Kto się boi Ćwiąkalskiego

Kto się boi Ćwiąkalskiego

Pokaż mi wrogów, a powiem Ci, ile jesteś wart. Ta maksyma jak ulał pasuje do prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, nowego ministra sprawiedliwości. Człowieka najzacieklej atakowanego przez PiS. Dla pretorianów PiS z „Dziennika” i „Rzeczpospolitej” jest oczywiste, że premier Tusk musi go odwołać. Tak oczywiste, że nie pytają, czy go odwoła, tylko kiedy? Przebierając nóżkami do wyeliminowania Ćwiąkalskiego, pokazują, jak bardzo ten krakowski profesor ich uwiera i jak bardzo jest niebezpieczny dla kadrowej kamaryli zbudowanej przez Ziobrę. Wiedzą, kogo i dlaczego chcą ochronić. I bardzo się śpieszą, atakując ministra sprawiedliwości non stop i przypisując mu wszystkie grzechy tego świata. Mają powody do pośpiechu, bo każdy dzień urzędowania Ćwiąkalskiego pokazuje kolejny kawałek prawdy o rządach Ziobry i jego zauszników. Jakżesz musi boleć PiS-owskich zagończyków, że mimo tak wielkich starań i grzebania w życiorysie nic na prof. Ćwiąkalskiego nie mają. A uporczywe zarzucanie mu, że jako adwokat bronił przestępców, ma równie wielki sens jak zarzucanie lekarzowi, że operował gwałciciela. Ale nie do takich nonsensów nas PiS-owszczycy przyzwyczaili. Grają ciągle ten sam repertuar, bo innego nie znają. Czas nie jest ich sprzymierzeńcem. Im dłużej opinia publiczna będzie mogła słuchać i porównywać wypowiedzi Ćwiąkalskiego i Ziobry, tym lepiej zobaczymy, jak marny, niedouczony

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 02/2008, 2008

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański