Kuklińskim i „wyklętymi” w III RP

Kuklińskim i „wyklętymi” w III RP

Prawica doskonale wykorzystuje politykę historyczną do negacji współczesnego państwa polskiego

Dlaczego prawica tak ochoczo kultywuje pamięć o „żołnierzach wyklętych” i płk. Kuklińskim? Zapewne po to, aby udowodnić, że jeśli nie odpowiada nam państwo, w którym żyjemy, to każda próba jego zwalczania, nawet kolaboracja z obcym wywiadem, jest usprawiedliwiona.

W szeregach interwenta

Premiera filmu „Jack Strong” Władysława Pasikowskiego oraz obchody Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” doskonale wpisały się w prawicową kampanię zohydzania Polski Ludowej. O tym, że zdradzając ojczyznę, Kukliński kontynuował tradycje powojennego zbrojnego podziemia, przekonywał słynny lustrator Sławomir Cenckiewicz. „Wojsko, w którym służył Kukliński – mówił podczas jednej z debat – to nie jest tylko armia niesuwerenna, niepolska w gruncie rzeczy, to nie jest żadne wojsko polskie. (…) To był interwent lat 40., mordujący żołnierzy wyklętych, hasający z NKWD po lasach, fałszujący wybory, referendum w latach 40. itd. – jest używany jako stabilizator i obrońca komunizmu nad Wisłą”.
Ani dr hab. Cenckiewicz, ani żaden z prawicowych komentatorów nie byli w stanie wyjaśnić, dlaczego w tym „niepolskim” wojsku płk Kukliński spędził całe swoje zawodowe życie. Jeśli wierzyć jego hagiografom, to współpracę z amerykańskim wywiadem „Jack Strong” rozpoczął dopiero w latach 70., po siłowym stłumieniu strajków robotniczych na Wybrzeżu. Czyżby więc Czerwiec 1956 r. i interwencja w Czechosłowacji w 1968 r. zrobiły na nim mniejsze wrażenie? Czy nie wiedział, że służy w szeregach „interwenta”, zdobywając pierwsze szlify oficerskie w latach największego nasilenia stalinizmu?

Historia i polityka

Odłóżmy jednak dylematy moralne płk. Kuklińskiego na bok. Wszak słynny szpieg Kim Philby także wierzył, że przekazywane Moskwie sekrety brytyjskiego rządu przysłużą się światowemu pokojowi. Czy ktoś nad Tamizą chce mu teraz postawić pomnik? Brakuje chętnych. Fakty są bowiem takie, że nie sposób usprawiedliwić działalności agenturalnej przeciwko własnemu państwu. Dlaczego więc kanonizujemy nie tylko Kuklińskiego, ale również całe szeregi „żołnierzy wyklętych”? Ujawniona w 1953 r. afera Bergu pokazała przecież, jak wielu leśnych patriotów i niezłomnych słało raporty do Waszyngtonu, dostając za to gratyfikację. I to w okresie, kiedy USA oficjalnie kwestionowały polską granicę zachodnią. Nie bez powodu Stanisław Mackiewicz pisał o nich: „handlarze krwią”.
Myli się ten, kto uważa, że ocena płk. Kuklińskiego i „żołnierzy wyklętych” należy do historyków. Prawica doskonale wykorzystuje politykę historyczną do negacji współczesnego państwa polskiego. Skoro rządzą nami „zdrajcy i marionetki”, a III RP to „kondominium niemiecko-rosyjskie” czy też „PRL-bis”, to działanie przeciwko takiemu państwu w każdym przypadku jest usprawiedliwione.

Brutalna gra

Jeżeli Polacy są gospodarzami we własnym kraju jedynie od święta, nasuwa się wniosek, że żyjemy w państwie rządzonym przez wrogie nam siły. Czy można więc będzie się dziwić, jeśli w niedalekiej przyszłości jakiś oficer Wojska Polskiego uzna współpracę z obcym wywiadem za konieczną dla ratowania ukochanej ojczyzny? Albo gdy co odważniejsi patrioci chwycą za broń i zaczną strzelać do przedstawicieli władzy? Sądząc po nastrojach panujących wśród kiboli, którzy szczególnie upodobali sobie „żołnierzy wyklętych”, taki scenariusz jest całkiem prawdopodobny. Prawicowi publicyści od dawna przekonują, że walka „trzeciego pokolenia AK” z „trzecim pokoleniem UB” trwa w najlepsze.
Niewykluczone, że będziemy musieli zmierzyć się z tym szybciej, niż nam się wydaje. Wystarczy uzmysłowić sobie, jakie wartości dyrekcja gimnazjum w Białej koło Radzynia stara się wpoić uczniom, wybierając jako patrona szkoły „żołnierzy wyklętych”. Patriotyzm rozumiany jako likwidacja wszystkich tych, którzy mają inne zdanie? Zdrada i współpraca z obcym wywiadem, kiedy tylko władza przestanie nam odpowiadać? Kolejka szkół chętnych do przyjęcia imienia płk. Kuklińskiego i „żołnierzy wyklętych” jest zapewne długa. Strach pomyśleć, ilu ich absolwentów zasili szeregi polskiej armii, dyplomacji czy polityki.
Fanom „pierwszego polskiego oficera w NATO” szczególnie polecam film Romana Polańskiego „Autor widmo”. Ta doskonała adaptacja książki Roberta Harrisa udowadnia, że w świecie agentów i wywiadów nie ma podziału na dobrych i złych, są tylko twarde interesy i brutalna gra. Kto myśli inaczej, jest naiwny.

Wydanie: 12/2014, 2014

Kategorie: Opinie

Komentarze

  1. doświadczony
    doświadczony 7 kwietnia, 2014, 20:22

    Pranie mózgów od początku lat 90-tych zrobiło swoje i dlatego nie dziwią
    mnie wpisy”geniuszów”internetowych odpornych na wiedzę,którzy gloryfikują
    Kuklińskiego i”żołnierzy wyklętych”.Oni przecież tygodnika”Przegląd” nie
    czytają.Chwała jednak redaktorom,którzy nie boją się podejmować tych
    „niesłusznych”tematów.Pozdrawiam.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. jacek-50
    jacek-50 14 kwietnia, 2014, 11:15

    Każdy normalnie myślący Polak w większości zgodzi się z powyższą opinią. Trzeba być zdrajcą narodu polskiego albo imbecylem politycznym, żeby robić to co zrobiły i robią polskie „elity” polityczne.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. gryfitka
    gryfitka 31 maja, 2014, 21:20

    Nie jestem zwolenniczką PiSu, pisopodobnych partii, nie podzielam poglądów Cenckiewicza, mimo to uważam, że pułkownik Kukliński dobrze zasłużył się Polsce oraz że miał czyste intencje decydując się na współpracę z CIA. Nie wierzę, że moja wypowiedź ukaże się pod artykułem, bo jak dotąd Przegląd nie przepuścił ani jednego mojego wpisu broniącego dobrego imienia Kuklińskiego.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy