Nowe centrum walki z islamskim terroryzmem Ubiegłoroczne sukcesy w starciach z ISIS, zwłaszcza odbicie fortecy islamistów w syryjskiej Rakce i znacznych terenów Syrii i Iraku, należały do największych osiągnięć koalicji walczącej z Kalifatem. Okazały się jednak za słabe, by organizację tę zlikwidować. Jeszcze w trakcie ofensywy oddziałów irackich, wspieranych przez wojska NATO, światu objawiło się ISIS w wydaniu południowoazjatyckim, obejmując kontrolę nad kilkoma miastami na Filipinach. Eksperci i znawcy tematu, np. dr Antonia Ward z europejskiego oddziału RAND Corporation, ostrzegali też przed migracją islamistów do Afryki. Jak pisze dr Ward, ten kierunek był dość oczywisty dla ISIS nie tylko z powodu pokrewieństwa religijnego i (do pewnego stopnia) językowego z krajami Maghrebu. Przeprowadzka Kalifat przeniósł się w znacznej części do Afryki głównie dlatego, że nic nie stanęło na jego drodze. Słabe, miejscami wręcz nieistniejące struktury państwowe, niewystarczająca obecność sił krajów europejskich czy Unii Afrykańskiej, nieszczelne granice – to wszystko sprawiło, że islamiści rozpoczęli długi marsz na południe. Dziś ich wpływy sięgają daleko poza wcześniej kojarzoną z terroryzmem Afrykę Północną i wybrzeża Morza Śródziemnego. Nowy Kalifat rozciąga się od Somalii na wschodzie niemal nieprzerwanie aż do atlantyckich wybrzeży Senegalu i Nigerii na zachodzie kontynentu. W wielu z tych miejsc ekspansja islamistycznego terroryzmu była nie tylko możliwa, ale wręcz ułatwiona dzięki lokalnym bojówkom, które z czasem stały się „podwykonawcami” ISIS. W dużej mierze właśnie taką strukturą jest Asz-Szabab, grupa kontrolująca dużą część Somalii, w tym stolicę, Mogadiszu. Asz-Szabab to wprawdzie organizacja rdzenna, ale już od 2011 r. na stałe weszła do światowej grupy organizacji terrorystycznych, deklarując pełne posłuszeństwo wobec afgańskiego przywództwa Al-Kaidy. Działanie pod auspicjami większej sieci terrorystycznej ułatwiało somalijskim islamistom zdobywanie broni czy przechodzenie szkolenia w bazach Al-Kaidy. Przede wszystkim ten hołd lenny dawał im dostęp do przechwytywanych informacji wywiadowczych o wymierzonych w nich akcjach. Do takich należała operacja „Ocean Indyjski” przeprowadzona w 2014 r. przez szczątkowe, ale wciąż walczące z terrorystami władze federalne, wspierane przez siły amerykańskie. Celem operacji było zlikwidowanie punktów rekrutacyjnych Asz-Szabab na somalijskiej prowincji i wyeliminowanie ścisłego przywództwa grupy. I choć kilka tygodni później amerykański samolot bezzałogowy zabił lidera Asz-Szabab Mukhtara Abu Zubaira, grupa utrzymała niemal pełną kontrolę nad Mogadiszu i innymi ważnymi ośrodkami miejskimi. Siatka powiązań Nic dziwnego, że gdy rolę światowego przywódcy w ruchu terrorystycznym zaczęło przejmować Państwo Islamskie, Asz-Szabab musiała wziąć pod uwagę zmianę orientacji i patrona. W przeciwieństwie do Al-Kaidy bowiem ISIS rosło w siłę prawie że w bezpośrednim sąsiedztwie Somalii, po drugiej stronie Zatoki Adeńskiej, i w każdej chwili mogło przejąć kontrolę nad Mogadiszu. Dlatego już w 2015 r. obie grupy zawarły strategiczny sojusz, a jeden z liderów Asz-Szabab, szejk Abulqadir Mumin, opuścił szeregi swojej organizacji i przeszedł do ISIS. Ślady współpracy z Kalifatem były widoczne również w ubiegłorocznym ataku na centrum handlowe Westgate w Mogadiszu, w wyniku którego zginęło ponad 350 osób, a kilkaset odniosło dotkliwe obrażenia. Wprawdzie bezpośrednio za zamach odpowiadali terroryści z Asz-Szabab, ale jak twierdzi Mohamed Haji Ingiriis, Somalijczyk z pochodzenia, analityk ds. bezpieczeństwa pracujący w londyńskim King’s College, sprawców zamachu najpewniej wyszkolili Nigeryjczycy z Boko Haram. Ta ostatnia grupa jest już niemal bezpośrednią frakcją ISIS w Afryce Zachodniej. Nakreślona tu siatka powiązań pokazuje, że mimo pozornej walki o dominację w regionie, islamscy terroryści ściśle współpracują. Co więcej, jak pisze w swoich analizach Ali Bakr, ekspert ds. terroryzmu islamskiego z think tanku Future for Advanced Research and Studies w Abu Zabi, Asz-Szabab w Afryce Wschodniej jest teraz silniejsza niż Al-Kaida i ISIS razem wzięte na terenach Azji i Bliskiego Wschodu. Dlatego współpraca z Somalijczykami może być kluczowa w ewentualnym odrodzeniu się Państwa Islamskiego w Afryce. Kolejnym przyczółkiem ISIS w Afryce powoli staje się Tunezja. Nie w sensie dosłownym, bo Kalifat nie prowadzi tam szeroko zakrojonych operacji terrorystycznych ani nie kontroluje dużych połaci kraju. Zdecydowanie jednak Tunezja należy do ważniejszych miejsc rekrutacji nowych ochotników. Jak ocenia Ali Bakr, jeszcze gdy Państwo Islamskie kontrolowało dużą część terytoriów Syrii i Iraku, co roku