Przywódca Serbów bośniackich schwytany po 13 latach. Czy generał Mladić będzie następny? Był jednym z animatorów krwawej wojny w Bośni. Marzył o Wielkiej Serbii, drwił z międzynarodowych dyplomatów, wydawał okrutne rozkazy. W 1995 r. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze oskarżył go o 11 przypadków ludobójstwa, zbrodni przeciwko ludzkości oraz przestępstw przeciw prawom wojny. Zgodnie z aktem oskarżenia, serbski psychiatra Radovan Karadżić ponosi odpowiedzialność za śmierć 75 tys. osób cywilnych, 417 masakr i rzezi, 378 obozów koncentracyjnych dla jeńców muzułmańskich i chorwackich oraz za 98 masowych grobów. Nawet wśród nacjonalistów serbskich bardzo niewielu wypowiada się w jego obronie. Karadżić długo pozostawał nieuchwytny. Przypuszczano, że ukrywa się w jaskiniach i klasztorach na pograniczu Bośni, Serbii i Czarnogóry, w której się urodził. Niektórzy zapewniali: „Karadżić wymyka się obławom w stroju prawosławnego mnicha lub kapłana”. Niespodziewanie 21 lipca władze serbskie poinformowały, że poszukiwany od 13 lat zbrodniarz wojenny został tego dnia aresztowany w autobusie nr 83 (nowa linia z Belgradu do Brukseli). Być może były prezydent Republiki Serbskiej usiłował uciec za granicę. Właściwie poszukiwano byłego dowódcy armii Serbów bośniackich, także oskarżonego w Hadze o zbrodnie wojenne, gen. Ratka Mladicia. Agenci serbskich służb specjalnych BIA obserwowali pomocników Mladicia, jednak zamiast na generała wpadli na Karadżicia. Ten ostatni przedstawia przebieg wydarzeń w inny sposób. Jechał autobusem 73 z przedmieścia Nowy Belgrad, w którym mieszkał, do Batajnicy. Stamtąd zamierzał udać się do miejscowości wypoczynkowej Vrnik na kilkudniowy urlop. Zabrał ze sobą kąpielówki i czepek. Zatrzymany został już 18 lipca – agenci BIA błyskawicznie naciągnęli mu czapkę na głowę, tak że nie mógł ich widzieć. Potem musiał spędzić trzy dni zamknięty w pokoju. Opowieść Karadżicia nie jest całkowicie nieprawdopodobna – być może wśród serbskich tajnych służb doszło do sporów, co zrobić z niezwykłym więźniem. Niewykluczone też, że premier Mirko Cvetković pragnął zyskać czas do przygotowań na wypadek ewentualnych manifestacji zwolenników Karadżicia. Rzeczywiście do nich doszło, ale przeciwko aresztowaniu „serbskiego bohatera” demonstrowało tylko około 250 „wiecznie wczorajszych”. Policja poskromiła ich bez trudu. Na serbskim społeczeństwie, czy to w Serbii, czy też w Bośni, upadek dawnego prezydenta nie zrobił większego wrażenia. Obecne władze autonomicznej Republiki Serbskiej w Bośni odetchnęły z ulgą, gdy ich poprzedni prezydent znalazł się za kratami. Być może gdy ten numer „Przeglądu” trafi do rąk czytelników, Radovan Karadżić będzie już lokatorem celi więzienia w Hadze. Opowieści o kryjówkach w grotach i klasztorach czy o licznej straży przybocznej „bin Ladena Europy”, jak międzynarodowi dyplomaci nazywali często Karadżicia, okazały się bajkami. Psychiatra mieszkał sobie spokojnie na nowoczesnym przedmieściu stolicy Nowy Belgrad. Zapuścił białą brodę i włosy, nosił okulary ŕ la John Lennon. Rzadko kto mógł rozpoznać w nim prezydenta z Pale (serbskiej miejscowości narciarskiej pod Sarajewem), który butnie przyjmował zagranicznych dyplomatów, usiłujących przerwać koszmarną rzeź na Bałkanach. Występował pod fałszywym nazwiskiem jako Dragan (lub David) Dabić. Pracował w klinice, gdzie uważany był za specjalistę od medycyny alternatywnej. Jako ekspert od „kwantum ludzkiej energii” pisał artykuły do czasopisma „Zdrowe Życie”. W maju wystąpił na seminariach w Belgradzie i Smederevie, poświęconych problemom zdrowego życia. Czuł się bardzo pewnie, nie spodziewał się aresztowania. Mimo że miał żonę Liliannę, znalazł sobie nową partnerkę, imieniem Mila. Radovan Karadżić urodził się w czerwcu 1945 r. we wsi Petrijca w górach Durmitor w Czarnogórze. Wraz z rodziną przybył w 1960 r. do wieloetnicznego Sarajewa, stolicy Bośni. Nie lubił tego miasta, bo miejscowi uważali go za wieśniaka. Studiował medycynę, specjalizował się w psychiatrii. Uważany był za eksperta od neuroz i depresji. Często chełpił się (dodajmy, że miernym) talentem poetyckim. Raczej żałosne i często ponure wiersze opatrywał tytułami „Szalona włócznia” czy też „Mroczne bajki”. Snuł też apokaliptyczne wizje przyszłości, kiedy to „Sarajewo zapłonie jak kościelna świeca”. W połowie lat 80. został skazany za sprzeniewierzenie publicznych pieniędzy, ale nie poszedł do więzienia. Podsyciło to plotki o powiązaniach dr. Karadżicia z serbskimi służbami specjalnymi. Polityczną karierę rozpoczął w 1989 r., jako współzałożyciel Serbskiej
Tagi:
Jan Piaseczny









