Kto będzie wybierał biskupów

Kto będzie wybierał biskupów

Abp Wielgus, Episkopat, Watykan i… bracia Kaczyńscy Piszemy te słowa przed ingresem abp. Stanisława Wielgusa, a po tym, jak wydał on odezwę, w której wyraża skruchę, że współpracował ze służbami specjalnymi PRL. Jedna z wątpliwości jest więc rozstrzygnięta – Stanisław Wielgus był tajnym agentem SB. To zostało ujawnione, rozwleczone, to niewątpliwy cios dla Kościoła. Ale pozostają aktualne inne pytania. Jak głęboka była współpraca Wielgusa z SB? Czy wiedział o tym papież, gdy nominował go na arcybiskupa warszawskiego? Czy wiedział o tym premier? Dlaczego to wszystko skończyło się skandalem? Czy nie można tego było załatwić inaczej? Co dalej? Z Kościołem? Ze stosunkami państwo-Kościół? Adam, Grey etc. Dokumenty dotyczące współpracy księdza Wielgusa z SB były publikowane w kilku pismach, są dostępne w internecie, nie ma się więc co nad nimi rozwodzić. Każdy, kto chce, może z nimi się zapoznać. Arcybiskupa obciążają dwa zobowiązania do współpracy z wywiadem PRL. No i sam fakt, że ta współpraca trwała od roku 1967 do 1990. On sam przyznał, że pierwszy dokument podpisał, bo chciał dostać paszport, a drugi wymuszono na nim krzykiem i wrzaskiem. Tak czy inaczej – są. Jednakże same dokumenty, ich treść, tę współpracę pokazują już mniej jednoznacznie. Po pierwsze, są to jedynie notatki oficerów SB. Nie ma meldunków Wielgusa, jego własnoręcznie pisanych donosów. Po drugie, z notatek wynika, że grzecznie rozmawiał i że przyjmował zadania, „wyrażając pełną dyspozycyjność”. Ale wynika też, że ich nie wykonywał, „zachowując bierność i daleko idącą ostrożność”. „Grey (taki pseudonim przyjął Wielgus – przyp. RW) podkreślał swoją lojalność w stosunkach z nami, ale zaznaczał, żeby nie traktować go jako zależnego agenta. Zaznaczyłem, że traktujemy go jako równego partnera” – to fragment notatki z roku 1977, którą sporządził ppłk Mazurek. – „Grey podkreślił, że w stosunkach z nami nie może być elementu finansowego”. Pomoc dla Wielgusa przychodzi także z innego miejsca. Otóż przewodniczący komisji badającej inwigilację środowiska KUL przez służby PRL, prof. Janusz Wrona, stwierdził, że należy krytycznie podejść do stwierdzeń funkcjonariuszy SB o przydatności abp. Stanisława Wielgusa w inwigilacji środowiska tej uczelni. Podkreślił, że lubelska komisja nie znalazła żadnych śladów działalności TW Adam, którym miał być wówczas ks. Wielgus. Mimo że śladów działalności innych agentów jest wiele. Być może historycy IPN czy inni śledczy dokopią się do jeszcze innych dokumentów, w każdym razie te, które zostały udostępnione opinii publicznej, obciążają Wielgusa w zasadzie w jednym punkcie – że w ogóle prowadził rozmowy i podjął jakąkolwiek grę. I że utrzymywał to w tajemnicy przed kościelnymi zwierzchnikami. Właśnie – czy utrzymywał? Co wiedział papież? Wielgus w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział, że wszystko o swojej przeszłości powiedział papieżowi. Te słowa potwierdził również abp Sławoj Leszek Głódź. Czy możemy tym słowom dać wiarę? Wszystko wskazuje na to, że Benedykt XVI znał tajemnice Wielgusa, i nie bacząc na to, mianował go metropolitą warszawskim. Czy miał w tym cel? Jakąś zapowiedzią postawy papieża były jego słowa wygłoszone 25 maja w Archikatedrze Warszawskiej podczas ubiegłorocznej pielgrzymki: „Trzeba unikać aroganckiej pozy sędziów minionych pokoleń, które żyły w innych czasach i innych okolicznościach. Potrzeba pokornej szczerości, by nie negować grzechów przeszłości, ale też nie rzucać lekkomyślnych oskarżeń bez rzeczywistych dowodów, nie biorąc pod uwagę różnych, ówczesnych uwarunkowań”. Czy już wówczas zamierzał powołać abp. Wielgusa? Tego nie można wykluczać. W każdym razie, w sierpniu, wrześniu, Stolica Apostolska poinformowała rząd o swym kandydacie na stanowisko metropolity warszawskiego. Wynika to chociażby z konkordatu, który zobowiązuje do informowania władz RP o kandydatach na ważne stanowiska w Kościele. W tym samym czasie, i trudno uznać to za przypadek, pojawiły się pierwsze przecieki, że Wielgus jest wybrańcem papieża, i że są pewne kłopoty, bo istnieją pewne podejrzenia co do jego przeszłości. Cóż to oznacza? Otóż oznacza, że i władze RP, i władze kościelne zaczęły dyskretnie badać przeszłość arcybiskupa. Nieprzypadkowo więc jesienią mówiono, że Watykan zwleka z nominacją, bo trzeba wpierw sprawdzić przeszłość kandydata, a jest co sprawdzać… Kolejna odsłona sprawy to październik 2006 r. i wizyta premiera Jarosława Kaczyńskiego w Watykanie. Wtedy to, jak wynika z relacji, premier miał namawiać papieża, by metropolitą warszawskim mianował nie Wielgusa, ale Sławoja Leszka Głodzia. Papież nie przyjął tej sugestii, jak wynika z przecieków w Watykanie, obcesowość polskiego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2007, 2007

Kategorie: Kraj