Atak abp. Gądeckiego na niemiecki Kościół jest tylko przykrywką. Tak naprawdę to krytyka Franciszka
1.
Abp Stanisław Gądecki, przewodniczący polskiego episkopatu, postanowił, że będzie kopał się z koniem. Jak zazwyczaj kończą się takie harce, doskonale wiemy. Metropolita poznański napisał list do papieża Franciszka, w którym krytykuje kondycję niemieckiego Kościoła (niektórzy powiedzą, że pochyla się nad nią z troską). Chodzi o drogę synodalną, którą realizuje obecnie Kościół u naszych zachodnich sąsiadów. Abp Gądecki nie kryje, że proces rozmowy i wnioski, które wyciąga z niego niemiecki Kościół, nie przypadły mu do gustu. Ba, w liście do Franciszka, będącym de facto donosem na niemieckich biskupów, hierarcha wprost pisze, że nie można dopuścić do sytuacji, by synod został „zmanipulowany i wykorzystany do autoryzacji niemieckich tez, otwarcie sprzecznych z nauczaniem Kościoła katolickiego”. Mówiąc wprost, by ewentualna niemiecka herezja rozlała się na cały Kościół.
Można oczywiście brać za dobrą monetę troskę abp. Gądeckiego o niemiecki katolicyzm. Można, gdyby nie fakt, że polski Kościół, na którego czele stoi metropolita z Poznania, znajduje się w głębokim kryzysie. Przywołam tylko kilka jego symptomów. Zamykane są seminaria duchowne, gdyż brakuje powołań. Młodzi ludzie masowo rezygnują z uczestnictwa w lekcjach religii. Opublikowane ostatnio dane ze spisu powszechnego pokazują, że Kościół od roku 2011 stracił ponad 6 mln wiernych. Wtedy przynależność do katolicyzmu deklarowało aż 87% ogółu populacji. W roku 2021 odsetek ten spadł do 71%. Kościół w Polsce nie rozliczył się ze skandali pedofilskich, a dodatkowo targają nim inne skandale obyczajowe, jak choćby ten w Dąbrowie Górniczej, gdzie na jednej z plebanii doszło do homoseksualnej orgii. Tak czy inaczej, zanim abp Gądecki zabierze się do naprawiania niemieckiego Kościoła, powinien się zająć Kościołem w Polsce.
Sęk w tym, że atak polskiego hierarchy na niemiecki Kościół jest jedynie przykrywką. Tak naprawdę w sposób zakamuflowany abp Gądecki krytykuje papieża Franciszka. A przede wszystkim to, jak Stolica Apostolska przeprowadziła październikową, pierwszą odsłonę synodu o synodalności w Rzymie. Spotkania biskupów i – o zgrozo – świeckich z całego świata, którzy zastanawiali się nad kondycją współczesnego katolicyzmu. A szczególnie nad jego źródłami. Cóż zatem nie podobało się abp. Gądeckiemu w sposobie obrad rzymskiego synodu? I dlaczego zamiast otwartej krytyki papieża Franciszka zdecydował się na krytykę niemieckiej drogi synodalnej?
2.
Odpowiedzi na te pytania nie znajdziemy w liście arcybiskupa do papieża. Znajdziemy je natomiast w rozmowie, którą z szefem polskiego episkopatu przeprowadziła Katolicka Agencja Informacyjna. Tu hierarcha jest bardziej wylewny. Być może dlatego, że znajduje się na swoim gruncie, a więc czuje się bezpiecznie. Żali się wobec tego dziennikarzom, że na rzymskim synodzie „wymogiem było słuchanie rozmówcy bez uprzedzeń i niewdawanie się w polemikę”. A to, jak przekonuje dalej Gądecki, sprawiło, że „nie było okazji do autentycznej rozmowy”. W skrócie: nasz arcybiskup jest raczej przyzwyczajony do mówienia, ba, wygłaszania i oznajmiania tez, mógł więc czuć się mało komfortowo w sytuacji, gdy poproszono go o posłuchanie, jak swoją wiarę przeżywają katolicy z innych części świata. Także w sposób, który – zdaniem abp. Gądeckiego – jest niekatolicki.
Zrozumiałe zatem, że gdy metropolita poznański słuchał tych wszystkich herezji wygłaszanych przez biskupów choćby z krajów zachodnich na temat miłosierniejszego traktowania osób żyjących w związkach niesakramentalnych czy osób LGBT+, chciał reagować, wykrzyczeć swoim kolegom po fachu w twarz, że sprzeniewierzają się katolickiej doktrynie i dziedzictwu św. Jana Pawła II. Dlatego zasugerował nawet, że Sekretariat Stanu, który ustalił reguły rozmowy, manipuluje debatą. Kłopot polega na tym, że Sekretariat Stanu jest narzędziem papieża – nie tylko działa na jego zlecenie, ale też w sposób ścisły realizuje zamierzenia i politykę Franciszka. Dlatego abp Gądecki, jak napisałem na początku, podjął ryzyko kopania się z koniem.
Ale za tą zawiłą, przypominającą zakulisowe walki z serialu „House of Cards” grą polityczną, w której abp Gądecki chce pokazać niezadowolenie z kierunku polityki papieża, uderzając przy okazji w niemiecki Kościół i narażając na szwank nasze dobre relacje, stoi głęboko fałszywa wizja Kościoła i jego rozwoju.
Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 49/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym
Fot. PA/East News
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy