Krajobraz po „Pershingu”

Krajobraz po „Pershingu”

Do przejęcia schedy po Andrzeju K. szykuje się kilku mafiosów. Prowadzą między sobą rozmowy, na razie bezkrwawe

Rozmowa z oficerem, pracownikiem Biura ds. Przestępczości Zorganizowanej KG Policji

– Policja broni się przed używaniem słowa mafia na określenie tego, co dzieje się w polskim światku prze­stępczym, dlaczego?

– Mafia jest przypisana do struktur włoskich i amerykańskich, pozostała reszta świata używa sformułowania przestępczość zorganizowana. Mafia to pojęcie szersze. To współdziałanie przestępców z politykami, biznesmena­mi, policją. U nas, na razie, są jedynie dobrze zorganizowane grupy przestęp­cze. Niektóre z nich wchodzą w układy z lokalną administracją, biznesem czy nawet przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości, ale nie jest to zjawi­sko ogólnokrajowe. Na razie mafii nie ma. Przynajmniej nikt tego procesowo nie stwierdził.

– W 1998 roku zabito Wie­sława N. ps. “Wariat”, brata słynnego “Dziada”, uważa­nego za przywódcę mafii wołomińskiej. Znaleziono przy nim notes, w którym było wiele nazwisk polity­ków, biznesmenów, sę­dziów, prokuratorów, poli­cjantów. Czy to nie. świad­czy o mafijnych powiąza­niach?

– Z tego, co wiem, w tym notatniku nie było nic specjalnego, to raczej re­welacje dziennikarskie.

– Czy także prasa wykreo­wała Andrzeja K. ps. Pershing” na pierwszoplano­wą postać w naszym świat­ku przestępczym, czy też rzeczywiście miał on w nim specjalną pozycję?

– “Pershing” na pewno kierował gra­pą zorganizowaną, ale czy był pierw­szy, to rzecz dyskusji. Przyjmijmy, że był wśród bossów świata przestępcze­go osobą wybijającą-się.

Co teraz, gdy został wyeli­minowany? Szykuje się wojna o schedę po nim?

– Rynek musi się ułożyć. Są dyskusje na temat tego, kto przejmie po nim in­teresy. Normalnie, jak w każdym świę­cie, bez względu na to, czy te struktury są legalne, czy nie, jeżeli ktoś mający znaczący wpływ na wydarzenia nagle zostaje wyeliminowany, zaczyna się walka o miejsce po nim. Osoby z tego światka, które były związane z “Per­shingiem”, będą chciały w jakiejś czę­ści przejąć po nim schedę. Wykonują już pewne ruchy. Z mojego rozeznania wynika, że na ogół dogadują się – lepiej niż nasi politycy, w każdym razie sku­teczniej.

Wiecie, kto chce po “Per­shingu” przejąć władzę?

– Jest kilka takich osób. Interesujemy się nimi.

– Według oficjalnych da­nych, w ub.r. rozpracowali­ście 440 grup przestęp­czych liczących ponad 5,2 tys. osób. Udało wam się rozbić 120 gangów, zatrzy­mać ponad tysiąc podejrza­nych, z których blisko poło­wa jest w tej chwili w aresztach. Czy to oznacza, że przez jakiś czas będzie spo­kojniej?

– Wiele osób sądzi, że zamknięcie kogoś typu “Dziad” czy “Masa” zała­twi sprawę. Nigdy żadnej grapy nie udaje się do końca zlikwidować. Ktoś zawsze pozostaje i tworzy następną. Natura nie znosi próżni. Na miejsce jednego ogniwa wchodzi następne. Gangsterzy są i będą, pracy nam nie za­braknie.

– Czy głównie liderzy po­szczególnych grup są wam znani?

– Oczywiście, obserwujemy ich. to jeden z elementów naszej pra Zbieramy o nich informacje, czym się zajmują, jak żyją – to rutyno­we elementy rozpoznania.

– Macie również wśród nich swoich ludzi…

– Jak na całym świecie

– Dlaczego więc po­zwoliliście na to, aby w ciągu ostatnich dziesięciu lat drobne początkowo, lokalne grupki włamywaczy, jak np. pruszkowska, urosły do ta­kiej rangi?

– To nie jest kwestia tylko skuteczno­ści pracy policji, ale także wymiaru sprawiedliwości – prokuratury, sądów.

– Jak długo trzeba obser­wować taką grupę, prowa­dzić działania operacyjne, by móc zdobyć dowody dla prokuratora, sądu?

– Tego nie można precyzyjnie okre­ślić. W przypadku gangu “Oczki” roz­pracowanie trwało prawie cztery lata.

– Dostaliście nowe instru­menty prawne: świadek ko­ronny, zakup kontrolowany.

– Gdybyśmy porównywali od po­czątku działania PZ-ów, jak zmieniły się nasze możliwości działania, to przyznaję, że nastąpił ogromny po­stęp. Widać zresztą tego pierwsze re­zultaty. Procesy gangów “Szczura”, “Oczki”, aresztowanie “Dziada”, “Masy”, gang “Krakowiaka”… W naj­bliższym czasie zacznie się kilka cie­kawych procesów z udziałem świad­ków koronnych.

Czy nie za rzadko stosuje­cie tego typu możliwości?

– Rzadko? Nie, po prostu się tym nie chwalimy. Cała rzecz polega na tym, że tak długo, jak będziemy chronili nasze mechanizmy działania, tak długo ła­twiej będzie nam pracować. Jeżeli ujawnimy za dużo, to druga strona bę­dzie wiedziała, gdzie nas szukać. Nie­które sprawy stanowiące o finale odtaj­nia się w trakcie procesu, ale środek, czyli dochodzenie do finału musi pozo­stać naszą tajemnicą. Nie możemy sprzedawać swojej kuchni.

– Przestępczość zorganizo­wana to obszar nie tylko wa­szego zainteresowania. Sprawami związanymi z handlem bronią czy narko­tykami zajmuje się także UOP. Ostatnio doszło do sy­tuacji, kiedy zakup kontrolo­wany, z jednej strony, orga­nizowała policja, z drugiej – UOP. W efekcie obie służby pomieszały sobie szyki. Szwankuje koordynacja?

– Generalnie, na całym świecie jest duże zróżnicowanie tego typu służb. W Stanach Zjednoczonych jest FBI, po­licja stanowa, narkotykowa, celna, mu­nicypalna. System koordynacji istnieje zarówno u nich, jak i u nas. Tylko może się zdarzyć sytuacja, że ktoś nieuczciwie odpowie i wtedy wychodzi taki numer.

– Każdy chce mieć sukcesy na własne konto?

– Czasami tak. Na szczęście, takie przypadki rzadko się zdarzają, a wiele spraw prowadzimy wspólnie. Poza tym… czy zawsze każdy informator jest lojalny?

– A propos informatorów. Nie odpowiedział pan na py­tanie, dlaczego tak pozwoli­liście urosnąć w siłę gangom. Czy jedną z przyczyn nie był fakt, że na początku lat 90., w wyniku wielkiej czystki, odeszło z policji wielu doświadczonych funkcjonariuszy wraz ze swoimi informatorami?

– Po części ma pani rację. Odeszło sporo fachowców, a dobry, doświad­czony policjant to minimum pięć lat pracy. Podkreślam – minimum. Jeśli chodzi o PZ, nie powiem, że jesteśmy mało skuteczni. Nie przyjmowano i nie przyjmuje się tutaj ludzi z cywila. Przychodzą tylko ci, którzy mają wie­loletnie doświadczenie. Jeśli chodzi o informatorów, to prawda, trzeba było odtworzyć tę strukturę, a to proces, który trwa kilka lat. Poza tym, ci, którzy kiedykolwiek przekazywali in­formacje, zaczęli się bać. Bać lustracji. Trzeba na nowo budować system współpracy z informatorami czy oso­bami zaufanymi.

– Płacicie informatorom?

– Jasne. Informacja jest towarem. Jest tylko kwestia, komu i ile.

– Zapewniacie im także bez­pieczeństwo?

– O to muszą zadbać sami. Ustawo­wo chronimy jedynie świadków koron­nych.

– Wiele grup przestępczych ma powiązania z zagranicą, m.in. ze Wschodem. Czy tamtejsza mafia, nie chce się u nas zadomowić?

– Nie. Generalnie, dla Rosjan to Za­chód jest bardziej interesujący. Są większe możliwości lokowania pie­niędzy.

– Czy to prawda; że “Per­shing” na swoim terenie nie dopuszczał grup ze Wschodu?

– Jest w tym dużo praw­dy?

– Kiedy dochodzi do krwawych pora­chunków pomię­dzy gangsterami, nie jest dla was wygodne, kiedy eliminują się sa­mi?

– Prywatnie tak. Służ­bowo nie. Za każdym razem trzeba prowadzić po­stępowanie. Zabójstwa na zlecenie to bardzo skompli­kowane sprawy. Są na ogół bardzo dobrze przygotowane, ilość śladów minimalna. Prowadzimy teraz taką właśnie sprawę na terenie Dolnego Śląska. Przyjechali dwaj Białorusini, by załatwić jednego z tamtejszych bonzów. Tymczasem to oni zginęli, bo nasi byli szybsi. To jest hermetyczne środowisko, nikt nic nie powie. Nawet przypadkowi świadkowie nie chcą zeznawać, bo się boją.

– Na Zachodzie wiele obe­cnych fortun wyrosło na nielegalnych interesach, jak chociażby w Stanach za czasów prohibicji. Czy nasi gangsterzy też przepoczwa­rzają się w biznesmenów?

– Ten proces już się zaczął. Za chwi­lę będą robili już także legalne interesy, zakładali spółki, wykupywali prywaty­zowane zakłady pracy itd. Wtedy instrumenty finansowe, o których wcze­śniej mówiłem, będą nam jeszcze bar­dziej potrzebne.

– Jesteście daleko w tyle za gangsterami?

– Na naszą niekorzyść działają czas i brak ludzi, a wyprzedzanie to kwestia możliwości prawnych. Cóż z tego, że w nowym kodeksie jest przepis o pra­niu brudnych pieniędzy, kiedy nie ma­my innych instrumentów pomocnych do jego ścigania.

Cały wyścig polega na tym, jak szybko my rozpracujemy pewien me­chanizm i doprowadzimy do oskarże­nia osób, które działały w strukturze zorganizowanej. Tylko że natychmiast rodzi się nowy mechanizm i musimy zaczynać od nowa. Poza tym nie ma tak doskonałego prawa, żeby nie można w nim było znaleźć jakichś luk, oni to natychmiast wykorzystują. Zanim na­stąpi kolejna nowelizacja, zyskują czas. My go nie mamy.

Dziękuję za rozmowę

 

Wydanie: 04/2000, 2000

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy