Kraj płonących szkół

Kraj płonących szkół

Talibowie okrutnie mordują nauczycieli w Afganistanie Przyjechali w nocy na motocyklach. Nauczyciel Mohammed Halim zrozumiał, że przywieźli mu śmierć. Nie spodziewał się jednak, że będzie konał w takim bólu. Halim uczył w małej szkole dla dziewcząt w afgańskim mieście Ghazni w południowej części kraju. W okolicy roi się od talibów, fundamentalistów islamskich, uzbrojonych handlarzy narkotyków, zwykłych bandytów, przy czym często nie sposób odróżnić jednych od drugich. Na napastników mówi się peyran, czyli duchy, gdyż zazwyczaj przychodzą nocą i znikają bez śladu przed świtem. Zostawiają listy w rodzaju: „Szacowni Afganowie! Nie dajcie się omamić kulturą chrześcijan i Żydów. Nie wysyłajcie swych córek do szkół. W przeciwnym razie mudżahedini Islamskich Emiratów wymierzą wam surową karę przy świetle dziennym” (Islamskie Emiraty to oficjalna nazwa afgańskiego państwa talibów). Pod adresem Halima fanatycy rzucali jeszcze poważniejsze groźby – mężczyzna, który wbrew islamowi naucza dziewczęta, utracił prawo do życia! Talibowie pod Ghazni są potężni, ośmielili się nawet ostrzelać miasto rakietami, gdy odwiedził je amerykański ambasador. 46-letni Halim postanowił przeprowadzić się w bezpieczniejsze miejsce. Nie zdążył. Napastnicy wyrwali go z objęć błagającej o litość żony, wywieźli w odludne miejsce. Tam nacięli nieszczęsnemu nauczycielowi stawy na rękach i nogach, przywiązali go za kończyny do motocykli i włączyli silniki. Mohammed Halim został rozerwany na strzępy. Ta zbrodnia wywołała grozę. Wielu rodziców zabrało swe dziewczynki ze szkoły. Fatima Mushtaq, dyrektorka departamentu oświaty w Ghazni, zamierza mimo to nadal kształcić uczniów obojga płci. Pod rządami talibów potajemnie uczyła dziewczęta matematyki, choć groziła za to kara chłosty. Ale dyrektor Mushtak nie jest pewna dnia ani godziny. Talibowie wyznaczyli nagrodę za jej głowę. Ten, kto zabije nauczyciela mężczyznę, otrzyma od fanatycznych „bojowników Allaha” 1,5 tys. dol. Zapłata za śmierć nauczycielki jest wyższa – 2 tys. dol. Wypada przypomnieć, że dobry nauczyciel w Afganistanie zarabia równowartość najwyżej 50 dol., policjant zaś – 70 dol. miesięcznie. Za takie nędzne pieniądze stróże prawa często nie chcą narażać życia i zostawiają szkoły bez ochrony. Szczególnie zapalna sytuacja panuje w południowej i wschodniej części kraju, gdzie wojska rządowe oraz siły zbrojne krajów NATO z coraz większym trudem powstrzymują napór talibów (właśnie na gorące Południe mają trafić polscy żołnierze). W bieżącym roku w Afganistanie doszło do ponad 150 ataków na szkoły. Placówki oświatowe są podpalane, wysadzane w powietrze, ostrzeliwane z broni maszynowej, obrzucane granatami. Bernt Aasen, wysłannik UNICEF do Kraju Hindukuszu, ostrzegł, że te ataki „zagrażają przyszłości afgańskiego społeczeństwa”. W czterech prowincjach południowych zamknięto połowę z 748 szkół. W pięciu okręgach będącej bastionem talibów prowincji Kandahar nie działa żadna szkoła. W prowincji Helmand zbiry na motocyklach porwały kierownika szkoły, wkrótce potem znaleziono jego bezgłowe ciało. Inny nauczyciel został zastrzelony. Talibowie ostrzegli, że każda dziewczynka, która pójdzie na lekcje, będzie oblana kwasem. Po tych dramatach trzy okręgi Helmandu pozostały bez szkół. Prezydent Hamid Karzaj przyznał, że na skutek terroru i gróźb z nauki zrezygnowało 200 tys. dzieci. Zwłaszcza dziewczęta nie mogą się kształcić. Zaledwie jedna na pięć małych Afganek chodzi do szkoły podstawowej, jedna na 20 kontynuuje naukę w klasach wyższych. Zresztą 57% dziewcząt wydawanych jest za mąż jeszcze przed ukończeniem 16. roku życia (legalny wiek zawarcia małżeństwa). Niektóre oficjalne szkoły zostały zamknięte, lecz odważni nauczyciele nadal udzielają dziewczętom lekcji w tajnych szkołach, w zwykłych chatach z glinianej cegły. Ale i tu nikt nie czuje się bezpiecznie. „Wszyscy się boimy. Kiedy słyszę szczekanie psa, nie otwieram bramy. Wchodzę najpierw na dach, aby zobaczyć, kto przyszedł”, opowiada 49-letni Mohammed Sulieman, nauczający w kilku szkołach domowych w prowincji Wardak. Szkołę żeńską zamknięto nawet w Sar Asia pod względnie bezpiecznym Kabulem. Nauczycielka imieniem Aja opowiada: „Entuzjazm pierwszych lat minął. Zewsząd otacza nas atmosfera wrogości. Sąsiedzi, którzy w dzień pracują dla rządu, nocą pomagają talibom”. Aja dojeżdża teraz, aby nauczać w jednej ze stołecznych szkół, ale zawsze wychodzi ubrana od stóp do głów w tradycyjną afgańską burkę i modli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 49/2006

Kategorie: Świat