Kto broni fotela prezesa NBP?

Kto broni fotela prezesa NBP?

W krótkim czasie NBP stał się quasi-przechowalnią PiS-owskich kadr Narodowy Bank Polski to instytucja z założenia niema. Ma stać na straży złotówki i nie angażować się w polityczne spory. Taki obraz został zbudowany, wzmocniły go udane wojny NBP z Ministerstwem Finansów. Ale rzeczywistość wygląda trochę inaczej. NBP może bowiem brać udział w politycznej grze. Tak jest choćby teraz. Spór między NBP a Ministerstwem Finansów o to, czy Polska powinna korzystać z wynoszącej 20 mld dol. linii kredytowej MFW, w większym stopniu jest sporem politycznym niż merytorycznym. I NBP w wielkim stopniu odgrywa w nim rolę opozycji. Po części politykiem jest także prezes NBP. Jego wpływ na gospodarkę, na finanse publiczne, na instytucje finansowe jest potężny. Poza tym NBP to także wygodne miejsce do budowania polityki kadrowej. Tu są zarówno synekury, jak i stanowiska, które mogą posłużyć jako trampolina do kariery w świecie banków czy instytucji ubezpieczeniowych. Te wszystkie elementy zawierały się w NBP Sławomira Skrzypka. Który dosyć szybko przerabiał tę instytucję w dobrze działające narzędzie, grające w drużynie Kaczyńskich. Wielki kadrowy Sławomir Skrzypek funkcję prezesa NBP obejmował w styczniu 2007 r. w atmosferze skandalu. Przechodził głosami PiS, Samoobrony i LPR i chyba nie było nikogo, kto by utrzymywał, że ma on wystarczające umiejętności, by tę funkcję pełnić. Skrzypek był z wykształcenia inżynierem budownictwa, skończył studia na Politechnice Śląskiej. Finansistą został po kursach w USA, w latach 90. Karierę zaczynał jako asystent Lecha Kaczyńskiego, gdy ten był ministrem w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. Potem pracował z Kaczyńskim w NIK. W roku 1997, po zwycięstwie AWS, był najpierw wiceprezesem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, potem trafił do PZU Życie, gdzie został doradcą prezesa Wieczerzaka. Później zdążył zaliczyć epizod w Zarządzie PKP. A gdy Lech Kaczyński wygrał prezydenturę w Warszawie, został jego zastępcą. Wreszcie, po zdobyciu przez Kaczyńskiego Belwederu, trafił do PKO BP, najpierw jako wiceprezes, a potem pełnoprawny szef. Był więc wszędzie tam, gdzie kierowała i potrzebowała go partia. W PKO BP przeprowadził wielką czystkę. Zmienił zarząd, pozbył się kilkudziesięciu osób z wyższej kadry kierowniczej. Przeprowadził też operację, na jaką nie zdecydował się żaden prezes z nadania PiS: na własną rękę zlustrował kadrę kierowniczą (ok. 900 osób). I to bez jakichkolwiek podstaw prawnych. Nie bacząc, że fałszywymi oskarżeniami niszczy ludzi. Tak było z jednym z wiceprezesów, Jarosławem Myjakiem. Oskarżono go o współpracę ze służbami PRL i zmuszono do odejścia. Myjak sprawiedliwości dochodził w sądzie. W końcu bank, ale już po odejściu Skrzypka, przeprosił go publicznie za pomówienie. Myjak powrócił do PKO BP jako wiceprezes. Z taką opinią Skrzypek przyszedł do NBP i tu ją potwierdził. Prezes NBP ograniczany jest w swych działaniach dwoma organami – Radą Polityki Pieniężnej i zarządem. Obydwa są kadencyjne. O ile jednak na RPP prezes wpływ ma niewielki, o tyle obec członków zarządu ma wystarczające narzędzia, by prowadzić własną politykę. I tak też było. Skrzypek zastał w NBP zarząd „balcerowiczowski” i w ciągu dwóch lat zmienił go na całkowicie swój. Niewygodnych członków zarządu pozbywał się w prosty sposób – ponieważ do niego należało określanie zakresu obowiązków każdego z członków, tym, których chciał się pozbyć, odbierał kolejne kompetencje. Na pierwszy ogień poszedł jego pierwszy zastępca, Jerzy Pruski, który, pozbawiony kompetencji, podał się do dymisji. Pruski w oświadczeniu o zrzeczeniu się funkcji napisał: „Przyjęte rozwiązania pozwalają, by w imieniu Prezesa NBP bieżący nadzór nad dowolną liczbą departamentów (…) sprawowała dowolna osoba działająca na podstawie upoważnienia Prezesa, dystrybuującego w ten sposób swoje ustawowe kompetencje”. W podobny sposób odszedł drugi wiceprezes, Krzysztof Rybiński. Następna w kolejce była Anna Trzecińska, której Skrzypek odebrał nadzór nad departamentem operacji krajowych. Później w ten sam sposób stracił nadzór nad departamentem zarządzania ryzykiem finansowym inny członek zarządu, Jerzy Stopyra. Ekipa W krótkim czasie prezes Skrzypek ułożył sobie zarząd, tak jak chciał. Pierwszym wiceprezesem został Piotr Wiesiołek, drugim – prof. Witold Koziński. To symptomatyczna para. Koziński to bankowiec z krwi i kości. NBP nie ma dla niego tajemnic. Wiceprezesem tej instytucji był

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 23/2010

Kategorie: Kraj