Kaczyński – kandydat antykwaśniewski

Kaczyński – kandydat antykwaśniewski

Brak kompetencji w codziennym zarządzaniu państwa będzie rekompensowany przez manifesty moralne Dr hab. Wojciech Łukowski – Nikt nie zna jeszcze dokładnej daty wyborów prezydenckich, a już mamy pierwszego kandydata, który oficjalnie rozpoczął kampanię. Dlaczego Lech Kaczyński wystartował aż na pół roku przed wyborami? – To sytuacja wyjątkowa. Rzadko się zdarza, by ktoś rozpoczynał kampanię tak wcześnie. Myślę, że kryje się za tym chłodna kalkulacja. Przede wszystkim Kaczyński chce wykorzystać moment nasilonych ataków na prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Coraz wyraźniej widać pęknięcia w jego wizerunku, Kaczyński zaś chce zamienić te pęknięcia w szczeliny, a nawet wyrwy. Jednocześnie chce się wykreować na przeciwieństwo obecnego prezydenta. A właśnie teraz ma świetną okazję, aby pokazać, że jest antykwaśniewski. Drugim powodem są kłopoty pozostałych ugrupowań ze znalezieniem kandydata na prezydenta. Kaczyński liczy, że zanim pojawią się inne nazwiska, on będzie już miał wyrazisty wizerunek i będzie dobrze znany opinii publicznej. Zdąży też przekonać do siebie wyborców, którzy jeszcze się wahali. Zakładam, że głównym konkurentem dla Kaczyńskiego będzie kandydat lewicy. Jeśli będzie to Marek Borowski czy Włodzimierz Cimoszewicz, to będzie mu niezwykle trudno prowadzić kampanię negatywną wobec nich. Trudno mu będzie polemizować z kandydatem konstruktywnym, który ma wyważony pomysł na Polskę. Przypuszczam, że brak kampanii negatywnej będzie dla Kaczyńskiego sporym obciążeniem i trudnością, z którą może sobie nie poradzić. Zresztą problem, kogo wystawić, dotyczy nie tylko lewicy, lecz także takich ugrupowań jak PO. – A Donald Tusk? Przynajmniej od dwóch lat mówi się, że liderzy PO się podzielili: Jan Rokita na premiera, Donald Tusk na prezydenta. – Pewnie to będzie Tusk, ale to nie jest jeszcze przesądzone. Tak wczesny start Kaczyńskiego trochę odbiera oręż liderowi PO, który pewnie też chciałby się wykreować na antykwaśniewskiego. Ale być może Tuskowi nie zależy na byciu prezydentem. – ? – Jest taka kalkulacja, że prezydenturę bierze PiS, a premiera PO. Być może to jakiś rodzaj kontraktu, że Tusk nie będzie tak intensywnie walczył o zwycięstwo. Gdyby się okazało, że przechodzi do II tury wyborów, to ten układ byłby zachwiany. – Ale bracia Kaczyńscy nie ukrywają, że chcieliby mieć prezydenta i premiera o tym samym nazwisku, więc ta umowa i tak jest zagrożona. – Myślę, że nie ma żadnych szans na to, by dwóch Kaczyńskich rządziło krajem. Taki układ – w kontekście międzynarodowym – byłby komiczny. Chyba cały świat śmiałby się z nas, gdyby w Polsce rządzili bracia bliźniacy. W dodatku bliźniacy, którzy będą mieć ogromne problemy z budowaniem pozytywnego wizerunku na świecie. Kaczyńscy są tak egzotyczni w swoich zachowaniach i postawach, że będą kłopoty z przełożeniem ich sposobu komunikowania się na język międzynarodowy. A jak byłoby ich dwóch, byłby poza wszystkim innym niekończący się powód do żartów. – Lech Kaczyński zapowiada zaostrzenie polityki i wobec Rosji, i wobec USA (dopóki nie zostaną zniesione wizy), chce też przyjąć zapis, że konstytucja jest nadrzędna wobec prawa międzynarodowego, co skłóci nas z UE. Będziemy słabi, ale hardzi? – Takie pomysły niosą ogromne ryzyko zniszczenia kapitału, który udało się zbudować przez ostatnie 15 lat. Świadczą o kompletnym niezrozumieniu współczesnej logiki stosunków międzynarodowych. To brutalna gra interesów, w której można wygrać coś dla siebie tylko poprzez kompromisy. Natomiast retoryka Kaczyńskiego jest retoryką Polaka wierzącego, że Polska jest Mesjaszem narodów, który ma do spełnienia jakąś moralną misję w układzie międzynarodowym. Misja ta, w praktyce, ma się sprowadzać do tego, że Rosjanie staną się chrześcijańscy jak my, a Amerykanie potraktują nas jak równorzędnego partnera. To mrzonki. – Jeśli wierzyć sondażom, partia braci Kaczyńskich będzie słabszą stroną w koalicji. Czy silny prezydent z PiS wpłynie na relacje z PO? – Przypuszczam, że jeśli Kaczyński zostanie prezydentem, potraktuje to jako okazję do wyrównania, a nawet zdobycia przewagi w koalicji. Może więc dochodzić do napięć między prezydentem a rządem. Zresztą koalicja PO-PiS, jeśli w ogóle powstanie, będzie niezwykle trudna. Obok różnic ideologicznych ogromną rolę będą odgrywały różnice osobowościowe między Janem Rokitą a Kaczyńskimi. Inną kwestią jest, że w PO bardziej myśli się w kategoriach interesu, a w PiS w kategoriach wartości. Obie kwestie są oczywiście ważne,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2005, 2005

Kategorie: Wywiady