Krajobraz po ustawie

Krajobraz po ustawie

Przyjęta ustawa o grach hazardowych to spełnienie głównych życzeń lobbystów reprezentujących interesy ludzi, którym zależy na zmianie układu sił w tym obszarze „Prezesie, Tusk wykonał zadanie!”, takie mogłyby być pierwsze słowa z rozmowy telefonicznej prezesa znanej firmy lobbingowej z centralą zachodniej firmy zainteresowanej rozwojem hazardu internetowego lub wprowadzeniem na nasz rynek wideoloterii. Nie dajmy się zwieść pozorom. Przyjęta przez Sejm ustawa o grach hazardowych to spełnienie głównych życzeń lobbystów reprezentujących interesy spółek zainteresowanych zmianą układu sił w tym obszarze gospodarki. Jakie postulaty zgłaszali lobbyści przez ostatnie kilkanaście miesięcy? Firma Central European Consulting, pracująca dla amerykańskiej spółki GTech obsługującej sieć lottomatów Totalizatora Sportowego, proponowała zniesienie instytucji dopłat. I proszę. Mimo że minister Jacek Kapica bronił jak lew pomysłu rozszerzenia ich na pozostałe gry hazardowe, ustawodawca zdecydował inaczej. Dopłat, poza grami liczbowymi, nie będzie. W trakcie prac legislacyjnych padł postulat wykreślenia z ustawy definicji wideoloterii jako gry identycznej z oferowanymi obecnie grami na automatach. I to udało się załatwić. Wideoloterie zniknęły z ustawy. Swego czasu „Puls Biznesu” zwrócił uwagę, że główną przeszkodą we wprowadzeniu wideoloterii są automaty o niskich wygranych, które zajmują dziś najlepsze lokalizacje. Sejm, likwidując niski hazard, usunął i tę przeszkodę. Oficjalnie – w ramach walki z patologiami. O tym, że Sejm zrezygnował z zapowiadanej przez Tuska walki z hazardem internetowym, nie ma co wspominać. Pomysł od początku był poroniony. Prezydent Lech Kaczyński ustawę podpisał i skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Głowa państwa musi znać „Notatkę w sprawie kolizji z Konstytucją rozwiązań prawnych zawartych w projekcie ustawy o grach hazardowych”, przygotowaną przez zespół Biura Analiz Sejmowych. Musi wiedzieć, że sejmowi prawnicy mając zaledwie kilka godzin na ocenę, wytknęli autorom nowego prawa osiem uchybień. I zaznaczyli, że „uwagi mają charakter wstępny, nie wyczerpują omawianego zagadnienia”. Lecz posłów głosujących „za” nie interesowały drobiazgi. Bo jak powiedział wicepremier Waldemar Pawlak: „Są trzy tryby uchwalania ustaw: zwykły, przyspieszony i hazardowy”. Oto jak odlegli jesteśmy dziś do cywilizowanych standardów stanowienia prawa. Wielokrotnie na łamach „Przeglądu” dowodziłem, że Platforma Obywatelska chce za wszelką cenę zamieść pod dywan aferę hazardową. Jest nadzieja, że za sprawą sejmowej komisji śledczej to się nie uda. Dziennik „Polska The Times” korzystając, jak sądzę, z uprzejmości jednego z członków komisji, ujawnił notatkę Przemysława Gosiewskiego, ówczesnego ministra – członka Rady Ministrów, z 27 lipca 2006 r., w której prosił on resort finansów o zajęcie się projektem nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych. Życzenie Gosiewskiego zostało spełnione i trzy dni później dokument trafił do uzgodnień wewnątrzresortowych w Ministerstwie Finansów. Posłowie Platformy Obywatelskiej nadali tym rewelacjom stosowną oprawę medialną. Winni wiedzieć, że rola popularnego „Gosia” w sprawie nowelizacji wspomnianej ustawy nie jest tajemnicą od 2007 r. Szeroko pisał o tym Dawid Tokarz na łamach „Pulsu Biznesu”. Pisałem ja na łamach „Przeglądu”. O wiele ciekawiej wypada porównanie działań Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej prowadzonych w latach 2006-2009. Otóż jeśli posłowie PO domagają się, by Przemysław Gosiewski i Lech Kaczyński stawili się przed komisją, muszą pamiętać, że poważniejsze kłopoty czekają obecnych wiceministrów skarbu Krzysztofa Huberta Łaszkiewicza i Adama Leszkiewicza, którzy w maju 2009 r. odegrali istotną rolę we wstrzymaniu prac nad nowym prawem. Posłanka Beata Kempa osiągnęłaby niezwykłe rezultaty, gdyby zechciała dociec, kto ostatecznie 11 maja br. podjął decyzję o zdjęciu gotowego już projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych z porządku obrad Komitetu Rady Ministrów. Dla ułatwienia dodam, że odpowiedź kryje się w jednej ze słynnych odtajnionych notatek ministra Jacka Kapicy dla premiera. Kapica już wie, że nie będzie miał z komisją lekko. Wystarczyło, że stawił się przed nią, a zaniemówił, gdy poseł Bartosz Arłukowicz z KP Lewica zapytał go, dlaczego w dokumentach przekazanych komisji brakuje informacji, o co najmniej dwóch kontaktach urzędników resortu z przedstawicielami lobbującej w imieniu GTech spółki Central European Consulting. A to nawet nie była rozgrzewka. Ministrowi przyjdzie też wyjaśnić okoliczności powstania słynnych notatek dla

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 48/2009

Kategorie: Kraj