Krwawy czerwiec w Meksyku

Krwawy czerwiec w Meksyku

Państwo przegrywa wojnę z potężnymi kartelami narkotykowymi Przerażający chaos ogarnia całe regiony Meksyku. Konflikt państwa z kartelami narkotykowymi zmienia się w wojnę domową. Gangsterzy zabijają policjantów i burmistrzów, korumpują polityków i sędziów, ścinają głowy pojmanym żołnierzom. Walczą z państwem, a także między sobą w bezlitosnych zmaganiach o podział bajecznych zysków z rynku narkotykowego. Czerwiec stał się najkrwawszym miesiącem w wojnie, którą w grudniu 2006 r., od razu po objęciu urzędu, prezydent Felipe Calderón wydał narkotykowym gangsterom. W ciągu zaledwie tygodnia gwałtowną śmiercią zginęło 300 osób. Najtragiczniejszym dniem okazał się 11 czerwca, kiedy według dziennika „El Universal” w całym kraju zamordowano 85 osób. W mieście Chihuahua około 25 ludzi uzbrojonych w karabiny automatyczne wdarło się do kliniki Fe y Vida (Wiara i życie), w której uzależnieni od narkotyków są poddawani kuracji odwykowej. Napastnicy rozkazali pacjentom położyć się na podłodze i strzelali do nich z zimną krwią. W masakrze straciło życie 19 osób. Podobno w klinice ukrywało się kilku członków narkotykowego kartelu Mexicles, których postanowili zgładzić bandyci z rywalizującego gangu Aztecas. Przy okazji uśmiercili także ludzi niemających z syndykatami nic wspólnego. Najmłodsza ofiara miała 16 lat. Tego samego dnia w Juárez, mieście położonym na granicy ze Stanami Zjednoczonymi, naprzeciwko El Paso w Teksasie, nieznani sprawcy zgładzili trzech policjantów. Funkcjonariusz Julián Armando Medina Villagrán został znaleziony martwy w podziurawionym kulami samochodzie. Dwie godziny później zostali zamordowani policjanci Sergio Jiménez Buenrostro i José Solís Sifuentes. Na miejscu zbrodni znaleziono 140 łusek. 12 czerwca w Juárez zastrzelono mężczyznę i jego ośmioletniego syna. Ojciec próbował zasłonić chłopca własnym ciałem. Znaleziono go martwego, leżącego na zwłokach dziecka. Juárez cieszy się ponurą sławą jednego z najniebezpieczniejszych miast świata. Od początku 2008 r. zamordowano tu 5,3 tys. osób, tylko w bieżącym roku ponad tysiąc. W Juárez schronił się Jesús Manuel Lara Rodríguez, burmistrz Guadalupe, któremu w rodzinnym mieście bandyci grozili śmiercią. W czerwcu i tak został zastrzelony na oczach żony i dzieci. Narcos, jak zwani są w Meksyku gangsterzy, podpalają domy i sklepy, zmuszają mieszkańców do ucieczki. „Przestępczość zorganizowana przeradza się w terroryzm z powodu ataków na niewinnych. Zamierza zdestabilizować rząd, zabijając funkcjonariuszy publicznych. Musimy stworzyć wspólny front, aby powstrzymać zbrodniarzy”, wzywa burmistrz Juárez Jose Reyes Ferriz. Napływające z Meksyku wiadomości budzą grozę. Narcos zostawiają na ulicach małe chłodziarki z odciętymi ludzkimi głowami. W końcu maja w zamkniętej kopalni srebra w mieście Taxco natrafiono na zwłoki ofiar narkotykowej mafii. Do tej pory ze sztolni położonych na głębokości 150 m wydobyto 55 ciał. Bandyci wrzucili do szybu także uprowadzonego dyrektora więzienia. Wcześniej zwłoki likwidował aresztowany w ubiegłym roku Santiago Meza López, zwany „Gotującym zupę”. Ciała ofiar ćwiartował, podgrzewał i rozpuszczał w 200-litrowych beczkach z roztworem sodu. W ten sposób usunął podobno 300 ciał. Zostawały tylko zęby. Upiorny kucharz pracował dla narkotykowego kartelu Arellano Félix Organisation (AFO), na którego czele stoi podobno siedmiu braci i cztery siostry. Otrzymywał relatywnie skromne wynagrodzenie – 600 dol. tygodniowo. AFO grasuje w mieście Tijuana, w którym w ciągu roku zaginęło bez wieści ponad 150 mężczyzn, kobiet i dzieci. Wstrząśnięty czerwcowymi masakrami prezydent Calderón wystąpił z przemówieniem telewizyjnym do narodu. Wezwał rodaków, aby zgłaszali przestępstwa organom ścigania. „To bitwa, którą warto toczyć, ponieważ stawką jest nasza przyszłość. To bitwa, którą my, zjednoczeni Meksykanie, wygramy”, deklarował szef państwa. Komentatorzy nie są tego pewni. „Meksykanie uważają, że w wojnie zwyciężają narkotykowe gangi. Państwo nie potrafi już zagwarantować bezpieczeństwa obywatelom”, stwierdził amerykański dziennik „The Wall Street Journal”. Calderón uczynił zniszczenie narcos najważniejszym celem swej prezydentury. Wysłał przeciwko gangsterom oddziały wojska i policji federalnej. Policja stanowa uchodzi bowiem za skorumpowaną, zastraszoną i całkowicie nieskuteczną. Siły biorące udział w operacji są systematycznie wzmacniane. Obecnie w walce z kartelami bierze udział ponad 50 tys. żołnierzy i policjantów federalnych. Tylko w Juárez armia rozmieściła 8 tys. ludzi. W tej wojnie do kwietnia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 26/2010

Kategorie: Świat