Kiedyś magnaci, dzisiaj mafiosi

Kiedyś magnaci, dzisiaj mafiosi

Współczesna Polska pod wieloma względami przypomina Polskę XVII-wieczną Prof. Janusz Tazbir – „Co za świat! Groźny, dziki, zabójczy. Świat ucisku i przemocy. Świat bez władzy, bez rządu, bez ładu i bez miłosierdzia. Świat, w którym cnotliwym być trudno, spokojnym nie podobna”, tak Władysław Łoziński w książce „Prawem i lewem” opisuje XVII-wieczną Polskę. A pan pisze we wstępie, że współczesna Polska pod wieloma względami przypomina tę XVII-wieczną. – Główne podobieństwa są dwa: brak poczucia bezpieczeństwa jednostki oraz mała skuteczność wyroków sądowych. Dzisiejsze sądy są słabe, natomiast mafie silne i skuteczne, tak jak XVII-wieczne. – To mafie były już w wieku XVII? – Mafie działają na podobnej zasadzie co grupy magnackie. Grupa magnacka miała swoich ludzi rozstawionych w trybunałach, w sejmikach, na wyższych i niższych urzędach. Tworzyła coś w rodzaju państwa w państwie. Jak działa taki system, pokazuje film „Ojciec chrzestny”: mafia ma własny wymiar sprawiedliwości, własną policję, własne dochody. Jest taka scena, kiedy młodzi Włosi zaciągają się do wojska amerykańskiego, uzasadniając, że państwo było dla nich dobre, więc będą go bronić. Na co Ojciec Chrzestny, szef mafii, odpowiada: „To nie państwo, to ja byłem dla was dobry”. Porównania same się nasuwają. Czy ci, którzy wszczynają rozróby sejmowe, liczą się z władzą centralną? Czy księża się liczą z biskupami, np. ks. Rydzyk czy ks. Jankowski? Przecież nie. – Łoziński wiele pisze o samowoli magnackiej, która, jego zdaniem, osłabiała pozycję i tak już słabego państwa. Co w dzisiejszej Polsce można porównać z magnacką samowolą w XVII w.? – Przede wszystkim wielkie afery korupcyjne, które nie są wykrywane, a nawet jeśli są wykrywane, to opieszale karane. Karane są głównie drobne przestępstwa, wielkie uchodzą na sucho. W XVII w. mówiono, że „w prawie jak w pajęczynie, bąk się przebije, a mucha zginie”. Za „muchą” nie ma kto stać, a taki „bąk”, który zdefrauduje 10 mln, opłaci świetnych adwokatów, którzy go wybronią. Nasz system penitencjarny jest systemem surowym, jednak egzekucja kuleje, procent wykrywalności przestępstw jest za mały. W Polsce w XVII w. nie było w ogóle policji. Starosta miał kilku ludzi do pomocy, ale jeśli chciał przeprowadzić akcję i złapać opryszka, musiał apelować o pomoc do okolicznej szlachty, która także miała dość tego opryszka. Dlatego potem szlachta chwaliła czasy saskie, że państwo nic ją nie kosztowało – nikt nie płacił na policję, na administrację, na wojsko – bo wojsko nie istniało. Inne państwa budowały swoją potęgę, a my byliśmy jak gliniany garnek pomiędzy trzema metalowymi, potężnymi saganami. – Za to nie skąpiliśmy na inwestycje kulturalne. – Owszem, jednak to nie jest powód, żeby na fali przyjaźni polsko-niemieckiej gloryfikować czasy saskie. Za atrofię państwa zapłaciliśmy rozbiorami. Państwo jest kosztowne, a Polacy nigdy nie lubili płacić. Zresztą który naród lubi płacić podatki? – Gdyby pan miał napisać zarys obyczajów współczesnej Polski, co by pan podkreślił? – Napiętnowałbym podobne rzeczy, co w XVII w., tzn. brak skuteczności wykonawstwa wyroków sądowych, brak poczucia bezpieczeństwa oraz nagminne lekceważenie porządku społecznego – w tym sensie, że lekceważy się rozkazy płynące z góry, zarówno w państwie, jak i w Kościele. A ci, którzy wydają rozkazy, ciągle zapominają, że wydawanie praw od początku nieskutecznych demoralizuje społeczeństwo, bo przyzwyczaja do tego stanu rzeczy. Prezydent Warszawy, p. Kaczyński, wydał zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych – tymczasem ci, którzy pili, nadal piją. Jest ustawa zakazująca palenia w miejscach publicznych, a ludzie palą. Co jakiś czas psy zagryzają ludzi i za każdym razem mówi się, że tak być nie może. W środkach komunikacji miejskiej od lat wiszą tabliczki informujące, że osoby nietrzeźwe będą usuwane. Od ponad pół wieku jeżdżę tramwajami i nigdy nie widziałem, żeby wyprowadzono pijaka. I tak dalej. – Byłoby lepiej, gdyby nie wydawano żadnych praw? – Należy wydawać takie prawa, które będą zaopatrzone w siłę wykonawczą. Sposób na bezprawie jest jeden: wzmocnić aparat wykonawczy, aparat śledczy – i karać. Ja zawsze twierdzę, że państwo nie może być oparte tylko na perswazji. Przytoczę jako przykład anegdotę. Zapytałem studenta, na czym polegało prawo neminem captivabimus nisi iure victum w dawnej Polsce (chodziło o to, że nikogo nie można było więzić bez wyroku sądu). Prawo to,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 21/2005

Kategorie: Wywiady
Tagi: Ewa Likowska