Kto zostanie Brutusem

Kto zostanie Brutusem

Minister Łukasz Szumowski nie zawiódł prezesa Kaczyńskiego. Wolał rozczarować tych telewidzów, którzy widzieli w nim lekarza troszczącego się przede wszystkim o zdrowie Polaków. Bardzo sprawna autokreacja wyniosła go na szczyty popularności. Spośród polityków to on cieszył się największą wiarygodnością. Bo umiejętnie budował zaufanie do siebie. Swoimi występami medialnymi trafnie odpowiadał na naturalne w czasach epidemii oczekiwania społeczne. Ludzie szukali autorytetu, który zmniejszyłby ich strach przed niewidzialnym, a groźnym wirusem. Szukali i w osobie Szumowskiego taki znaleźli. Spodziewali się jednak, że podobnie jak zdecydowana większość lekarzy i autorytetów medycznych minister zaprotestuje przeciw szaleńczym planom Kaczyńskiego, który chce w maju zorganizować wybory prezydenckie. Polacy, ufając Szumowskiemu, widzieli w nim tego, kto stanowczym protestem zatrzyma tę spiralę absurdu. Ludzi uwiedzionych przez Szumowskiego spotkała przykra niespodzianka. Zamiast dobrotliwego lekarza zobaczyli twardego i bezwzględnego polityka. Niczym nieróżniącego się od innych graczy i grajków politycznych. Szumowski do polityki trafił z własnego wyboru. Poszedł tam, gdzie mu najbliżej z jego poglądami, które – delikatnie mówiąc – są bardzo wychylone w prawo. I jako frontowy polityk partii rządzącej zrobił w chwili próby to, czego od niego oczekiwał prezes Kaczyński. Zna prezesa na tyle dobrze, że wie,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 17/2020, 2020

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański