Katar na razie tylko w marzeniach

Katar na razie tylko w marzeniach

Na skutek fanaberii byłego prezesa trwa najdroższy eksperyment w historii polskiej piłki nożnej Kiedy 20 stycznia 2021 r. portugalski szkoleniowiec Paulo Sousa został selekcjonerem futbolowej reprezentacji Polski, do wykonania dostał jedno zadanie – wprowadzenie ekipy biało-czerwonych do finałów mistrzostw świata w Katarze w 2022 r. Z góry założono, że naszą grupę eliminacyjną wygrają Anglicy, a my zajmiemy pewne drugie miejsce. Zajęliśmy, ale już nie tak pewnie, na skutek wpadki 1:2 w ostatniej konfrontacji z Węgrami. Sami sobie napytaliśmy biedy. Nie będziemy rozstawieni w barażach – zagramy z teoretycznie silniejszym rywalem na wyjeździe. Będzie nim ktoś z szóstki: Włochy, Portugalia, Szkocja, Walia, Rosja i Szwecja. Losowanie dwustopniowych baraży już 26 listopada w Zurychu. A po nim przyjdzie nam czekać do marca, by poznać smak piwa, którego nawarzył, zmieniając selekcjonera, Zbigniew Boniek. Paulo Sousa pod ostrzałem Już w kwietniu tego roku pisaliśmy na łamach PRZEGLĄDU m.in., że „następcom Brzęczka trzeba słono płacić. Portugalski selekcjoner pobiera ponad 320 tys., jego zagraniczny sześcioosobowy sztab niemal 370 tys. zł. Nasza federacja jest bogata, ale 1 mln zł w skali miesiąca to i dla niej znaczący wydatek. Na domiar złego są to nakłady na przyśpieszoną naukę. (…) Gołym okiem widać było podczas marcowych meczów, że Sousa dopiero poznaje polskich zawodników. (…) Prezes PZPN, marnując czas od listopadowego końca Ligi Narodów do zaskakującej wymiany selekcjonera dopiero w połowie stycznia, nie dał szansy Portugalczykowi nawet na szczegółowe przegadanie niuansów nowej taktyki z zawodnikami. (…) Boniek nie ułatwił startu Portugalczykowi, dodając mu do sztabu polskich trenerów (złośliwi twierdzą, że jako niespełniony szkoleniowiec sobie zarezerwował udzielanie podpowiedzi). (…) Sousa wiele ruchów wykonuje po omacku. A przynajmniej można było odnieść wrażenie, że co prawda w samolocie z polską kadrą leci pilot, ale nie dość, że przejął stery dopiero w trakcie lotu, to wcześniej był kapitanem na tupolewie, a przyszło mu kierować embraerem. I niby ma pojęcie o dowodzeniu załogą, tylko procedury są odmienne od tych, które poznawał na symulatorze lotu”. Ciekawymi spostrzeżeniami podzielił się w internecie znany telewizyjny komentator Maciej Iwański: „W stulecie piłkarstwa polskiego, na PGE Narodowym im. Kazimierza Górskiego, biało-czerwoni poczęstowali nas wszystkich zakalcem. Lubiliśmy powtarzać, że Narodowy ma swoją magię, cieszyliśmy się z ponad siedmiu lat bez porażki u siebie w Warszawie. I jestem pewien, że miano to najważniejszy polski stadion zachowałby na dłużej, gdyby nie błędy Paula Sousy. Tymczasem Portugalczyk od początku pracy dla PZPN zachowuje się, jakby grał w Football Managera. Nie jest to jak dotąd »top«, który obiecywał, zatrudniając go, Zbigniew Boniek. Średnią punktów ma identyczną jak Franciszek Smuda, ale jest gorszy od Waldemara Fornalika, Adama Nawałki i Jerzego Brzęczka (sic!). Za to mamy nieustanne roszady w składzie, kombinatorykę najwyższego stopnia. Mieliśmy pożegnanie Łukasza Fabiańskiego, bo Sousa oznajmił, że cokolwiek się zdarzy, będzie bronił Szczęsny. Doceniając klasę sportową bramkarza Juve, ale i pamiętając kilka jego spotkań na wielkich turniejach, zastanawiam się, czy było warto odsunąć Łukasza, na którego zawsze mogliśmy liczyć? Owszem, zremisowaliśmy w tym roku z Hiszpanami i Anglikami i chwała wspaniale zmobilizowanej drużynie (i Sousie!) za tamte mecze. Tak jednak jak mistrzostwo wygrywa się spotkaniami z dołem tabeli, tak my nie wyżywimy się tymi remisami. Fakty są dla Sousy brutalne. Wygrał sześć meczów, ale tylko z Andorą, Albanią (bardzo szczęśliwie w Warszawie) i San Marino. Cokolwiek by mówić, piłka nożna to gra na wynik. Tych nie ma. Czekamy na baraże. Sousa znowu pokazał, że nie rozumie pewnych uwarunkowań. Jakich? Powtórzę się, że nie pracuje w klubie. Piłka reprezentacyjna jest prostsza taktycznie od klubowej, musi bazować na zgraniu, powielaniu kilku schematów i co do zasady czas powinien pracować na jej korzyść. Tymczasem po niemal roku pracy i 15 meczach mamy chaos i zmiany, zmiany, zmiany. Selekcjoner pomylił się kolejny raz, uznając, że z Węgrami u siebie nie przegramy, co przecież spowodowało utratę rozstawienia i konieczność gry w barażach chociażby z Włochami czy Portugalią… Powtórzę, remisy z Hiszpanią i Anglią to miłe wspomnienie, ale 13 pozostałych występów pod wodzą Sousy stawia jego pracę pod znakiem zapytania. Rotacji jest za dużo, podobnie jak nieuzasadnionego poczucia wyższości nad teoretycznie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 48/2021

Kategorie: Sport