Koszmarnie drogie mieszkania

Koszmarnie drogie mieszkania

14.11.2010 Warszawa n/z Miasteczko Wilanow fot Lech Gawuć/REPORTER

Rodzice mają je z PRL-u, dzieci muszą się zapożyczyć na dziesięciolecia Polacy mieszkają źle. Ogłoszenia o 12-metrowej „kawalerce” w piwnicy bez okien za 1000 zł albo najmie „pokoju” dla matki z dzieckiem za ścianką z dykty lub parawanem, wykrojonego z jeszcze innego, przechodniego pokoju, w XXI w. nie dziwią. W Warszawie w styczniu 2020 r. ktoś oferuje na wynajem pokój o powierzchni 3 m kw. (!) za 990 zł. We Wrocławiu, obok największego i najbardziej prestiżowego wieżowca SkyTower, ktoś na pokój „dla studentów Uniwersytetu Ekonomicznego” zaadaptował balkon w bloku. Przynajmniej cena jest zachęcająca – 450 zł – choć to kiepskie rozwiązanie na zimę. Ogłoszenia te budzą w internecie – gdzie najłatwiej je znaleźć – rozbawienie, gorycz, złość, ironiczne i agresywne komentarze. Ale są – wiszą jako przypomnienie o tym, czego jako społeczeństwo i pokolenie nie mamy, a co mieć możemy. Można przecież wziąć kredyt i przestać narzekać, być na swoim – powie ktoś. Kredyt to wszak najpopularniejszy sposób dochodzenia do własnego mieszkania w Polsce. Problem jest taki, że osoby urodzone w czasach transformacji ustrojowej – jak autor tego tekstu – nawet jeśli mają zdolność kredytową, co w dobie zleceń i umów śmieciowych wcale nie jest oczywiste, mogą tej własności nigdy się nie doczekać. 30-latek, rocznik 1989, jeśli weźmie kredyt, mieszkanie na własność będzie miał… na emeryturze. Dobre i to, bo z emerytury raczej nie byłby w stanie spłacać nawet najtańszego kredytu. Nie mówiąc już o tym, że przecież zgodnie z rynkową logiką (i obietnicą) na emeryturze obywatel III RP powinien wyłącznie zarabiać na swoim kapitale, odcinać kupony, pomagać dzieciom i wnukom. A wakacje spędzać pod palmami. Mało wskazuje, aby emerytów roku 2050, którzy na rynek pracy weszli w XXI w., rzeczywiście czekała taka złota jesień życia. Ale spójrzmy też prawdzie w oczy: Polacy nigdy nie mieszkali specjalnie dobrze. Ziemianki, osiedla namiotowe, lepianki, sutereny, familoki, komórki i kąty – sama liczba nieprzekładalnych często na inne języki słów w polszczyźnie, które opisują jakiś mieszkaniowy kompromis, pokazuje, że w historii nie mieliśmy łatwo. II RP, PRL i III RP – każda zawiodła. Lub inaczej: każda na swój sposób nie była w stanie zaspokoić głodu własnego kąta w społeczeństwie, dla którego mieszkanie było dobrem równie pożądanym, jak deficytowym. Mieszkaniowa trzecia liga Europy Dzisiejszy problem mieszkaniowy razi zwłaszcza dlatego, że pod wieloma względami Polskę coraz mniej dzieli od zamożniejszych krajów starej UE. Poziom konsumpcji – szczególnie w ostatnich latach – niezwykle wzrósł, a nawet mniej zamożnych Polaków i Polki stać na coraz więcej (coraz tańszych) towarów. Natomiast często mieszkają tak, jak im się udało, a nie jak marzyli i chcieli. To nie tak łatwo jak kupić nowy telewizor czy wyjechać na zagraniczne wakacje. Tych, którym się udało – mają własne mieszkanie czy dom – mur niezrozumienia dzieli dziś od tych, którzy cierpią z powodu wszystkich patologii polskiego rynku mieszkaniowego. Ci drudzy doskonale wiedzą (bo odczuwają to na własnej skórze), że nie jest to sytuacja, którą można ot tak załatwić. Ale nie uśmiecha się im czekanie kilkanaście czy kilkadziesiąt lat na lepszą i mądrzejszą politykę mieszkaniową, która zresztą może nigdy się nie zmaterializować. W badaniach – pokazują to np. regularne raporty organizacji Habitat for Humanity Polska – brak mieszkania lub niedostateczne warunki mieszkaniowe są wymieniane jako jeden z najważniejszych problemów życiowych Polaków. W 2018 r. wskazywało tak 40% badanych. To jeden z tych wielkich braków systemowych, które – po niewydolnej służbie zdrowia – doskwierają nam najbardziej. Według ostatniego raportu OECD dotyczącego mieszkalnictwa, z zimy 2019 r., Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc wśród krajów rozwiniętych, jeśli chodzi o podaż mieszkań na 1000 mieszkańców. W 2018 r. wskaźnik ten wynosił 380 mieszkań, podczas gdy średnia dla państw UE wynosi 490. Ceny kupna mieszkań – ocenia Narodowy Bank Polski – od kilku lat znów rosną szybciej niż wynagrodzenia. Według raportu GUS z 2018 r. w co dziesiątym mieszkaniu nie ma toalety. Z badań polskich i rachunków prowadzonych przez Eurostat wynika, że średni metraż na osobę w gospodarstwie domowym – choć rośnie – jest jednym z najniższych w Europie.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2020, 2020

Kategorie: Kraj