Krótki regulamin demonstrowania (przeciw PiS)

Krótki regulamin demonstrowania (przeciw PiS)

Regulamin obowiązuje wstecz, bo jeśli Boga, konstytucji, ścieżek rowerowych ani wódki bezalkoholowej nie ma – to wszystko wolno.

Kto może manifestować?

Nie każdy może manifestować, bo gdyby każdy demonstrował, to nie byłoby miejsca dla nikogo i manifestacja nie mogłaby się odbyć. Nie mogą manifestować bardzo zdeterminowani, bo ich stopień zaangażowania może się im i organizatorom wymknąć spod kontroli, a co to za demo, z której co chwilę ktoś i coś się wymyka. Brak zaangażowania też nie jest wskazany, bo wówczas może dojść do tzw. nieporozumień tożsamościowych, a nie ma niczego straszniejszego niż demo w samosprzecznych kwestiach. Groźna jest też senność. Jakieś zaangażowanie jest jednak wskazane, a kto je wskazuje, okaże się w kolejnych znaczących punktach.

Jak ma być ubrany?

Demonstrujący mogą być ubrani dowolnie, choć zaleca się powagę w stroju i kolorze. Przy czym jednorodność barw czarnych może wpływać na obniżenie nastrojów, a co gorsza, wywoływać wrażenie nadreprezentacji anarcho-strajko-kobiecych środowisk. Zalew kolorów może z kolei powodować dezorientację, bo w końcu każdy niemal kolor coś symbolizuje, a nie we wszystkich sprawach zwoływane są demonstracje. Nakrycia głowy są zasadniczo dozwolone, na razie na kaski i hełmy za wcześnie.

Od ilu lat można manifestować?

Teoretycznie w każdym wieku można manifestować, ale po co? I tak starsi wiedzą lepiej. Problemem jest to, że nie wiemy, kiedy zaczynają się starsi, oraz to, że często starsi są młodsi od tych, którzy są od nich młodsi. Zagrożeniem jest również to, że młodsi, którzy nie pamiętają, nie wiedzą, nie przeżyli, mimo to też będą czegoś chcieli. Co gorsza, będą umieli to wykrzyczeć, wyskandować, bo jeszcze im się chce. Można rozważyć rotacyjną obecność młodych, bo inaczej trzeba będzie gdzieś schować lament, że nie ma młodych, że w naszych czasach byli sami młodzi, a teraz młodzi są gdzie indziej i dlaczego są sami starzy. Młodzi mają także niebezpieczną skłonność do wznoszenia haseł absurdalnych i nieoczywistych, co zaburza impet i wektory protestów, które są już wyznaczone (przez starych).

Co wolno krzyczeć i kto akceptuje wszystkie hasła?

Jest oczywiste, że nie można krzyczeć wszystkiego, bo to nic by nie znaczyło albo znaczyło za wiele. Dlatego przy każdym namiocie organizacyjnym winno funkcjonować Biuro Akceptacji Haseł i Okrzyków, gdyż w przeciwnym razie będziemy albo niezrozumiani, albo niesłyszani, albo niespójni, albo nazbyt monotematyczni. Jedno jest pewne – żadnych improwizacji. Nie może być tak, że każdy coś sobie krzyknie, a potem inni za nim, a nawet i wszyscy. Okrzyki są jakby walutą demonstracji i muszą mieć centralnego emitenta. I muszą z jednego pnia, czyli gardła, być wywiedzione. Gardłowanie woła o centralizację. I ją dostanie.

Kto dopuszcza wuwuzele do głosu?
Nikt. Społeczeństwo, którego głosem są trąby, zasłużyło na rządy PiS. Wuwuzele powinny być rekwirowane i bezzwłocznie utylizowane. Można wytwarzać inne, własne instrumenty manifestacyjne, pisze o tym periodyk o muzyce współczesnej „Glissando”, wystarczy śledzić. Bez muzyki nie ma zmiany politycznej, obecność formacji bębniarskich najlepiej wróży temu nurtowi protestów. Wuwuzele – nie! Bębny – tak!

Czy wolno pić, palić i kląć?
Z piciem trzeba uważać, bo są konsekwencje. Fizjologiczne, kulturowe, a może i karne. Z paleniem jest problem, bo niektórzy myślą, że jak usiądą w tłumie i zapalą, to nie widać chmury dymu. W całej tej przygodzie niekiedy trudno odróżnić dym od ognia. Najlepiej jest z przekleństwami – są zdrowym wyrazem emocji i zaangażowania, wszyscy je znają, poza tym pozwalają rozróżnić, czy jest się jeszcze na demonstracji, czy już na procesji.

Jak szybko musi iść demonstracja?
Dopóki nie ma potrzeby marszobiegu czy dzikiej ucieczki – jest łagodnie. Co nie znaczy, że należy kroczyć bardzo wolno, bo można znużyć się tempem, a manifestant znużony jest ademonstracyjny. Iść to iść, a stać to stać, siedzieć to siedzieć. Dla władzy każda z tych aktywności jest groźna, te bezruchowe nawet bardziej dotkliwe. Szczególnie kiedy siedzący tłum się drze: „Będziesz siedział!”, może to budzić dyskomfort poznawczy, bo niby gdzie, dlaczego, jak to? Na ulicy będę siedział? Z tą wrzeszczącą bandą mord zdradzieckich? To może każdego otrzeźwić, nawet jak nie pił.

Czy wolno opuszczać tłum?
Wolno każdemu, kto do niego przystąpił, ale nie bez zasad. Nie za wcześnie, nie za szybko, nie kiedy hymn, nie kiedy Balcerowicz, Schetyna, Petru, o pardon – nie tak, na odwrót. Generalnie z wyczuciem godnym słusznej sprawy, w środku nocy. Jak się zrobi chłodniej, to wrócimy do tematu.

Komu wolno śpiewać?
Przede wszystkim tym, którzy potrafią, ale to nie jest wiążące. Dobrze by było, żeby ci, którzy do śpiewania zostali zaproszeni, mogli zaśpiewać swoje. To nie Opole, bez werdyktów w czasie piosenki lepiej wybrzmi całość. Nie ma piosenek, które wszyscy lubimy, podobnie z wieloma innymi kwestiami. Tłum to tłum, może się rozśpiewać.

Kto może wleźć na scenę?
Kto ma siłę, kto ma coś do powiedzenia, kto umie zrobić to zrozumiale i komunikatywnie lub ekspresyjnie, kto bywa pozbawiany głosu, kto rzadko lub w ogóle nie bywa w telewizji, kto ma dowolną płeć, ale nie musi być mężczyzną po sześćdziesiątce (he, he, sam mam 55, więc ja mogę). Kto myśli, reaguje, chce, żąda, nazywa i ma dystans. Wystarczy, bo przestaną przemawiać.

Jakie sankcje przewidziane są za nierespektowanie regulaminu?
Zesłanie do magazynu wuwuzeli.

Gdzie odbieramy wynagrodzenie za manifestacje?
Tam gdzie zawsze.

Wydanie: 2017, 31/2017

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz
Tagi: protest

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy