Mają po 10 godzin zajęć, gniotą się w ławkach dla maluchów, przysypiają na lekcjach – ósmoklasiści Człowiek się czuje czasem jak w więzieniu. Wychodzi o godz. 8 rano, potem wraca po siedmiu lekcjach i odrabia zadania domowe. Ostatnio siedzę nad nimi do godz. 1 w nocy! Nie mamy żadnego życia – to słowa uczennicy VIII klasy publicznej podstawówki, po reformie minister Anny Zalewskiej. Brzmią szokująco? Dla uczniów i ich rodziców to codzienność, z jaką muszą się zmagać już kolejny rok. Trzy lata w dwa To właśnie oni – obecni uczniowie klas VIII – są szczególnie pokrzywdzeni jako pierwszy, „eksperymentalny” rocznik reformy. W poprzednim roku szkolnym po VI klasie nie poszli do gimnazjum, lecz kontynuowali naukę w klasach VII szkoły podstawowej. Przygotowana na szybko, krytykowana przez większość środowiska nauczycielskiego reforma poskutkowała tym, że uczniowie mają do opanowania w dwa lata (czyli w klasie VII i VIII) program odpowiadający wcześniejszemu trzyletniemu gimnazjum. Na nową podstawę programową narzekają wszyscy – od uczniów przez rodziców aż po nauczycieli. Dorota, uczennica VIII klasy jednej z łódzkich podstawówek: – Ta szkoła to jeden wielki huragan. Nie wiem, jaki cel miała reforma. Powinni zrobić ją dla dzieci, które dopiero zaczynają szkołę, a nie pod koniec naszej edukacji w podstawówce. My w VI klasie mieliśmy dodatkowe zajęcia, które miały nas przygotować do testów szóstoklasisty. A potem okazało się, że do gimnazjum nie idziemy. Siedzieliśmy więc na tych dodatkowych zajęciach zupełnie bez sensu. Jak wyglądają plany zajęć w szkołach? Z informacji uzyskiwanych przez ZNP od nauczycieli wynika, że są placówki, gdzie liczba lekcji w niektóre dni dochodzi do 10. Dorota może więc mówić o szczęściu, mając maksymalnie siedem lekcji dziennie, ale nie oznacza to, że ma więcej czasu na odpoczynek czy rozwijanie zainteresowań. Życie ucznia to przecież również zadania domowe. – W VII klasie często siedziałam nad lekcjami od godz. 17 do 21, a nawet 22. Teraz jest jeszcze gorzej – siedzę do 1 w nocy! – żali się dziewczynka, która do tej pory osiągała świetne wyniki w nauce. – Może dlatego, że ja się staram zrobić wszystko porządnie. Przez to nie mam już czasu na nic. Problemy dzieci widzą rodzice. Tak samo bezsilni. – Zuzia ma po osiem lekcji od poniedziałku do czwartku, w piątek sześć godzin – mówi Ola Guzewska, mama ósmoklasistki z Warszawy. – Te dzieci ze szkoły mojej córki, które były mocno zaangażowane w jakieś pasje, poodchodziły do szkół prywatnych, ponieważ nie było szans na pogodzenie dodatkowych zajęć z lekcjami. Zuzia kończy je zwykle ok. 15.30, ok. 18 siada do zadań domowych i zwykle odrabia je do godz. 22. W ostatni weekend wyjechaliśmy nad jezioro. Wszyscy odpoczywali, a ona siedziała na ławce z książkami. Na przemęczenie dzieci i przeładowanie materiałem narzekają też nauczyciele. Piotr, wychowawca VIII klasy, uczy polskiego i historii: – Uważam, że uczniom obecnych VIII klas zrobiono olbrzymią krzywdę. Byłbym w stanie zaakceptować reformę w klasach I czy IV, bo wtedy dzieci zaczynają nowy cykl edukacyjny. Ale uczniowie w ubiegłorocznej klasie VII mieli olbrzymi kłopot z wdrożeniem się w nowy system. Na pewno osiągnęli gorsze wyniki. Nauczyciel dwoi się i troi, by zdążyć z programem, ale ma związane ręce – nie przeskoczy fizycznych możliwości dzieci: – Widzę, że one padają na twarz, zdarza się, że przysypiają na lekcjach. Funkcjonują do szóstej godziny lekcyjnej, ale później to już tragedia. O ile wcześniej chętnie chodziły do szkoły, o tyle w zeszłym roku skarżyły się: „To już nie jest nasza szkoła”. Mam o tyle dobrze, że trafiłem na fajnych rodziców, więc wszyscy, łącznie z dziećmi, zgodzili się, by na zrobienie zadań z polskiego poświęcić godzinę wychowawczą. Piotr zaznacza, że rodzice również nie są zadowoleni z reformy, a jeśli nawet niektórzy cieszą się z powrotu ośmioklasowej podstawówki, to głównie z tęsknoty za dawnym systemem. Są i tacy, którzy po prostu czują ulgę, że dzieci mają blisko do szkoły, nie muszą dojeżdżać do gimnazjum. Podstawa programowa jak z lat 80. Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP: – Od początku zwracaliśmy uwagę na podstawy programowe, które zostały stworzone bardzo szybko, w ciągu trzech miesięcy. Są przeładowane, przypominają te z lat 80. i 90. Nauczyciele nie mają czasu na pracę własną, rozwijanie zainteresowań uczniów, na pracę metodą projektów. Zupełnie
Tagi:
Anna Zalewska, dzieci, edukacja, reforma, reforma edukacji, szkoła, szkoły, uczniowie, zmiany edukacji










