Poczta Polska była miejscem największego bodaj marnotrawstwa w III RP Kilka lat przed Adamem Małyszem zapowiadającym, że „potem skoczy na pocztę”, gigantycznego skoku na tę instytucję dokonała ekipa spod znaku Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, któremu przydzielono Pocztę Polską w ramach podziału łupów po wyborach w 1997 r. Wydaje się, że na poczcie skala niegospodarności, marnotrawienia publicznych pieniędzy i korupcji przekroczyła wszystko, z czym dotychczas mieliśmy do czynienia. – Zawierano tysiące umów, których nawet nie rejestrowano. Większość z nich nie miała żadnego uzasadnienia gospodarczego – mówi Tomasz Pachowski, koordynator ostatniej kontroli NIK badającej pocztę. – Kierownictwo Poczty Polskiej kierowało tą instytucją niegospodarnie i nieudolnie. Ale za to udolnie zawierało kontrakty szkodliwe dla poczty. Ponieważ poczta nie prowadziła centralnego rejestru umów, tropienie nieprawidłowości jest błądzeniem po omacku. Zajmuje się tym kilka prokuratur w kraju, a dotychczas bada się zaledwie wierzchołek góry lodowej. Jacek Turczyński, ostatni szef poczty z ZCHN-owskiego zaciągu, został aresztowany pod zarzutem przyjęcia łapówki, wedle opinii społecznej, nader nikłej, bo wynoszącej zaledwie 20 tys. zł. Z organów ścigania docierają sygnały, że „sprawa jest rozwojowa”, zaś aresztowanie nastąpiło po dość przypadkowym uchyleniu rąbka tajemnicy otaczającej umowy zawierane między pocztą a jej kontrahentami. Może z czasem uda się znaleźć dokładniejszą odpowiedź na pytanie, kto i ile zarobił dzięki hojności naszej poczty. Na razie jednak zdołano zbadać tylko sto kilkadziesiąt umów zawartych przez pocztę z rozmaitymi firmami. Zdążyć, zanim odwołają Jacek Turczyński kierował pocztą w czasie, gdy widmo wyborczej klęski coraz wyraźniej zaglądało w oczy rządzącym (utracił fotel w grudniu ubiegłego roku). Już po wyborach zawarł szereg umów, za których sprawą z poczty wyprowadzano grube miliony złotych. Ile dokładnie? Nie wiadomo, bo w wielu kontraktach w ogóle nie zapisano ich łącznej wartości, co uniemożliwia pełne wyliczenie wielkości wszystkich zobowiązań zaciągniętych przez Pocztę Polską. Ale tylko te umowy zawarte od 1 lipca do 14 grudnia ubiegłego roku, których wartość znamy, opiewają na ok. 485 mln zł. W ciągu zaledwie pięciu i pół miesiąca! Błyskawiczne tempo wydawania publicznych pieniędzy. Na mocy owych kontraktów poczta sponsorowała wiele inicjatyw i zlecała na zewnątrz wykonanie rozmaitych zadań. Wybierając wykonawców, na ogół nie przeprowadzano przetargów. Za czasów Jacka Turczyńskiego nasiliło się zjawisko korzystania przez pocztę z rozmaitych ekspertyz i opinii. Centralny Zarząd Poczty Polskiej w 2000 r. przeznaczył na to 1,8 mln zł. W pierwszej połowie ubiegłego roku – aż 2,8 mln zł. Na usługi rozmaitych kancelarii prawnych CZZP w całym 2000 r. wydał 733 tys. zł. W pierwszej połowie ubiegłego roku – już 590 tys. zł. To są jednak bardzo skromne wydatki w porównaniu z wieloma innymi, nader wątpliwymi, kontraktami. Na dokładne zbadanie zasługuje umowa dotycząca rozbudowy pocztowej sieci informatycznej z 21 września 2001 r. Zależna od poczty spółka Postdata SA powierzyła to zadanie dwóm firmom – Prokomowi (za 70 mln zł) i Apeximowi (za 46 mln zł). Oczywiście, nie przeprowadzono przetargu, w dodatku umowa została tak skonstruowana, że praktycznie zwolniła obu wykonawców z odpowiedzialności na wynik prac. Według kontraktu, są oni bowiem tylko podwykonawcami, za których działania Postdata „ponosi odpowiedzialność jak za swoje własne”. Już po miesiącu od podpisania umowy Poczta Polska musiała zapłacić pierwszą ratę – 10,9 mln zł. Dodajmy, że dla Apeximu ów kontrakt był łutem szczęścia, gdyż nieco wcześniej tej firmie bank Pekao SA wypowiedział kredytowanie. Za każdą cenę Ponad 5 mln zł wynosi wartość umowy zawartej przez pocztę 25.10.2001 r. ze spółką Combidata kierowaną przez Krzysztofa Koszewskiego. Umowa dotyczy wdrożenia usługi polegającej na tym, że poczta na zlecenie klienta wypełni jego dokumenty ubezpieczeniowe za pomocą programu Płatnik. To sprawa zgoła aferalna, bo program Płatnik jest dostępny bezpłatnie w Internecie. Tymczasem Combidata np. za „opracowanie materiałów edukacyjnych” zażyczyła sobie 1,6 mln zł, a za przeprowadzenie szkoleń ponad 260 tys. zł. Wzrost kosztów nie był zresztą sprawą znaczącą dla poprzedniej dyrekcji Poczty Polskiej. 14 sierpnia 2001 r. poczta zawarła z należącym do Ireny Poszowieckiej zakładem usług programowania komputerów Ready umowę
Tagi:
Andrzej Dryszel









