Plagiatowe eldorado

Plagiatowe eldorado

Warszawa 04.03.2010 dr Marek Wronski - publicysta - " Forum Akademickie " Tropiciel patologii nauki takich jak plagiaty,Image: 428706274, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Krzysztof Zuczkowski / Forum

Kradzież własności intelektualnej dotarła do prestiżowych uczelni Dr hab. n. med. Marek Wroński – publicysta naukowy Czy to pan jako pierwszy podał w wątpliwość dorobek naukowy byłego rektora Uniwersytetu Gdańskiego prof. Jerzego Gwizdały? – Ja tylko publicznie podniosłem ten fakt w artykule na łamach miesięcznika „Forum Akademickie”, ale pierwsza wszczęła alarm (poinformowana anonimowo o zapożyczeniach) prof. Monika Marcinkowska z Uniwersytetu Łódzkiego, notabene recenzentka w postępowaniu profesorskim Jerzego Gwizdały. Na początku października 2019 r. napisała do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów list, w którym oświadczyła, że znalazła plagiat i wycofuje pozytywną opinię. Zarzuty sprawdzano i potwierdziły się, co spowodowało zwrot dokumentów profesorskich przez Kancelarię Prezydenta. Co ważne, prof. Marcinkowska wykryła plagiat w dorobku naukowym prof. Gwizdały już po napisaniu pozytywnej opinii na temat kandydata na profesora, skierowanej do CKST. 28 września br. Centralna Komisja unieważniła postępowanie profesorskie rektora Gwizdały. Plagiat a sprawa polska W odpowiedziach i komentarzach Uniwersytetu Gdańskiego pojawia się głównie pańskie nazwisko jako autora artykułu „Wstrzymana profesura” we wrześniowym numerze „Forum Akademickiego”. To 185. odcinek comiesięcznego cyklu publikacji „Z archiwum nieuczciwości naukowej”. – Problem plagiatów w polskiej nauce się zaostrza. Gdy rozmawialiśmy ostatni raz przed 12 laty, rocznie w kraju wykrywano kilkadziesiąt plagiatów. Dziś jest ich znacznie więcej, a różnica jest jakościowa. Wcześniej do kradzieży własności intelektualnej w nauce dochodziło na uczelniach mniej znanych, można powiedzieć prowincjonalnych. Teraz to zjawisko dotarło do uczelni prestiżowych. Jeśli taką nieuczciwość popełniał np. rektor czy wykładowca Wyższej Szkoły Kupieckiej, problem nie wydawał się znaczący. W ostatnim roku takie wpadki zaobserwowano u rektorów wyższych szkół zawodowych w Nowym Targu i Nowym Sączu. Obaj zaprzeczyli posądzeniom o plagiat, senaty tych uczelni milcząco zaakceptowały „tłumaczenia” i nic nie zrobiono, aby zweryfikować doniesienia prasowe. Jednego minister nauki już odwołał, a drugi jeszcze pełni obowiązki. Gdy za kilka tygodni zakończy się dyscyplinarne postępowanie wyjaśniające w jego sprawie, nie mam wątpliwości, że odpowiednie kroki zostaną przez nowego ministra nauki podjęte. Przypadek prof. Gwizdały, byłego rektora dużej i znanej uczelni, to już znaczna różnica jakościowa. Prof. Gwizdała sam zrezygnował z funkcji rektora, chociaż wybrano go na drugą kadencję. Ma pan ogromną siłę sprawczą, skoro może nie tylko skłonić rektora do ustąpienia ze stanowiska, ale także zablokować jego starania o nominację belwederską. – Prasa czasami ma dużą siłę rażenia, ale w takim przypadku może to zrobić każdy, kto przedstawi dowody naukowej nieuczciwości i zgłosi je do Centralnej Komisji albo do Kancelarii Prezydenta. Jednak prezydentowi RP odebrano prawne możliwości unieważniania tytułów profesorskich już przyznanych, w sytuacji gdy po jakimś czasie odkryto nierzetelność naukową i dobre praktyki naukowe wymagają, aby nominację profesorską unieważnić. Wicepremier Jarosław Gowin jako minister nauki i szkolnictwa wyższego mógł wprowadzić do nowych przepisów zasadę, że nieuczciwie zdobyty tytuł powinien być odbierany. Tak było do końca lat 80. i takie uprawnienia mieli Rada Państwa i jej przewodniczący, ówcześnie nadający nominacje profesorskie. Te zasady pozwalały na oczyszczanie środowiska akademickiego z czarnych owiec, które naruszyły etykę naukową. W wojsku istnieje do dzisiaj kara degradacji i za czyny naruszające prawo można odebrać stopień, w tym generalski. W nauce struktura hierarchiczna wydaje się nie do ruszenia. Jest pan z zawodu lekarzem, ale podejmuje problemy praworządności i sprawiedliwości w całej nauce, niezależnie od dziedziny. Piętnuje pan plagiatorów po nazwisku. Taka donkiszoteria niektórym może się nie podobać. – Od 23 lat zajmuję się badaniem patologii w nauce i zgromadziłem na ten temat niemałą wiedzę, ale mocy sprawczej nie mam żadnej. Mogę tylko „krzyczeć publicznie” na łamach branżowego periodyku. „Forum Akademickie” wychodzi w niewielkim nakładzie paru tysięcy egzemplarzy, z czego większość prenumerują uczelnie. Jednak artykuł o nierzetelnościach w nauce jest każdorazowo dostępny w sieci, co zawdzięczam nieżyjącemu już redaktorowi naczelnemu Andrzejowi Świciowi. Jego sukcesor, Piotr Kieraciński, utrzymał ten mój przywilej. Rzeczywiście w Polsce jestem „białym żaglem” na oceanie nierzetelności w nauce. Mam wielu cichych sympatyków w społeczności akademickiej, jak i wielu niechętnych. Co ciekawe, moja działalność wywołuje dużą niechęć prawie wszystkich formalnych ciał zajmujących się w Polsce nauką. Po odejściu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 47/2020

Kategorie: Wywiady