie, że mu skoczy. JO: – Ja też, ja też. MO: – Doszło już do takiego dna… JO: – Nastąpi przekroczenie masy krytycznej. Dokładnie. Ludzie się oswoją, będzie następna faza, poza tą. Tak będzie. MO: – Dalej już nie może być… JO: – Nie może być gorzej. Jego zwycięstwem może być jego charakter: twardy, bezwzględny, po którym spływa wszystko. Ja mu zazdroszczę. To trzeba mieć. MO: – Wie pan, co się dzieje? Dzwoni do mnie Wagner i mówi: „Pani redaktor, oglądałem pani wywiad z Bartoszewskim, fantastyczny, ale musiała pani mówić o tym, że Millerowi spada? No po co pani o tym bez przerwy mówi?”. JO: – Niesamowite! MO: – Jak ja nie będę mówiła, to nikt nie będzie wiedział, tak? JO: – Niesamowite! MO: – Ja tak mówię dla żartu, a… JO: – Ale oni tam śledzą każde zdanie, które ja wypowiem, a które nie jest chwalebne, jest natychmiast, znajduje oddźwięk w kąśliwych komentarzach u kolegów. Czyli oni to wszystko śledzą. I to jest takie chorobliwe. Śledzą, nie śledzą. Dokrętka puszczona w Internecie wywołała komentarze. Po pierwsze, jak to się stało, że w Zetce nie wyłączono mikrofonów? Radio tłumaczy to awarią systemu. Radiowcy z innych stacji powątpiewają w tę wersję i znacząco się uśmiechają. Po drugie, jak potraktować polityka, który co innego mówi na wizji, a co innego prywatnie? No i po trzecie, jak potraktować słowa i opinie, które Oleksy wyraził? Zacznijmy od „awarii systemu”. W tę wersję nie wierzy przede wszystkim sam Oleksy. „Nie umiem znaleźć żadnego wytłumaczenia tego przypadku poza krytyczną oceną takiego dziennikarskiego zachowania stacji radiowej”, mówił „Trybunie” pytany o sprawę. Nie ukrywając, że internetowy przeciek może być elementem jakiejś tajnej kampanii wymierzonej przeciwko jego osobie. Czy są to słuszne opinie? Oleksy, osoba ciężko politycznie doświadczona, ma prawo tak myśleć. Tym bardziej że jego nazwisko pojawiało się na dziennikarskiej i politycznej giełdzie jako tego polityka, który może zastąpić Leszka Millera. Najczęściej spekulowano tak: nowym premierem miał być Marek Borowski, ale odmówił. Więc na czoło listy potencjalnych następców Millera – i w SLD, i w rządzie – awansował Oleksy. Tezę tę rozpowszechniali pracowicie w SLD-owskich kręgach jego zwolennicy. Że nadchodzi czas Józefa. Tymczasem internetowy przeciek te wszystkie rachuby zawalił. I

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 19/2003, 2003

Kategorie: Kraj
Tagi: RW