Młodym Masajkom pozwala się chodzić do szkoły tylko do czasu obrzezania. Potem mają rodzić dzieci Chodzą do szkoły, ale tylko przez kilka lat. Wciąż poddaje się je rytuałowi obrzezania. Rodzą po kilkoro, czasem kilkanaścioro dzieci. Masajskie kobiety wciąż muszą podporządkowywać się brutalnym tradycjom swojego społeczeństwa. O ich doświadczeniach opowiadała w czasie majowej konferencji o prawach mniejszości organizowanej przez Minority Rights Group pochodząca z Kenii Masajka Esther Somoire. Trudna droga do szkoły Najważniejszym krokiem ku zmianom, nie tylko w Afryce, jest edukacja. Rząd Kenii, od 1963 r. niepodległej, inwestuje w szkolnictwo, ale środki wciąż są niewspółmierne do potrzeb. Odsetek osób niepiśmiennych wciąż jest ogromny. – Kilka lat temu pojawiła się propozycja, aby szkoły podstawowe (klasy I-VIII) były bezpłatne i obowiązkowe – opowiada Esther. – Część dotycząca zniesienia opłat została przywitana przez społeczeństwo i parlament z radością, ale obowiązek szkolny odrzucono. Mało kto chce, aby decydowano za niego, czy ma uczyć swoje dzieci. Do niedawna Masajowie traktowali zorganizowaną edukację jako zagrożenie dla własnej tożsamości kulturowej. System nauki wzorowany jest na szkołach zachodnich, przekazywane wartości różnią się od tych, jakie wyznaje ich społeczeństwo, a nauczyciele nigdy nie pochodzą z tych terenów i zwykle nie rozumieją i nie szanują bogatej tradycji plemion masajskich. Choć za samą edukację płacić nie trzeba, dofinansowanie szkół wciąż jest za małe. Rząd woli sfinansować wielkie szkoły w dużych ośrodkach miejskich. Słabo zaludnione obszary, na których żyją Masajowie, wymagają postawienia kilku mniejszych placówek. Od rodziców oczekuje się zatem, że będą partycypować przynajmniej w kosztach budowy i zakupu sprzętu, a i nauczyciele, stanowiący kiepsko opłacaną grupę społeczną, nie gardzą podarunkami. Niekoniecznie też przykładają się do pracy w takich miejscach. Często trafiają tu albo osoby bardzo niedoświadczone, którym trudno jest znaleźć zatrudnienie gdzie indziej – po przepracowaniu możliwie krótkiego czasu uciekają w lepsze miejsca – albo tacy, dla których swoiste zesłanie ma być karą za to, że nie sprawdzają się w mieście. Na obszarach zamieszkanych głównie przez Masajów szkoła przyjmuje często około setki dzieci. Uczniowie na różnych poziomach uczą się w jednej sali, pod opieką jednego wychowawcy. Aby dojść do budynku, nierzadko muszą przemierzyć wiele kilometrów. – Wstają o czwartej – tłumaczyła Esther – i zanim dotrą na pierwszą lekcję, już są zmęczeni. W takich warunkach trudno o zapał do nauki. Nauczyć dziewczynki Dziewczynkom jest jeszcze trudniej. W społeczeństwie masajskim kobieta ma być przede wszystkim żoną i matką. Obecnie z reguły zapewnia się im kształcenie przynajmniej przez kilka pierwszych lat, ale wraz z dojrzewaniem zaczynają się problemy. Dziewczynę, która jest już zdolna do wyjścia za mąż, bezceremonialnie zabiera się ze szkoły. Oczywiście nie pytając jej o zdanie. O jej małżeństwie decydują rodzice po naradzie z rodzicami przyszłego męża lub z nim samym. Już wcześniej masajskie dziewczynki odczuwają, jakie problemy niesie ze sobą bycie kobietą. Masajowie nie są przyzwyczajeni do środków higienicznych, które Europejczykom wydają się oczywiste. Kiedy zatem dorastająca dziewczynka zaczyna miesiączkować, nie mając podpasek czy tamponów, na kilka dni w miesiącu musi zostać w domu. Tym sposobem opuszcza ogromną liczbę dni szkolnych w ciągu roku. Dodatkowo gdy po tych kilku dniach wraca do szkoły, chłopcy śmieją się z niej, wiedząc już, „co ją spotyka”. Dziewczęta są skrępowane i odczuwają coraz większą niechęć do szkoły, w której mają coraz większe zaległości. Esther sama pochodzi z takiej społeczności i pamięta problemy, które były jej udziałem. Miała siedemnaścioro rodzeństwa. – Mój tata poślubił trzy żony – tłumaczy. – Z pierwszą miał ośmioro dzieci, z drugą, moją matką, sześcioro, z najmłodszą czworo. Musiałam wiele przejść – mówi oględnie – ale jestem żywym przykładem na to, że można zmienić swój los. Rodzice nie wydali jej za mąż na siłę. Esther skończyła szkołę i przez lata angażowała się w działania na rzecz przemian w tubylczych społeczeństwach. Współpracowała z międzynarodowymi organizacjami w różnych regionach Afryki, ale postanowiła wrócić do miejsca, gdzie się wychowała, i tam, wśród osób takich jak ona, wprowadzać zmiany. Dlatego w 2007 r. założyła organizację Centre for Indigenous Women
Tagi:
Agata Grabau









