Kochany wujku Hitlerze…

Kochany wujku Hitlerze…

Niemiecki historyk odnalazł nieznane listy Niemców do dyktatora III Rzeszy Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela Nieba i Ziemi, i w Adolfa Hitlera, jego Syna wybranego, którego Bóg powołał, aby uwolnił naród niemiecki od wężowego plemienia Żydów, klechów i monarchów”, napisał do wodza III Rzeszy Karl Jode, portier hotelowy z Wiednia. „Chciałabym uczynić Cię moim małym, kochanym pieskiem, mój cudowny, mój wieczny Adolfie”, przelała na papier swą miłość pewna zakochana w brunatnym dyktatorze Niemka. Dagmar Dassel z Berlina wysłała aż 20 listów, w których wielbiła „wspaniałego, gorąco umiłowanego Führera, wymodlonego u Boga i zesłanego przez Boga Mesjasza”. Te i inne listy do Hitlera, pisane przez obywateli III Rzeszy, opublikował niemiecki historyk Hendrik Eberle. Odnalazł je w moskiewskim archiwum wojskowym, kiedy szukał materiałów do biografii führera. W archiwum znajduje się ok. 100 tys. listów zabranych przez Rosjan z Kancelarii Rzeszy w Berlinie. Listy są uporządkowane z pruską pedantycznością – alfabetycznie i chronologicznie. Przed niemieckim historykiem przeglądał je tylko pewien funkcjonariusz KGB w 1952 r. Eberle przeczytał około 20 tys. listów. 300 spośród nich znalazło się na łamach książki „Listy do Hitlera. Naród pisze do swojego wodza”, która w październiku ukazała się w RFN. Listy pochodzą z lat 1925-1945. Są wyjątkowo barwnym, czasem śmiesznym, często strasznym świadectwem, pokazującym, w jaki sposób przedstawiciele wszystkich warstw społecznych – kobiety, robotnicy, przedsiębiorcy, rolnicy, duchowni i wojskowi, pozwolili się opętać zbrodniczemu despocie. Nawet po dziesięcioleciach czołobitne hołdy składane Hitlerowi przez zwykłych Niemców, brzmią jak ponura groteska. Kiedy przywódca NSDAP dopiero piął się do władzy, listów nie przychodziło dużo. Te z 1925 r. zmieściły się w jednym segregatorze (trzeba jednak podkreślić, że już wtedy połowa nadawców życzyła Hitlerowi, aby zwyciężył i wreszcie zrobił porządek w Niemczech). Ale gdy naziści 30 stycznia 1933 r. przejęli władzę, a Hitler został kanclerzem, ruszyła prawdziwa papierowa lawina. W 1934 r. führer dostał co najmniej 12 tys. prywatnych listów. Tego epistolograficznego zapału Niemców nie ostudziły nawet pierwsze lata wojny. W 1941 r. wysłano ponad 10 tys. listów do Hitlera. Oczywiście dyktator nie przeglądał tej masowej korespondencji osobiście. Zajmowali się tym zastępca Hitlera, Rudolf Hess, oraz Albert Bormann, brat osławionego reichsleitera Martina Bormanna. Mieli do pomocy specjalnych pracowników Kancelarii Rzeszy. Hess i Bormann podejmowali decyzje, które listy zostaną pokazane führerowi, niekiedy też wysyłali odpowiedź. Na podstawie korespondencji sporządzali również dla wodza raporty na temat nastrojów panujących we „wspólnocie narodowej”. W 1925 r. niejaki Alfred Barg zapragnął się dowiedzieć, jaki jest stosunek Hitlera do kwestii alkoholowej. Nadawca był gorącym nacjonalistą, w datacji listu bowiem zamiast słowa maj użył starogermańskiej nazwy miesiąca Wonnemond, opatrzył też list dwiema swastykami i zakończył „narodowym życzeniem pomyślności”. Tak oddanemu przyjacielowi ruchu Hess z upoważnienia wodza odpowiedział: „Pan Hitler nie pije alkoholu, najwyżej kilka kropli przy całkowicie nadzwyczajnych okazjach. Papierosów w ogóle nie pali”. Führer lubił prezenty i spadki. 9 lipca 1925 r. adwokat Niedermayer, wykonawca testamentu wdowy Margarete Meindl z Monachium, napisał do Hitlera, że zmarła zapisała mu w spadku dużą palmę ze swego mieszkania, gdyż była gorącą czcicielką politycznych dążeń szefa NSDAP. Hess odpisał, że Hitler chętnie przyjmie palmę i zakończył: „Czekam na pańską wiadomość w sprawie odbioru rośliny”. Ale paladyni Hitlera czuwali, aby kult wodza nie przerodził się w kicz. Pewna dama wyhaftowała na chusteczkach wizerunki führera i wysłała mu je w prezencie. Otrzymała dar z powrotem wraz z lodowatą odpowiedzią Hessa, aby na przyszłość powstrzymała się od takich poczynań. Hitler za to z zadowoleniem przyjął miód, który podarowała mu M. von Heyden-Plötz (z domu von Zitzewitz), właścicielka ziemska z Pomorza. Do miodu dołączone były życzenia, „aby ten pierwotny, naturalny produkt pomorskiej ziemi złagodził niesłychane zużycie energii Pańskiego ciała i ducha”. W Boże Narodzenie 1930 r. Elsa Walter przysłała wodzowi całkowicie zapisany gruby zeszyt, zatytułowany „Niemiecka kobieta”: „Na co choruje nasza kochana ojczyzna? Przede wszystkim na swoje kobiety, a przecież kobieta jest duszą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 43/2007

Kategorie: Historia