Kuratorzy do bicia – rozmowa z prof. Markiem Konopczyńskim
System resocjalizacji działa tylko pozornie. Na tej hipokryzji zależy wszystkim, łącznie ze skazanymi Prof. Marek Konopczyński – członek Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, rektor Pedagogium Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Warszawie, redaktor naczelny „Resocjalizacji Polskiej”, autor wielu prac poświęconych resocjalizacji. Gram jebanego twardziela. Dlaczego kurwa muszę udawać, że to nie robi na mnie żadnego wrażenia? Bo jestem kurwa sąd, jebany sąd, patrzący na wszystko z góry, mimo że nie zgadzam się z tym, co przewija mi się przed oczami każdego dnia? Niech jeden z drugim, zamiast czytać suche fakty i notatki, przyjdzie tu i sam popatrzy – jak wygląda prawdziwe życie. Bądź twardy, jebany kuratorze, bądź twardy. To twoja praca*. Gdy umawialiśmy się na rozmowę, z góry zastrzegł pan, że ma krytyczną ocenę polskiej kurateli. – Ale nie kuratorów! Mamy taką oto sytuację: pracuje ok. 5 tys. kuratorów zawodowych, znakomicie wykształconych – bo ustawa mówi, że muszą mieć wykształcenie wyższe. Do tego dochodzi ok. 30 tys. kuratorów społecznych – w dużej mierze też ludzi wykształconych, doświadczonych życiowo. Oczywiście – jak w każdej grupie zawodowej – mogą się trafiać czarne owce, ale w sumie jest to armia ludzi oddanych swojej pracy. Niestety, są oni uwikłani w system, który działa tylko pozornie. Czyli kuratela jest fikcją? – Oczywiście fikcją z perspektywy pedagogiki resocjalizacyjnej. Prawdziwa, skuteczna kuratela jest realną pomocą podopiecznym, a nie ich pilnowaniem. Mamy do czynienia ze swoistą systemową hipokryzją, i to na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim próba likwidacji lub zmniejszenia rozmiaru patologii oraz różnych wynaturzeń polega na pomocy tym biednym ludziom, a nie tylko na pilnowaniu, żeby czegoś złego nie zrobili. Cywilizacja polska A.D. 2014 to system zarządzania ludźmi w różnych sferach ich życia zamiast niesienia im realnej pomocy. U źródeł kurateli powinna leżeć realna pomoc, a kurator, pedagog – jak trafnie powiedział prof. Kotarbiński – jest spolegliwym opiekunem. Kimś, na kogo mogę liczyć, kto mi wskaże sposób działania, realnie pomoże w życiu. Natomiast kurator zawodowy nie ma na to szans, i to z wielu powodów. Które są najważniejsze? – Najważniejszym mankamentem jest archaiczne ustawienie kuratora w systemie sądownictwa. W krajach anglosaskich oficer probacyjny, czyli taki nasz kurator, jest partnerem sędziego, który konsultuje się z nim, zanim wyda orzeczenie. W polskich warunkach kurator jest wykonawcą, urzędnikiem sędziego – sąd w swojej niezawisłości orzeka konkretny środek wychowawczy, poprawczy lub karny, a kurator ma wykonać określone zadania. Najczęściej sprowadzają się one do pilnowania podopiecznego, kontrolowania, jak sprawuje się w swoim środowisku. Kurator staje się takim pilnowaczem, a nie osobą, która ma pomóc, resocjalizować, wesprzeć podopiecznego, pokazać mu, że może zmienić życie. Chłopiec na posyłki Staję przed drzwiami. Dykta z dziurami, że zaglądnąć do środka można. Odór coraz większy. Wykręca nos i wywołuje grymas obrzydzenia. Wszystko się lepi, przykleja do butów, powietrze jest tak ciężkie, że mam wrażenie, że przylgnęło do mnie i wchodzi w każdy zakamarek mojego ciała, powodując duszności. Ja pierdolę, to jedyne, co mi przychodzi na myśl. Wielu kuratorów otwarcie przyznaje, że są przez podopiecznych albo znienawidzeni, albo kompletnie lekceważeni. – I trudno temu się dziwić, postawmy się w roli podopiecznego: jak mogę się otworzyć przed kimś, kto ma mnie permanentnie pilnować? Jak mam się radzić bez narażenia na niekorzystne konsekwencje? Kurator nie może być osobą, której nienawidzę. Tymczasem boję się go, bo jest przedłużeniem sądu. To całkowite sprzeniewierzenie się idei kurateli. A wystarczy przypomnieć, jakie były korzenie – otóż pewien szewc w Stanach Zjednoczonych wziął młodego człowieka z więzienia, nauczył go rzemiosła i przysposobił do życia. Na dodatek wielu kuratorów źle ocenia współpracę z sędziami, zarzucając im, że nie czytają na czas sprawozdań lub nie biorą pod uwagę zgłaszanych wniosków. – Kurator jest urzędnikiem sędziego, nierzadko przez niego lekceważonym, np. sędzia powołuje biegłego, jakby kurator nie był wiarygodny. Kurator jest od tego: pójdzie pan i zrobi wywiad. W polskim systemie sądownictwa liczącym się ogniwem jest tylko ten, kto ma uprawnienia procesowe – w postępowaniu procesowym prokurator pisze akt oskarżenia, którego sąd nie może odrzucić, musi go rozpatrzyć. Natomiast kurator ma jedynie









