Kurs – sposób na życie

Kurs – sposób na życie

Czego się Jaś nie nauczył, za to Jan zapłaci ciężkie pieniądze Rozmowa o pracę przebiegała gładko aż do chwili, kiedy Michał wyciągnął swoje CV. W rubryce “ukończone kursy i szkolenia” było ponad dziesięć punktów. – No tak… jest pan człowiekiem ciekawym świata, to widać – zaskoczony kadrowy wpatrywał się w życiorys. – Tylko… dlaczego, ubiegając się o pracę w dziale marketingu, wpisał pan do CV kurs flamenco i prawo jazdy na ciągnik? Kiedy Hanna Kędzierska założyła Centrum Edukacji i Rozwoju Kadr, zaczynała od kursów na prawo jazdy. Teraz w Centrum Rozwoju Kadr można wyszkolić się na projektanta wnętrz, stylistę paznokci, kosmetyczkę, barmana, kelnera… Gregory Rogala, prezes Studium Doskonalenia Osobowości, skończył studia matematyczne i malarstwo, wyjechał do Anglii, po czym zainteresował się psychologią. Stanisław Turski, trener pracujący “z wolnej stopy”, był wcześniej specjalistą od spraw sprzedaży. Wszyscy oni zajmują się obecnie prowadzeniem kursów i szkoleń. – Początek lat 90. to był czas prawdziwej “eksplozji szkoleniowej”. Kiedy zaczynałem, byłem jednym z kilku szkoleniowców na polskim rynku. Teraz robi się ciasno – mówi Stanisław Turski. – Potentaci zawierają nieoficjalne alianse, żeby dzielić się klientami i zdystansować mniejszych konkurentów. Chociaż, jak na razie, ich zawarte cichaczem umowy nie przyniosły rezultatów. Brak jest jakichkolwiek badań rynku szkoleniowego. Większość firm nowe szkolenia wprowadza “na nosa”. A informacja o tym, która firma jest kompetentna, opiera się na “poczcie pantoflowej”. Zamiast wyjazdów na grzybobranie Szkolenia dla firm to szczególnie lukratywna działka polskiego rynku edukacyjnego. Obok największych firm, takich jak Kalkstein, Chiltern, Schenck Institute czy Mercuri, pojawiło się mnóstwo małych firm-pośredników. Takie zamknięte szkolenia firmowe są dużo droższe niż kursy “dla wszystkich” – cena za jednego uczestnika waha się od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Warsztaty zamknięte są bardziej specjalistyczne i często zaprasza się na nie ekspertów zagranicznych. Tak naprawdę w ofertach większości firm szkoleniowych przewijają się te same nazwiska i te same tematy: szkolenia motywacyjne, integracyjne, techniki sprzedaży. Szczegóły szkoleń dostosowuje się do potrzeb konkretnej firmy. Zdarza się, że dostosowywane są do potrzeb chwili. Tak było w przypadku szkolenia motywacyjnego dla dużej firmy winiarskiej, które prowadził Gregory Rogala. W planach była wycieczka w góry, ognisko i… chodzenie po rozżarzonych węglach. Pech chciał, że w czasie szkolenia lało jak z cebra, co jeszcze bardziej zniechęciło kadrę. Większość wysoko postawionych pracowników ma zazwyczaj powyżej uszu szkoleń z zakresu technik sprzedaży lub negocjacji, ponieważ często sama mogłaby nauczać trenerów. Mimo to nieugięty pan prezes pognał swoich szefów sieci sprzedaży w Tatry, jednak z ogniska wyszły nici. Szkolenie przeniosło się do pomieszczenia zamkniętego i przerodziło w… zbiorową psychoterapię i zbiorowe rozwiązywanie problemów. poznaj szefa w balonie Oprócz typowych szkoleń motywacyjnych, integracyjnych czy zawodowych coraz większym zainteresowaniem cieszą się szkolenia nietypowe: wyjazdy survivalowe, loty balonem… Zdaniem Stanisława Turskiego, wynika to z faktu, iż szefowie firm poszukują wciąż czegoś nowego. – Pływanie kajakiem czy chodzenie po górach stosowane jest coraz rzadziej, bo co to za nowość dla ludzi, którzy od kilku lat uprawiają bungee jumping? Ale jeśli taki boss usłyszy, że zamiast w ramach motywacji zdobywać górskie szczyty, złapie w Andach kondora za jaja, to od razu się zainteresuje. Problem tylko w tym, że nie jest rozwiązana sprawa ubezpieczeń podczas takich szkoleń, nie ma precyzyjnych przepisów prawnych, a wiele firm oferujących tego typu wyjazdy firmowe jest nieodpowiedzialnych. Oczywiście, pracownicy będą potem z wypiekami opowiadać, jak to “ta gruba księgowa wywróciła się w kajaku, cha, cha”, ale nie sądzę, żeby taki wyjazd był dla niej motywacyjny. Pogoń za nowościami bierze się także stąd, że bardzo często szkolenia integracyjne odbywają się w czasie wolnym od pracy, na przykład w weekendy. Ludzie pracujący po kilkanaście godzin dziennie nieoficjalnie zmuszani są do poświęcania firmie swojego wolnego czasu, co może wywoływać niezadowolenie. Wszystkie zaskakujące pomysły wyjazdowe stanowią więc rodzaj “marchewki”. Na większości szkoleń nietypowych i nowatorskich uczestnicy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2001, 2001

Kategorie: Obserwacje