Kobiety mówią dość

Kobiety mówią dość

Wielkomiejska perspektywa elit

Płacimy wysoką cenę za lenistwo umysłowe. Duża część obywateli z klasy średniej sądzi, że jeśli kobiety mają problemy np. z nieplanowaną ciążą albo z dostępem do środków antykoncepcyjnych, to wystarczy, że udadzą się do najbliższej apteki. Perspektywa wielkomiejska wręcz upośledza nas poznawczo.

– Zgadza się, bo żeby kupić środki antykoncepcyjne w małym miasteczku, trzeba się umówić na wizytę do ginekologa, który nie zawsze jest dostępny na miejscu, w dodatku na wizytę finansowaną przez NFZ nierzadko czeka się cztery miesiące. Żeby zatem dostać się do niego, należy dojechać do kolejnej miejscowości, a na to potrzeba pieniędzy. I zawsze można trafić na ginekologa, którego gryzie sumienie, więc w publicznej przychodni nam nie pomoże, ale prywatnie, za opłatą – chętnie. To samo dotyczy zresztą uboższych kobiet w dużych miastach. Elitom brakuje wyobraźni. I dziś płacimy wysoką cenę za powszechne przekonanie, że jest świetnie, że każdy ma wszystko na wyciągnięcie ręki. Na to nabierają się też łatwo młodzi ludzie. „Uwielbiam neoliberalizm, bo to taki prosty i sprawiedliwy system!”. Zgodnie z tym podejściem nie potrzebujemy państwa, możemy przecież kupić awaryjną antykoncepcję np. w internecie. Dopiero kiedy młoda kobieta próbuje to zrobić i dostaje przesyłkę z aspiryną za 300 zł, odkrywa skomplikowaną i nieprzychylną rzeczywistość.

Brak środków finansowych właściwie pozbawia niezamożne kobiety szans na godne życie. Mamy zatem do czynienia z wielopiętrowym wykluczeniem. O ile w dużym mieście w miarę zamożna kobieta z klasy średniej jakoś sobie poradzi, bo stać ją na prywatną wizytę u ginekologa, o tyle niezamożna kobieta z małej miejscowości jest skazana na wieczne cierpienie.

– To nie takie proste, bo linia podziału wieś-miasto nie pokrywa się z podziałami ekonomicznymi. Badania pokazują, że obecnie różnica między przewidywaną długością życia kobiety z Wilanowa i tej z Pragi-Północ wynosi 10 lat! Obie mieszkają w stolicy, ale ich dieta, praca, możliwość korzystania z ochrony zdrowia są nieporównywalne. To pokazuje, że państwo jako struktura opiekuńcza działa wybiórczo i bardzo słabo. W tych warunkach prawicowa wizja, że wystarczy, jak kobieta urodzi dziecko, a później wszystko jakoś się ułoży, nie tylko oznacza ignorowanie rzeczywistości, ale po prostu jest skrajnie okrutna.

Konsekwentne odwracanie oczu budzi poważne obawy o przyszłość. Widać jakieś światełko w tunelu?

– Liberalne elity wypłakują się dzisiaj w rękaw dziennikarzom, jakie to były głuche i ślepe, jednak część z tych osób nadal nie ma lewicowej świadomości ani wrażliwości. Ich lewicowość ogranicza się do uznania praw indywidualnych, ale jako części pakietu liberalnego, a nie socjalnego. Na pewnym poziomie to naprawdę zabawne, że liberalne centrum przez lata nie zwracało uwagi na głosy lewicowych badaczy, intelektualistów i aktywistów, a dziś odkrywa Amerykę – ten przypływ nie podnosi wszystkich łódek, a wkurzeni rybacy właśnie wystawili za to polityczny rachunek! Niestety, duża część elit wciąż nie umie krytycznie spojrzeć na dokonania ostatnich dwóch dekad, uważając, że wystarczy wytłumaczyć ludziom w prostych słowach, że jest dobrze, że mamy świetne wskaźniki ekonomiczne, a oni zostali „otumanieni przez PiS”. To strategia, która walnie przyczyniła się do klęski wyborczej PO, ale jak widać, nie wszyscy wyciągnęli z tego wnioski. Cała nadzieja w tym, że w młodszym pokoleniu coraz więcej jest osób, które traktują prawa socjalne jako oczywistą część praw obywatelskich, demokrację definiują jako system oparty na sprawiedliwości społecznej i równości, a nie tylko wolności, i budują sojusze w poprzek podziałów klasowych, a częściowo także światopoglądowych. To daje nadzieję na przyszłość.

Foto: Krzysztof Żuczkowski

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 19/2016, 2016

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy