Reprezentacja, czyli kompromitacja

Reprezentacja, czyli kompromitacja

Santosowi już podziękowano. Kto go zastąpi?

Kiedy 24 marca tego roku na stadionie w Pradze polscy piłkarze stracili pierwszą bramkę w 27. (!), a drugą w 129. sekundzie i na inaugurację eliminacji Euro 2024 przyszła przegrana 1:3 z Czechami, wydawało się, że gorzej być nie może. A jednak w meczu z Mołdawią dokonali karkołomnego wyczynu, pozwalając gospodarzom na strzelenie trzech goli. Jakby tego było mało, w Tiranie występ przeciwko Albanii zakończył się porażką 0:2. Stało się oczywiste, że dni Fernanda Santosa na posadzie selekcjonera są policzone – podziękowano mu za pracę 13 września.

Natychmiast ruszyła giełda, na której pojawiły się znane nazwiska: Adama Nawałki (66 lat), który był selekcjonerem w latach 2013-2018 (finały ME 2016 i MŚ 2018); Macieja Skorży (51), pracującego od 2022 r. w japońskim klubie Urawa Red Diamonds, a mającego na koncie wiele trenerskich sukcesów w kraju, w latach 2018-2020 selekcjonera reprezentacji olimpijskiej Zjednoczonych Emiratów Arabskich; Jana Urbana (61), od 18 marca 2023 r. ponownie trenera Górnika Zabrze, przez lata związanego z Osasuną Pampeluna; Marka Papszuna (49), znanego i cenionego za sukcesy w Rakowie Częstochowa; Michała Probierza (51), od lipca 2022 r. selekcjonera reprezentacji Polski U-21, a w latach 2008-2011 i 2014-2017 pracującego w Jagiellonii, co może mieć znaczenie przy podejmowaniu decyzji przez prezesa Kuleszę, który pochodzi z Białegostoku. Najwyżej notowani są dwaj ostatni – decyzja zapadnie 20 września.

Kapitan na cenzurowanym

Jeszcze zanim doszło do nieszczęsnych wrześniowych meczów, Robert Lewandowski udzielił obszernego wywiadu Mateuszowi Święcickiemu (Eleven Sports i portal Meczyki.pl). Wypowiedział się w nim o grze w Barcelonie, aferze premiowej w reprezentacji Polski, samej kadrze i braku jej osobowości. Uderzył też w PZPN. Najlepszy polski piłkarz ostatnich lat postanowił oswoić nas z myślą, że nosi się z zamiarem zakończenia reprezentacyjnej kariery. Tak należy odczytywać to, co usłyszeliśmy. Nie znamy intencji kapitana, ale jedno jest pewne – zamiast załagodzić sytuację i uspokoić nastroje, dorzucił do pieca. Komentarzy i polemik z różnych kręgów futbolowego światka nie brakowało.

Radosław Kałużny („Polski Sport”): „Zastanawiam się, czy on sam wpadł na ten pomysł, czy ktoś średnio mądry mu podpowiedział, by wrzucić granat do szamba i odkurzyć aferę z premiami, która już przyschła i nikt o niej nic nie mówił. Najlepszym momentem na wyjaśnienie i zamknięcie tematu był dzień, dwa po wywiadzie Skorupskiego, a jeszcze lepiej po powrocie reprezentacji z Kataru. A tu po ośmiu miesiącach mamy niby jakieś wyjaśnienie, a ewidentnie bardziej ugranie czegoś na swoją korzyść. Kiedy przychodziły trudne momenty i »osobowość« była najbardziej potrzebna – jak choćby z premiami – nie było ani Roberta, ani opaski. Swego czasu osiągnął cel i na kapitańskim mostku zastąpił Jakuba Błaszczykowskiego. Ale bez dwóch zdań Błaszczykowski był zdecydowanie lepszym kapitanem i dowódcą”.

Kamil Kosowski (w felietonie w „Przeglądzie Sportowym”): „Robert kilka razy w tej rozmowie apelował o klasę, ale w pewnych momentach podczas wywiadu zabrakło jej także kapitanowi. Istnieją inne sposoby, aby rozwiązywać problemy wewnątrz kadry niż przy pomocy mediów”.

Łukasz Piszczek (Sport.pl): „Zastanawiam się, czym naprawdę kierował się Robert, udzielając tak mocnego wywiadu w takim momencie, czyli tuż przed zgrupowaniem. Moim zdaniem mogło chodzić o wstrząs, bowiem wokół drużyny narodowej i PZPN w ostatnim czasie nie działo się dobrze. A co do »braku osobowości w kadrze« może nie szedłbym tak daleko, bo on też jest częścią drużyny, jest kapitanem”.

Zbigniew Boniek (Sport.pl): „Nie rozumiem, po co ten wywiad był Robertowi potrzebny. Lewandowski, będąc najlepszym zawodnikiem, powinien »przytulać« młodych piłkarzy, zapoznać ich z pewnymi rzeczami, być z nimi. Z tego, co się mówi, ostatnio Robert jest wycofany. Trening, prywatne sprawy…”.

Tomasz Hajto (Prawda Futbolu): „Nie jest to czas i miejsce, żeby przed tak ważnymi meczami robić awanturę. Mnie by to trochę zabolało, jakby padły takie słowa. Robert też jest częścią tej drużyny, jest kapitanem. Jeśli ma coś takiego do powiedzenia, to powinien to powiedzieć w szatni. On też jest przecież odpowiedzialny za charakter reprezentacji”.

Włodzimierz Lubański („Super Express”): „Może należy zacząć właśnie od atmosfery w drużynie. Jeśli nie jest dobra i nie ma jedności w drużynie, odbija się to na wynikach. Reprezentacja kraju powinna być jednością na boisku i w szatni. Przez wiele lat byłem kapitanem drużyny pana Kazimierza Górskiego i wiem, jaka jest rola kapitana na boisku i poza nim. Musi być zaangażowany również w sprawy pozasportowe. Dobrą atmosferę kapitan musi utrzymać m.in. przez rozmowy z pozostałymi zawodnikami. Ten wywiad i słowa Lewandowskiego były niepotrzebne”.

Prosta taktyka – „laga na Robercika”.

Już kilka lat temu pisaliśmy, że nasz gwiazdor przestał sobie radzić ze swoim statusem. Objawiało się to m.in. tym, że nie stawiał siebie i kolegów z kadry na równym poziomie, rzekomo patrzył na kolegów z góry. Wśród kadrowiczów zrodziło się nastawienie: skoro jesteś taki dobry, pokaż to na boisku.

Robert Lewandowski (ElevenSports – Meczyki.pl.): „W drużynie jest miejsce dla czterech, pięciu liderów, którzy w pewnych momentach obudzą zespół. Odpowiedzialność musi spoczywać także na innych. Nie tylko na mnie. Gdy ktoś prosił mnie o radę, nigdy nie zdarzyło się, żebym odpowiedział: »Nie mam czasu« albo »Jutro«. Były przypadki, że piłkarze do mnie podchodzili, ale teraz tego nie robią i jest to dla mnie zastanawiające”.

Zastanawiające, ale RL9 nie zrobił prawie nic, by zmienić taki stan rzeczy. Można powiedzieć, że pełni funkcję kapitana dla osobistego splendoru. Nigdy nie zdradzał cech przywódczych i nie umie zmobilizować kolegów do zażartej walki. Coraz więcej kibiców dostrzega, że brakuje podczas meczu, a czasem już po spotkaniu, takiej reakcji z jego strony, która pomogłaby drużynie, poniosłaby zespół. On jest najbardziej potrzebny drużynie w kryzysowych momentach, bo jak na boisku wszystko dobrze się układa, to każdy zawodnik sobie poradzi. Lider jest od brania ciężaru na swoje barki, gdy inni nie są w stanie.

Wyłania się tu jeszcze inna kwestia. Piłkarz Barcelony nie jest integralną częścią tej grupy. Najlepszy strzelec w historii reprezentacji ani za bardzo nie garnie się do integracji z drużyną, ani drużynie specjalnie na tym nie zależy. Z racji swoich dokonań nie musi oczywiście wkradać się w niczyje łaski. Ale z racji pełnienia funkcji kapitana powinno mu zależeć na dobru drużyny, a nie na swoim. To jedna z tajemnic, dlaczego, gdy wychodzimy na murawę, nie gramy, tylko przegrywamy. A jaka jest taktyka? Przedstawił ją zasłużony reprezentant Kamil Glik. Pod jednym z postów piłkarza na Instagramie pojawiła się prośba o taktykę. Glik odpowiedział: „Laga na Robercika”. Wypisz wymaluj pierwsza połowa spotkania z Albanią.

Warto sobie również uzmysłowić, że raczej wcześniej niż później przyjdzie pożegnać kilku „etatowych kadrowiczów”. To nieuchronny proces, czego dowiódł Grzegorz Krychowiak – już w 22. minucie meczu zarobił żółtą kartkę, a jeszcze w pierwszej połowie popisał się kuriozalnym zagraniem: po próbie strzału trafił piłką we własną rękę, a następnie w twarz. Całe szczęście, że nie doszło do samonokautu! W Tiranie recydywa – kolejna żółta kartka. Jedno jest pewne, panu Grzegorzowi już dziękujemy za 100 reprezentacyjnych występów. Piękny dorobek – wystarczy.

Prezesie Kulesza, art. 40 się kłania

Jakim wstrząsem dla niektórych wybitnych postaci sportu był wynik meczu w Tiranie, pokazuje fakt, że nie wytrzymał związany od lat z koszykówką Ludwik Miętta-Mikołajewicz. Na Facebooku napisał: „Po wczorajszej porażce reprezentacji Polski z Albanią nasunęły mi się, na gorąco, poniższe wnioski: 1. Polskim Związkiem Piłki Nożnej powinien kierować ktoś, komu, w przenośni, bliżej do muzyki symfonicznej niż do disco polo, 2. trenerem kadry powinien być Polak, znający polskie realia i polskich zawodników. Jest kilku młodych trenerów, wykształconych, otwartych na współczesną wiedzę, niekoniecznie o znanych nazwiskach i bogatej przeszłości piłkarskiej, którzy za niewspółmiernie mniejsze pieniądze niż Santos osiągnęliby lepsze rezultaty”.

Szef PZPN ma sporo na sumieniu, ale najbardziej do niego pasuje przyzwolenie na to, co się wyprawiało w samolocie wracającym z wyprawy do Kiszyniowa. Jak mawia były selekcjoner Wojciech Łazarek, „wieś tańczyła i śpiewała”. Może więc warto, panie Kulesza, wziąć pod uwagę sugestię Ludwika Mikołajewicza i zajrzeć do statutu PZPN. Chociaż ułatwię sprawę: art. 40 – Ustąpienie Prezesa PZPN. „W razie ustąpienia prezesa w okresie między walnymi zgromadzeniami delegatów, zarząd powierza jego obowiązki jednemu z wiceprezesów, który pełni je do czasu najbliższego walnego zgromadzenia, które dokonuje wyboru nowego prezesa związku”. Może warto skorzystać?

Jeden z wybitnych znawców futbolu powiedział mi: „Nawet najlepszy trener na świecie niewiele zdziała, jak ma takich przeciętnych zawodników”. Co racja, to racja, ale odnoszę wrażenie, że Santos nie do końca zdawał sobie sprawę, w co się pakuje.

Fot. Jacek Szydłowski/Forum

Wydanie: 2023, 38/2023

Kategorie: Sport

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy