Kocha Kościół, milczy o Bogu

Kocha Kościół, milczy o Bogu

Dla Kaczyńskiego członek Kościoła to przede wszystkim wyborca Duża część rodzimych katolików, którzy negatywnie oceniają działalność polityczną księży oraz instytucji kościelnych, zdaje się dziś mówić: „Bóg tak, Kościół nie”. Jarosław Kaczyński, który ceni polityczne zaangażowanie biskupów na rzecz PiS, zdaje się mówić: „Bóg nie, Kościół tak”. I takie postawienie sprawy hierarchów nie razi. Przemówienia Kaczyńskiego podczas wieców partyjnych w mijającym roku wzmożenia politycznego dotyczyły w dużej części religii i moralności. Bo obie te kwestie są kluczowe dla przestrzeni politycznej. Po pierwsze, jego wystąpienia brzmiały trochę jak mowy pożegnalne. Przemówienia kogoś, kto wie, że zostało już mało czasu, by zrealizować jego najskrytsze cele polityczne. Dlatego prezes nie przybrał, jak przed wcześniejszymi kampaniami wyborczymi, pozy „dobrego pana”. Wie, że dziś może być autentyczny. Nie musi udawać kogoś, kim nie jest, otwartego, tolerancyjnego, szukającego zgody polityka, jak to się działo choćby podczas jego nieudanej walki o prezydenturę w roku 2010. Albo, co gorsza, usuwać się w cień, by pierwsze skrzypce grali ludzie, którzy są mu posłuszni, bo wszystko mu zawdzięczają, ale wizerunkowo wypadają lepiej. Ten z kolei chwyt został zastosowany, gdy PiS zdobywało władzę w roku 2015. Obecnie jest

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 01/2020, 2020

Kategorie: Publicystyka