Wyścig wszystkich ze wszystkimi stworzył ludzi przegranych Mateusz Hebda – absolwent studiów prawniczych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego. Studiował na Uniwersytecie w Oslo, obecnie student ostatniego roku studiów filozoficznych w Instytucie Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Interesuje się wpływem kultury, w tym kina i sztuk wizualnych, na rzeczywistość społeczną. Czy sytuacja przedstawiona w filmie Kena Loacha „Ja, Daniel Blake”, w którym bohater nie może dostać należnego zasiłku i napotyka mur biurokracji, mogłaby zaistnieć w rzeczywistości? – Loach być może lekko przejaskrawił sytuację, ale głównym motywem filmu pozostaje opis nie tyle przypadku Daniela, ile całego systemu. Z prawniczego punktu widzenia ten system można by nazwać totalnym formalizmem. Na miejscu bohatera mógłby się znaleźć ktokolwiek inny zamieszkujący jakiekolwiek państwo w Unii Europejskiej. Formalnie obowiązujące reguły są podstawą prawa. W powszechnym wyobrażeniu Wielka Brytania, tyle lat rządzona przez lewicę i socjaldemokratów, powinna być przychylna takim jednostkom jak Daniel. – Jak widać, lewicowe konotacje Wielkiej Brytanii okazują się złudzeniem. W rzeczywistości ten kraj ma dość konserwatywne tradycje rynku pracy. Wynikają one z pewnej wizji człowieka, na której opiera się stanowione tam prawo. Wielka Brytania mimo że jest członkiem Unii, nie ratyfikowała w całości Karty praw podstawowych. My też jej nie podpisaliśmy. – W trakcie negocjacji traktatu lizbońskiego wspólnie z Brytyjczykami wyłączyliśmy spod obowiązywania zapisy karty dotyczące kwestii światopoglądowych i socjalnych. Każde państwo w Unii miało taką możliwość. W praktyce w Polsce dyskusje wokół spraw światopoglądowych przysłoniły sprawy socjalne, o których mówiło się niewiele lub nie mówiło wcale. Idąc dalej, mamy naprawdę dużo wspólnego z Wielką Brytanią, np. w kwestii podejścia do Europejskiej konwencji praw człowieka oraz Europejskiej karty społecznej, która jest protokołem do tejże konwencji. Opisano w niej prawa pracownicze, które każde państwo, członek Rady Europy, musi zagwarantować obywatelom. Tu uwaga – znowu Polska i Wielka Brytania wyłączyły część postanowień, decydując się na własną politykę socjalną. O które postanowienia chodzi? – Polska wyłączyła kwestię zagwarantowania minimalnego dochodu umożliwiającego godne funkcjonowanie. Ale przecież mamy płacę minimalną. – Owszem, ale jest ona określana przez państwo z pominięciem kryteriów wynikających z Europejskiej karty społecznej. W kwestii socjalnej zagwarantowaliśmy sobie niemal pełną suwerenność, o której dziś tak głośno. Oczywiście istnieje wymóg zwiększania płacy minimalnej i jest ona stopniowo podnoszona. Natomiast z protokołu do Europejskiej konwencji praw człowieka jasno wynika, że państwa powinny zagwarantować minimalną płacę, która umożliwia obywatelom godne życie, a kwota ta jest wyliczana według współczynników Rady Europejskiej. Gdybyśmy chcieli to przyjąć, musielibyśmy ustalić minimalną płacę na poziomie 66% przeciętnego wynagrodzenia, a więc zdecydowanie wyższym niż obecne 2 tys. zł. Czyli Daniel Blake mógłby być Polakiem. – Mógłby być każdym Europejczykiem. Jak wyglądałaby jego historia, gdyby wydarzyła się w Polsce? – Wydaje mi się, że podobnie. Można przyjąć różne scenariusze, ale najważniejsza wciąż jest kwestia formalizmu, w który wpada jednostka. Tak jak bohaterka, która spóźnia się kilka minut do urzędu i dlatego nie może dostać zasiłku. Musi przejść na koniec kolejki, co grozi utratą pieniędzy. To jest to, czemu Loach swoim filmem się sprzeciwia. Nasz system pomocy społecznej opiera się na nieco innych zasadach niż brytyjski. – W naszej konstytucji zapisana jest zasada społecznej gospodarki rynkowej opartej na własności prywatnej i solidarności dialogu partnerów społecznych, z której pośrednio wynika podstawa wypłacania świadczeń, chociażby emerytalnych czy zdrowotnych dla osób niezdolnych do pracy – tak jak miało to miejsce w przypadku Blake’a. Różnica między naszymi systemami dotyczy pomocy społecznej związanej z wypłacaniem zasiłków dla bezrobotnych i rencistów. Polski niemal w całości opiera się na gwarancjach dawanych przez państwo. W brytyjskim to wygląda inaczej. Widzimy, jak Blake wyprowadzany z agencji pośrednictwa pracy krzyczy do policjantów: „Was też niedługo sprywatyzują!”. Pracownicy tej agencji wykonywali swoją pracę i bali się utraty posad. Odmawiając pomocy, niekoniecznie więc byli przeciwko Blake’owi. W Polsce do daleko idącej prywatyzacji pomocy społecznej









