Jak Europa walczy z Pegasusem

Jak Europa walczy z Pegasusem

Warszawa 06.1.2022 r. Wojciech Klicki - prawnik - Fundacja Panoptykon. fot.Krzysztof Zuczkowski

Technologiczne możliwości inwigilacji i podsłuchiwania społeczeństwa wymknęły się spod kontroli. Europa próbuje ją przywrócić Wojciech Klicki – prawnik związany z Fundacją Panoptykon. Współautor raportu „Osiodłać Pegaza. Przestrzeganie praw obywatelskich w działalności służb specjalnych – założenia reformy”. Gdy aktywiści i dziennikarze rozmawiają o Pegasusie, zwracają uwagę, że to nie jest po prostu podsłuch, lecz coś znacznie poważniejszego – cyberbroń i system do totalnej inwigilacji. Ale dlaczego ta różnica jest tak podkreślana? – Te systemy – celowo używam liczby mnogiej, bo jest ich więcej – to narzędzia inwigilacyjne nowej generacji. A różnica względem klasycznych podsłuchów jest kluczowa. Można zaatakować kogoś bez angażowania pośrednika, „trzeciej strony”, czyli bez udziału operatora telekomunikacyjnego, który miałby taki podsłuch założyć. Nie trzeba fatygować się do jego siedziby – wystarczy kilka kliknięć i telefon jest już przejęty. Można go wtedy wykorzystać do wielu innych rzeczy, nie tylko do podsłuchu. Zyskujemy dostęp do cudzych zdjęć, aktywności w przeglądarce internetowej, konta na Facebooku i konta w banku. I można ofiarę np. zdalnie szantażować. – Tak. Spójrzmy na to z perspektywy osoby oskarżonej. Jeśli na czyimś telefonie zostanie znaleziona notatka o tym, jak zabić prezydenta (a Pegasus technicznie pozwala na jej podrzucenie), oskarżonemu bardzo trudno będzie się wytłumaczyć, że nie ma z tym nic wspólnego. Nawet jeśli to rzeczywiście spreparowany dokument. Były takie sprawy, jedna w Indiach, gdzie na szczęście udało się to udowodnić. Ale tylko z powodu błędu autorów tej operacji. Plik z kompromitującymi materiałami rzeczywiście był w telefonie podejrzanego, ale okazało się, że nie ma żadnych śladów edycji tego dokumentu w metadanych, czyli nie mógł zostać na tym urządzeniu napisany. I to dowiodło, że został podrzucony. To jednak prowadzi nas do dużo poważniejszego wątku – pytania, czy w ogóle demokratyczne społeczeństwa powinny się zgadzać, żeby służby podobnego narzędzia używały. Chyba na to jest już za późno? Państwa, także te demokratyczne, używają narzędzi w rodzaju Pegasusa, a społeczeństwa z tym się pogodziły. – Ale czy ty jako obywatel zgadzałeś się kiedyś na używanie Pegasusa? Ja sobie nie przypominam. Żadnej zgody nie wyrażałem, niczego podobnego nie podpisywałem. Kupno i stosowanie Pegasusa w Polsce dokonało się za naszymi plecami. Co więcej, służby nie przypuszczały, że kiedykolwiek to się wyda. Nie tylko w naszym kraju, lecz globalnie. Myślano, że ten system nie zostawia śladów. Dzięki działaniu Amnesty International czy kanadyjskiego Citizen Lab po prostu udało się to pokazać. I dopiero wiedząc, co się stało, możemy wyrazić zgodę. Wiem, naiwnie to brzmi, ale mamy narzędzia czy pomysły, które pozwoliłyby ograniczyć używanie kolejnych Pegasusów w przyszłości. Jakie? – W Parlamencie Europejskim działa komisja, która zajmuje się badaniem, jak wykorzystywano Pegasusa – nie tylko w Polsce, ale i w Grecji, na Węgrzech, w Hiszpanii czy wobec urzędników samej Komisji Europejskiej. Handel takimi narzędziami szpiegowskimi można ograniczyć. Tak aby państwa, które nie zapewniają należytego nadzoru nad służbami – np. Polska – nie mogły sobie sprowadzić z Izraela czy od innego dostawcy oprogramowania szpiegowskiego. Brak kontroli nad służbami oznacza, że służby mogą podsłuchiwać każdego? – Tak. I winnych naruszeń nie spotka kara, a nad całym procesem nie ma legalnej – mówiąc kolokwialnie – czapy? – Nie. Publicznie dostępne statystyki pokazują, że liczba wniosków o podsłuch stale rośnie. W ciągu ostatnich kilku lat liczba konwencjonalnych podsłuchów zwiększyła się o 20%, a liczba pobranych billingów czy lokalizacji o 60%. Chciałbym wierzyć, że te billingi czy podsłuchy są pobierane i zakładane wyłącznie wtedy, gdy zachodzi podejrzenie, że mamy do czynienia z podejrzanymi o naprawdę poważne przestępstwa. Ale nic na to nie wskazuje. Zaufanie do służb w Polsce spadło zaś poniżej zera. Afera Pegasusa tylko do tego się przyczyniła, bo wiemy, że jeśli służby chcą kogoś podsłuchać, mogą to zrobić. I nie musi to być przestępca. Może to być przeciwnik polityczny albo ktoś z firmy, która konkuruje z biznesem naszego szwagra, naprawdę! Pamiętasz wybory z 2020 r.? Wtedy pojawiła się informacja, że sztab Trzaskowskiego mógł być podsłuchiwany. Tyle że w Polsce tak często rzuca się najpoważniejsze oskarżenia, że łatwo było tę informację zignorować. Jeśli jednak naprawdę wykorzystano oprogramowanie szpiegowskie do podsłuchiwania kogoś, to całe wybory stają pod znakiem zapytania. Rzecz w tym, że to możliwe i nie mamy nikogo, kto mógłby to rzetelnie wyjaśnić. Kiedy Donald Trump krzyczał, że jest podsłuchiwany, też go zignorowano – uznano,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 42/2022

Kategorie: Kraj, Wywiady