Trzy dowcipy

Pierwszy, jak sądzę, będzie taki, piszę „jak sądzę”, ponieważ dotyczy bliżej nieokreślonej przyszłości. Policja po zwycięstwie nad bandytami w bitwie o TIR-a pod Nadarzynem wyłapuje wszystkich gangsterów i dochodzi do rozprawy. Udział w niej biorą przestępcy, którym odebrano wolność, ale tradycyjnie pozostawiono pieniądze na bardzo dobrego adwokata, sędzia i prokurator opłacany zamrożoną pensją, który w podsumowaniu oskarżenia mówi, że nie rozumie postępowania tych bandytów. Na to wstaje adwokat i stwierdza stanowczym głosem, że jego klienci nie są winni, ponieważ bronili tylko swojej własności.
– Jak to swojej – dziwi się publicznie sędzia, również zamrożony jak i prokurator – przecież w ciężarówce był towar skradziony!?!?
– Ale – wpada w słowo sędziemu rozbrajający adwokat – od momentu kiedy ukradli, to był już ich!!
Powalony taką logika sąd wypuszcza gang na wolność, zabierając po drodze pozostałym przy życiu policjantom rozkalibrowane pistolety.
To był pierwszy dowcip. Żeby opowiedzieć dwa następne, muszę przyznać się do tego, że w swoim 25-letnim satyrycznym życiu, co prawda, wiele razy mówiłem ze sceny o policji, ale żarty wymyśliłem właściwie tylko dwa. Jeden był taki.
Przychodzi obywatel na posterunek i mówi do funkcjonariusza:
– Panie władzo, chciałbym zgłosić kradzież roweru.
A władza na to:
– A po co?!
Jednych to śmieszy, drugich, którzy stracili rowery, mniej, ale po tej wymienionej na wstępie potyczce pod Nadarzynem wymyśliłem nowy dowcip, który będzie zarazem ostatnim w tej opowiastce.
Przychodzi policjant do Muzeum Narodowego i pyta panią kasjerkę:
– Przepraszam bardzo, czy w tym muzeum macie może salę z militariami?
– Owszem ,proszę pana, a jaki pan sobie życzy bilet, ulgowy czy normalny?
– Ja, proszę pani, nie życzę sobie żadnego biletu – odpowiada aspirant – ja tylko chciałbym swój pistolet wymienić na nowszy model.

Wydanie: 14/2002, 2002

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy