Kreowanie świata jest istotą robienia filmów

Kreowanie świata jest istotą robienia filmów

Najczęściej chcę opowiadać o zbrodniach, czarnych charakterach i ich mrocznej rzeczywistości


Jan Holoubek – reżyser i operator, laureat nagrody dla najlepszego reżysera na 48. FPFF w Gdyni za film „Doppelgänger. Sobowtór”


Aktorzy wypowiadają się o panu bardzo ciepło i chętnie wracają do współpracy. Czuje się pan nowym typem reżysera – nieprzemocowego, empatycznego i stwarzającego komfortową atmosferę na planie?
– Nie czuję się nowym typem reżysera, bo myślałem w ten sposób o współpracy z aktorami jeszcze przed erą #MeToo. Uważam też, że moja postawa nie ma związku ze współczesnymi trendami. Mój ojciec, Gustaw Holoubek, którego miałem szansę obserwować w teatrze, zachowywał się podobnie wobec swoich kolegów i koleżanek. Stał się dla mnie wzorem rozmowy i bycia z aktorami na planie lub na scenie. U niego aktor miał się czuć bezpieczny, wolny od psychicznej opresji. Tak postępował przez całe życie i kontekst epoki nie ma tu znaczenia. Liczy się rodzaj czułego podejścia do zawodu, który zazwyczaj uprawiają osoby o wysokiej wrażliwości. Przyjacielskie relacje sprzyjają wtedy dobrze wykonywanej pracy. Chcę pomagać aktorom, dawać im przestrzeń i poczucie komfortu. Stąd pewnie biorą się pozytywne komentarze, które mnie oczywiście cieszą. Wprawdzie istniał kiedyś mit reżysera demiurga, któremu wolno wszystko, jednak absolutnie z nim się nie zgadzam. Igranie z psychiką aktorów i wpędzanie ich w stan podwyższonego napięcia to działania kompletnie bezproduktywne i nieludzkie. Rozmawiając z członkami obsady zupełnie szczerze o ich emocjach i zadaniach, bez problemu dostaję to, czego bym chciał.

Jakie cechy powinien mieć według pana ideał reżysera?
– Na ideał reżyserii składają się dla mnie przede wszystkim pełna świadomość i opanowanie warsztatu. Nie tylko umiejętność pracy z aktorem, ale także detaliczna wiedza o tym, do czego służy kamera, światło, muzyka, dźwięk. Znajomość tych dziedzin i zdolność komponowania z nich filmowych opowieści wydaje mi się kluczowa. Reżyser musi po prostu znać się na rzemiośle, panować nad filmową materią, a to się przekłada na techniczną biegłość. Wspomnę tylko Stanleya Kubricka i Davida Finchera jako przykłady twórców kompletnych. Takich, którzy wypracowali własny, niepowtarzalny styl i których dzieła rozpoznajemy po jednym kadrze.

Ewidentnie ciągnie pana w stronę mrocznego kina gatunkowego. Kiedy zaczęła się ta fascynacja?
– W dzieciństwie oglądałem mnóstwo filmów na kasetach VHS i często bywałem w kinie. Zawsze lubiłem kryminały i filmy oscylujące wokół jakiejś zbrodni, tajemnicy, zagadki. Do dziś się nimi fascynuję. Po ten gatunek sięgam też na gruncie literackim i telewizyjnym. Najczęściej chcę opowiadać właśnie o zbrodniach lub przestępczych procederach, czarnych charakterach i ich mrocznej rzeczywistości. Nie wiem do końca, dlaczego tak się dzieje, ale pewnie naoglądałem się za dużo filmów w młodości. Cenię kino gatunkowe w najróżniejszych odsłonach i wydaje mi się nieco dziwne, że w Polsce rozdziela się filmy na gatunkowe i autorskie. W Stanach Zjednoczonych nikt nie myśli w podobnych kategoriach. Największe światowe klasyki wsadzilibyśmy do gatunkowej szufladki, pomyślmy o arcydziełach Francisa Forda Coppoli czy Ridleya Scotta. Sam uważam gatunek za coś naturalnego.


Jan Holoubek – (ur. w 1978 r.) absolwent PWSFTviT w Łodzi. Przez wiele lat pracował jako autor zdjęć, a pełnometrażowy debiut fabularny, „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, wyreżyserował w 2020 r. Zrealizował popularne seriale „Rojst” i „Wielka woda”.


Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 43/2023, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Fot. Jarosław Sosiński/TVN Grupa Discovery

Wydanie: 2023, 43/2023

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy