Kadrowcy

Kadrowcy

PHOTO: STANISLAW KOWALCZUK / EAST NEWS. 12 / 10 / 2013 WARSZAWA NA ZAMKU KROLEWSKIM W WARSZAWIE PO RAZ TRZYNASTY PRZYZNANO NAGRODY TOTUS - OKRESLANE JAKO"KATOLICKIE NOBLE" N/Z: ABP. JOZEF KOWALCZYK PRYMAS POLSKI

Jak zniszczyli polski Kościół Polski Kościół od pontyfikatu Jana Pawła II bezwzględnie opiera się na zasadzie „kadry decydują o wszystkim”. Zapowiedzią takiego kursu było już namaszczenie przez kard. Stefana Wyszyńskiego na swojego następcę biskupa bez właściwości, własnego sekretarza – Józefa Glempa. Ale on przynajmniej sprawiał wrażenie wierzącego i pobożnego. Potem było już tylko gorzej, nudniej i bezbarwniej. Dwóch nijakich ludzi, Józef Kowalczyk i Stanisław Dziwisz, zostało więc kościelnymi kadrowcami 40-milionowego kraju w środku Europy na prawie pięć dekad. Sami w sobie bierni, ale wierni, dodreptali do szczytów kościelnej kariery, jeden jako nuncjusz, prymas, arcybiskup gnieźnieński, drugi – kardynał i metropolita krakowski. Przez cały ten czas zasilali Kościół podobnymi sobie. Kowalczyk wyświęcił osobiście 12 biskupów, w konsekracji kolejnych 10 brał udział, a do 80% wszystkich nominacji się poczuwał. W tej masie biskupiej nikt się niczym nie wyróżniał, niczego nie podważał, nie krytykował, nie zadawał pytań, nie pisał ważnych książek, nie głosił znaczących kazań, nie zabierał głosu, kiedy należało, a kiedy zabierał, to nie było czego słuchać ani o czym myśleć; pomnażał majątek i wpływy, a gdy trzeba było, milczał lub krętaczył i umywał ręce. Mówi o tym wprost ks. prof. Andrzej Kobyliński: „Polski episkopat ma twarz prymasa Kowalczyka (był prymasem w latach 2010-2014 – przyp. red.). I przez kilka najbliższych dziesięcioleci jego ludzie będą mianować nowe pokolenia podobnych sobie biskupów”. Przez dekady podsuwali papieżowi kandydatury, potem papiery do podpisu, a on podpisywał i nie pytał. Kościół jest w kryzysie, coraz mniej osób w Polsce można nazwać wierzącymi i praktykującymi. Wskaźniki są bezlitosne – tak źle jeszcze nie było, dzieciaki masowo wypisują się z religii, powołań nie ma, tylko majątek i ambicje polityczne rosną. Wygląda na to, że nadchodzi czas na wypicie piwa, którego nawarzyli „kapciowy” z nuncjuszem. Podobnie jak to było w USA, Irlandii, Chile, katalizatorem możliwych radykalnych zmian takiego stanu rzeczy może być wątek ukrywania pedofilii przez hierarchów, a także ich osobista odpowiedzialność za podobne czyny. W USA całe diecezje bankrutowały, gdy zasądzano odszkodowania dla skrzywdzonych. A kiedy chodzi o majątek i pieniądze Kościoła – żarty się kończą. Watykan rzutem na taśmę, tuż przed zgonem 97-letniego kard. Henryka Gulbinowicza w 2020 r., zakomunikował, że odebrano mu prawo do nabożeństwa pogrzebowego w katedrze i pochówku w katedrze. Czy do Gulbinowicza dotarło, co mu odczytano przy łóżku szpitalnym? Nie wiadomo, był już w fatalnym stanie. A było to wydarzenie bez precedensu, pierwszy taki wyrok kanoniczny na polskiego biskupa. Gulbinowicz zaś jest ważny w tej historii od samego początku aż do dzisiaj. W czerwcu br. przybył do Polski specjalny wysłannik papieża Franciszka kard. Angelo Bagnasco, emerytowany arcybiskup Genui, były przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch. Nuncjatura w Warszawie w oficjalnym komunikacie przyznała, że „celem wizyty była weryfikacja sygnalizowanych zaniedbań kard. Dziwisza”. W październiku do Rzymu na wezwanie papieża pojedzie cały episkopat Polski. I choć sam episkopat w oficjalnym komunikacie zapewnia, że „podstawowym celem wizyty ad limina Apostolorum jest umocnienie jedności między biskupami a Katedrą św. Piotra”, wiadomo, że krytyczny raport na temat działań polskich hierarchów przygotował dla Franciszka nuncjusz abp Salvatore Pennacchio. Standardowo biskupi mają pół roku na przygotowanie się do takiej wizyty i do złożenia wyjaśnień. Tym razem dostali o połowę mniej czasu. W powietrzu wisi scenariusz chilijski: przed trzema laty, po krytycznym raporcie papieskiego wysłannika, Franciszek wezwał do Rzymu cały episkopat i wówczas wszyscy biskupi, co do jednego, podali się do dymisji – biorąc odpowiedzialność za zaniedbania. Polski kontekst tuszowania przestępstw i nadużyć o charakterze seksualnym wobec dzieci ma w sobie bombę z opóźnionym zapłonem. To odpowiedzialność najbliższych współpracowników Jana Pawła II oraz, co już dzisiaj bezsprzeczne, jego samego – świętego Jana Pawła II. Wśród hierarchów ponoszących główną odpowiedzialność za proceder ukrywania przestępstw i przestępców w sutannach są dwaj najbliżsi Janowi Pawłowi II ludzie Kościoła: kard. Dziwisz i były nuncjusz apostolski Kowalczyk. Abp Kowalczyk od miesięcy jakby zapadł się pod ziemię, jest nieuchwytny i nieobecny. Najprawdopodobniej zaszył się w swoim luksusowym watykańskim mieszkaniu. Kiedy wcześniej trwała watykańska procedura przeciw abp. Józefowi Wesołowskiemu, który został wydalony ze stanu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 38/2021

Kategorie: Kościół