Klub niepokornych

Klub niepokornych

Ludzie broniąc Le Madame, bronili prawa do niezależnej myśli, a komornik wszedł z policją Za żelazną bramę do starej fabryki na ul. Koźlej 12 schodzą się ludzie. Robi się ciasno. Skrzyknęli się przez internetowe fora, z których się znają, przeróżne, o muzyce elektro, japońskich komiksach, street fashion. Dziewczyna w czarnej sukience miksuje etno. Dziś klimatycznie. Komornik zapowiedział się jutro na 11. Zostaną. O godz. 10 jajecznica dla wszystkich. – To dobrze. Straż miejska może nam rano odciąć dostęp – nawet pani Wiesia Majewska, przewodnicząca wspólnoty mieszkaniowej, która na początku bała się Le Madame jak diabła, radzi nocować. Bo urzędnicy z nią też się nie liczą. Półtora roku słyszała, że klub zamyka się w jej interesie, a nagle, gdy dogadały się jakoś dwa światy na antypodach, burmistrz zignorował ją i tych młodych. Pewnie, że się trochę mieszkańcom pogorszyło. Kiedyś spokojna uliczka, teraz taksówki, ruch, hałas w soboty, ale już przywykł jeden świat do sąsiedztwa drugiego. Już raz barykadowano drzwi. Zamykanie Le Madame, siedliska zarazy, trwa od grudnia 2004 r. Urzędnicy próbowali odbierać koncesję na alkohol, udowadniać, że Koźla 12 nie istnieje w papierach, bronili staruszek, które w biały dzień nie chcą oglądać seksu na samochodach. Trochę się zmieniło. Za dużo pozytywnej energii wokół. Nawet, ci którzy nie wyszli z domu sprawdzić, kojarzą z Le Madame jakiś teatr, koncert, coś innego. Do Krystiana Legierskiego, założyciela klubu, ciągle dzwoni telefon: artyści z Polski, którym pozwolono tu zaistnieć, że już dojeżdżają, korespondenci szwedzkich, holenderskich, belgijskich gazet, że to im się w głowach nie mieści, dyrektor Instytutu Austriackiego dał jutro wolne wszystkim pracownikom, żeby przyszli na blokadę. – Ludzie z Zachodu kompletnie nie rozumieją tej logiki – mówi Krystian. – W ich krajach władza wydałaby grube pieniądze na miejsce, gdzie ludzie nie są niemrawi, nie czekają, a w Polsce musimy prosić: nie dopłacajcie, tylko zostawcie nas w spokoju. Słyszałem, że kazali załatwić ten PROBLEM bez rozwiązań siłowych. Czują, że to nie jest dobry ruch. W ostatnich tygodniach jest za dużo dusznej atmosfery. Zbudzili w społeczeństwie jakiś niepokój. Ukradli księżyc, niech zostawią LeMa To ostatnia niedziela. Impreza pod hasłem „wyszynk burmistrza”. „Wyszynkiem” Artur Brodowski, nowy burmistrz Śródmieścia, nazwał kiedyś to miejsce. Nigdy nie skorzystał z zaproszenia. Siedzą na schodach grupkami. Piwo tylko do 4, żeby rano nie było zbyt niezależnie. Pod ścianą Justyna z Michałem. Przyjechali tu na studia z Kielc, wpadli na jakąś gotycką imprezę i w tym gronie się odnaleźli. Tu przychodzą pogadać o filmie, wyszumieć się przy hitach Heleny Vondrackovej albo posłuchać smyczkowego kwartetu, tu nikt nie mówi: nie bądź homo, wierz w Boga, jak jesteś czarny, jedź do Afryki. – Znów chcą nam powiedzieć: „Spieprzaj, dziadu”? – Justyna rano ma dwa wykłady z dendrologii, ale będzie tu. Pierwszy raz w życiu czegoś bronić. – Ukradli nam księżyc, niech zostawią Le Madame! Świt. Ludzie drzemią na kanapach. Dużo tu łóżek, poduszek, gratów, obrazów w ramach, malowanych skrzyń. Trochę to wszystko przypomina squat. Ludzie przynoszą je nie wiadomo skąd. Grzesiek, chłopak w koronkowych czerniach, jak z gotyckiego obrazka, o którym mówią „gwiazda kampusu”, wygląda odlotowo, ale zawsze lubił nie być spod sztancy, w przeciwieństwie do większości w Nowym Sączu, skąd przyjechał na studia. Szyje, grzebie w second handach, słucha elektro i lubi prowokować szarzyznę na ulicach. Tu też siebie odnalazł. – Wśród ludzi, którzy interesują się czymś więcej niż byle jaką imprą w stylu „joł, jaki jestem fajny ziom, zatańcz ze mną na barze”. Kto nie śpi, dyskutuje. Nikt tu nie chce się wpisywać w obowiązkowy model na społeczeństwo: takie polskie, zdrowe, tradycyjne, oparte na prawdziwych wartościach. – Le Madame – mówią – była jednym z elementów kampanii, na której ONI zbudowali elektorat: zadbamy o odnowę moralną kraju, obronimy przed zgnilizną, pedałami, lewicą, mniejszościami, artystami, fanaberią. – Hasła o odnowie moralnej już w historii były. Teraz czują, że to głupi ruch, ale spirala „zamykamy Le Madame” już się nakręciła, urzędnicy mają zakodowanego w głowach wroga, którego tamci wykreowali. Ta „zaraza” to więź pokolenia To wyświechtane słowo – ikona. Ale jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2006, 2006

Kategorie: Kraj
Tagi: Edyta Gietka