Kaczyński przegra z elitami

Kaczyński przegra z elitami

Koalicja Samo-PiS ma głębsze podstawy, niż sądzą sami jej twórcy Prof. Jacek Raciborski socjolog, profesor w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, kierownik Zakładu Socjologii Polityki. – Zawiązywaniu koalicji PiS i Samoobrony towarzyszyły komentarze, że oto tworzy się podział na Polskę „ludową” PiS i Samoobrony i Polskę salonową Platformy Obywatelskiej. Ten podział jest prawdziwy czy wymyślony? – W Polsce od wrześniowych wyborów dzieje się coś bardzo ważnego. Sam mam poczucie historycznej chwili, istotnego zmieniania się samych podstaw polityki polskiej, a nie tylko pęknięć, gry, doraźnej koalicji, zmian rządów, premierów. Zmienia się linia podziałów. W kampanii wyborczej Kaczyński mówił o Polsce liberalnej i solidarnej. To jeszcze było nienależycie wyartykułowane, mam nawet podejrzenie, że ta artykulacja była dosyć przypadkowa… – Na pewno przypadkowa. Kaczyńscy najpierw mówili o podziale na Polskę AK-owską i PPR-owską. I dopiero po rezygnacji Cimoszewicza zmienili ton. – I przypadkowo, szukając nowych haseł, dotknęli czegoś bardzo głębokiego, co jest głębsze niż podział na postkomunę i post-„Solidarność”, który w wielkim stopniu określał przez 15 lat zachowania wyborcze Polaków. Ten podział oczywiście się kruszył, to było widać zwłaszcza w roku 2000 w wyborach prezydenckich, Kwaśniewski nadwerężył go bardzo mocno. Dwie wizje, dwie Polski – A teraz Kaczyńscy zastąpili podziałem nowym. Czyli… – Inspirując się wybitną książką Jamesa Marcha i Johana Olsena „Instytucje. Organizacyjne podstawy polityki”, właśnie wydaną po polsku, mogę powiedzieć, że u podstaw dzisiejszego podziału leżą dwie odmienne wizje wspólnoty politycznej – państwa. March i Olsen nazywają to, z jednej strony, wizją integracyjną, a z drugiej – wizją agregacyjną. – To znaczy? – W wizji agregacyjnej wola ludu jest odczytywana w prosty sposób – poprzez odczytanie istniejących, i tym samym doraźnych, preferencji żyjących obywateli. Zawarty jest też wyraźny mechanizm rozstrzygania, czyja wola jest realizowana – po prostu wola większości. To jest podejście, które w innym języku nazywane jest podejściem liberalnym. Państwo jest stowarzyszeniem obywateli, służebnym wobec ich artykułowanych potrzeb. – A model integracyjny? – W modelu integracyjnym państwo jest czymś daleko większym. Jest wspólnotą również pokoleń przeszłych i przyszłych. Model ten przyjmuje, że ktoś musi myśleć o interesach nienarodzonych, czyli wola doraźna wyborców jeszcze nie rozstrzyga, jaki program ma być realizowany. Pojawia się więc idea pewnej misji, przekonanie, że obywatele mogą nie rozumieć tego, co jest interesem państwa, przyszłości, że trzeba ich uświadamiać, wychowywać. Krótko: jest w tym podejściu idea kurateli. – Jak te modele wpasowują się w obecną sytuację w Polsce? – Gdy spojrzymy na PiS, na Samoobronę, na LPR, to można łatwo doczytać się takiej właśnie integracyjnej wizji państwa, na użytek wyborczy nazywanej Polską solidarną. Samoobrona z całą pewnością od zawsze taką wizję podzielała. W jej frazeologii zawsze eksponowano, że to złe państwo nie zajmuje się ludźmi, jest jedynym odpowiedzialnym za wszystkie ich niepowodzenia. W PiS te idee były wyrażane nieco inaczej, ale równie mocno. Podobnie jest w LPR. Hasło troski o przyszłe pokolenia, o tożsamość narodową, kulturową… Nie warto prymitywizować tego podziału. – Ale warto zapytać, kto i na jakiej zasadzie ma być wyrazicielem woli przyszłych pokoleń. – To pytanie zadają zwolennicy wizji państwa agregacyjnego. Argumentują, że każdy, kto ignoruje wolę obecnych obywateli, a odwołuje się do jakiejś przyszłości, może zagrażać fundamentom państwa. Bo kto ma moc określania przyszłych interesów obywateli, co jest dobre, a co złe dla konkretnego człowieka i dla wspólnoty? Czyż nie jest lepsze praktyczne podejście – uznajmy preferencje żyjących obywateli, bo oni przecież mają dzieci, ich preferencje nie są jedynie doraźne, też myślą o przyszłości, pamiętają o przodkach? Natomiast w praktyce życia społecznego te dwa procesy, integracyjny i agregacyjny, przeplatają się, współistnieją. I obserwujemy cykliczne zmiany, że raz w społeczeństwie większym powodzeniem cieszą się jedne idee, innym razem drugie. – A w Polsce? – Od roku 1989 do niedawna dominowały procesy agregacyjne, czyli – nieco upraszczając – liberalne. Teraz PiS, Samoobrona i LPR reprezentują nurt

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2006, 2006

Kategorie: Wywiady