Katastrofy lubią powracać

Katastrofy lubią powracać

Po trzęsieniu ziemi w L’Aquili czytałem opinie, że następne spodziewane jest ok. 40 km na północ. Amatrice leży 43 km na północ od L’Aquili Dr Paweł Wiejac – (ur. w 1961) sejsmolog w latach 1986-2014 pracownik Instytutu Geofizyki PAN, w latach 1996-2013 kierownik polskiej sieci sejsmologicznej. Rozbudował ją z pięciu do 14 stacji, zorganizował centralne opracowanie danych cyfrowych z całej sieci i włączył polskie stacje sejsmiczne do europejskiego systemu bieżącej wymiany danych. Autor lub współautor ponad 70 prac z dziedziny sejsmologii. Czy ubiegłotygodniowe tragiczne trzęsienie ziemi w środkowych Włoszech, w okolicach Amatrice, o sile 6,2 stopnia w skali Richtera, zaliczyłby pan do wielkich katastrof sejsmicznych? – To raczej problem mniejszej, lokalnej skali, a nie ogromne trzęsienie ziemi o sile większej niż 7,5 stopnia w skali Richtera. Przez teren środkowych Włoch, wzdłuż Apeninów, przechodzą granice płyt tektonicznych, płyty Adria (nazwa pochodzi od Adriatyku) i płyty afrykańskiej, gromadzące naprężenia, które co jakiś czas są uwalniane. Przypomnę rok 1997, gdy zatrząsł się odcinek na północy i ucierpiała wtedy bazylika w Asyżu. W 2009 r. trzęsienie ziemi dotknęło miejscowość L’Aquila w regionie Abruzzo. Miało ono siłę 5,8 i przyniosło śmierć ponad 300 osób. Czytałem wtedy opinie sejsmologów, że następne spodziewane jest ok. 40 km na północ od L’Aquili. Wydarzyło się 43 km na północ, czyli prognoza była bardzo precyzyjna co do miejsca, choć nie podawała czasu zaistnienia katastrofy. Można przyjąć, że na granicy tych płyt tektonicznych trzęsienia pojawiają się średnio co kilkanaście lat. Czyli katastrofy w tym rejonie będą się powtarzać? – Doświadczenie podpowiada, że tak, choć naprężenia na granicy płyt kiedyś pewnie się zmniejszą. Są one zresztą po obu stronach płyty Adria. Z jednej strony jest uskok apeniński, z drugiej – Chorwacja, Macedonia (przypomnijmy sobie Skopje), Albania i reszta Bałkanów. To sieć regionalna i zachodzące tutaj zjawiska są coraz lepiej badane. Które miejsca na naszej planecie są najbardziej narażone na trzęsienia ziemi? – Miejsca szczególnie zagrożone raczej się nie zmieniają. W Europie groźba nadal wisi nad Stambułem, powinniśmy też się spodziewać trzęsienia w Rumunii (okręg Vrancea) – do obu zdarzeń może dojść mniej więcej w ciągu najbliższych 10 lat. W Japonii ostatnie duże trzęsienie, które doprowadziło do katastrofy elektrowni w Fukushimie, spowodowało nagromadzenie naprężeń na sąsiednich odcinkach uskoku. Może to być powodem kolejnego wstrząsu. W USA minęło 110 lat od trzęsienia w San Francisco i nikt nie wie, czy zegar już tyka, czy to dopiero połowa czasu do następnej katastrofy. Podobny dylemat dotyczy Seattle, tam do trzęsienia doszło 316 lat temu, a tzw. okres powrotu szacowany jest na 300-500 lat. Brzmi to niepokojąco, jednak laboratoria sejsmologów pozwalają chyba wykryć zbliżającą się katastrofę z przynajmniej kilkutygodniowym wyprzedzeniem? – Niestety, nie. Takie sukcesy w prze­widywaniu wstrząsów osiągnięto jedynie w małej skali lokalnej – w przypadku wstrząsów wulkanicznych oraz wywołanych przez prace górnicze. Pewne wskazówki daje ciągła obserwacja przemieszczeń reperów, czyli geodezyjnych znaków pomiarowych, na podstawie GPS. Tyle że w przypadku trzęsień głębokich zjawiska poprzedzające wstrząs są słabo widoczne na powierzchni. Ponadto ta metoda jest stosunkowo droga i nie nadaje się do obszarów morskich. Najprawdopodobniej więc matka Ziemia nas zaskoczy i następne wielkie trzęsienie będzie jeszcze gdzieś indziej. Ale nasza część Europy jest sejsmicznie bezpieczna? – Nawet w do niedawna jeszcze akceptowanej w Polsce teorii ryftowej nikt nigdy nie twierdził, że są jakieś zagrożenia. Uważano, że ten ryft, czyli pęknięcia skorupy ziemskiej, jest martwy, że zamarł w erze dinozaurów i od tego czasu przestał się rozsuwać. Obecna interpretacja kolizyjna dopuszcza natomiast większy poziom zagrożenia trzęsieniami ziemi, gdyż podczas pradawnego procesu orogenezy powstały naprężenia, które na skutek różnych procesów mogą nadal się uwalniać. Prawdopodobnie taką genezę miały trzęsienia ziemi w obwodzie kaliningradzkim w 2004 r., które były dobrze wyczuwalne w północnej Polsce i nawet spowodowały drobne szkody. Czy Polska zajmuje ważne miejsce we współczesnej sejsmologii? – Nasi specjaliści mają niemałe osiągnięcia w badaniu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 35/2016

Kategorie: Nauka