Legenda na wyprzedaży

Legenda na wyprzedaży

John Lennon od 25 lat nie opuszcza pierwszej piątki najlepiej zarabiających nieżyjących artystów Muzyka Johna Lennona będzie najbardziej chodliwym towarem sprzedawanym w Internecie – zachłystują się światowe media. W 25. rocznicę śmierci artysty jego dorobek został poddany całościowej digitalizacji i wystawiony na sprzedaż na licznych komercyjnych stronach www. Na Lennonie setki tysięcy ludzi zarabiają krocie od ćwierćwiecza. Muzyk nigdy nie wypadł z pierwszej piątki najbardziej dochodowych zmarłych artystów. Na każdym z nich show-biznes bogacił się bez skrupułów. Jednak na Lennonie zarabiano wyjątkowo pazernie. Worek z pieniędzmi pękł już w pierwszych minutach po śmierci rockmana. Zdjęcie, na którym Lennon daje autograf Markowi Chapmanowi, swemu przyszłemu zabójcy, błyskawicznie osiągnęło cenę 100 tys. dol. Tyle płacono tylko za amatorskie taśmy z nagraniem zamachu na prezydenta Johna Kennedy’ego. Jeszcze po kilku dniach tuzinkowe fotografie muzyka spoczywającego w kostnicy amerykańskie gazety kupowały po 10 tys. dol. za sztukę. I już było wiadomo – została odkryta nowa żyła złota. Rabunek relikwii Zaczęło się od brutalnego szabru. Jeszcze ciało muzyka nie ostygło, a z apartamentów państwa Lennon ochrona w nadziei szybkiego zarobku zaczęła wynosić wszystko, czego muzyk dotykał. Jego osobisty sekretarz zniknął z apartamentów w Dakota House z wielką torbą wypchaną listami, taśmami, rysunkami, zdjęciami i nagraniami wideo. Wyniósł nawet maszynę do pisania i radio muzyka. Aresztowano go dopiero po roku. Zresztą trudno się dziwić personelowi, skoro nawet pierwsza żona rockmana, Cynthia Powell, która błyskawicznie wróciła zresztą do nazwiska Lennon, wystawiła na aukcji za szaleńczo zawyżoną sumę prawie 9 tys. funtów kartkę świąteczną sprzed lat, narysowaną ręką byłego męża. Kolosalny zarobek gwarantowało wszystko, czego gwiazdor używał. Jego stareńkiego bentleya z 1956 r. sprzedano w Arizonie za absurdalnie wyśrubowaną cenę 50 tys. dol. Drenowanie archiwów A przecież wielka wyprzedaż dopiero się zaczynała. Bo najcenniejsza była oczywiście muzyka. Wytwórnie w pośpiechu wyciągały z archiwów zakurzone beatlesowskie taśmy i sprzedawały z zyskiem na pniu głos Lennona sprzed ćwierćwiecza. W gazetach umieszczały „przecieki”, że lada dzień wyjdą na płytach nagrania, „cudem odnalezione, których nikt jeszcze nie słyszał”. Potem okazywało się, że to znane już robocze taśmy studyjne, ale plotka robiła swoje – sprzedaż „unikatów” rosła szaleńczo. Zwłaszcza że wytwórnie brały się na sposób i w krótkich piosenkach pewne frazy muzyczne powtarzały wielokrotnie, dzięki czemu piosenka wydłużała się i brzmiała bardziej dojrzale. Wytwórnia EMI w komercyjnym amoku umieściła nawet na rynku płyty z piosenkami Lennona w wersji mono, które sama niedawno wycofała jako technologiczną staroć. Teraz takie „krążki z epoki” szły jak woda. Wobec perspektywy błyskawicznego zarobku nerwy puszczały nawet starym wyjadaczom. Elton John zdecydował się zarobić na koledze, wydając błyskawicznie płytę z ich wspólnym występem w Medison Square Garden sprzed dziesięciu laty. George Harrison też uznał, że to idealny moment, by wylansować sentymentalna piosenkę „All Theese Years Ago”, w której wspominał, jak to miło było zdobywać świat w towarzystwie kolegów z Liverpoolu. Sama Yoko zamieściła na okładce swojego albumu „Seasons of Glass” fotografię rozbitych i zakrwawionych okularów Johna. W dodatku utwór zatytułowany znamiennie: „No, No, No” zdecydowała się rozpocząć dźwiękami wystrzałów rewolwerowych. Zresztą Yoko zarabiała najwięcej i na bieżąco. Płyta „Double Fantasy”, którą nagrała z Johnem krótko przed jego śmiercią, błyskawicznie wspięła się na pierwsze miejsce amerykańskich i brytyjskich list przebojów. Stała się najbardziej poszukiwanym krążkiem świata. Tylko w Niemczech Zachodnich liczba sprzedanych egzemplarzy skoczyła z 10 na 50 tys. egzemplarzy dziennie. Podobnie zresztą działo się również 15 lat po śmierci artysty, kiedy Yoko podesłała eks-Beatlesom nagrany przez Lennona na domowym magnetofonie szkic piosenki „Free As a Bird”. Muzycy dograli brakujące instrumenty, dopisali fragmenty melodii i piosenka we „wspólnym” wykonaniu Beatlesów stała się lokomotywą sprzedaży kilkupłytowego albumu z antologią największych przebojów sprzed lat. A nikt nie zaręczył, że Yoko swoje domowe archiwa opróżniła do dna. W dodatku osobisty majątek nieżyjącego muzyka (co najmniej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 48/2005

Kategorie: Kultura
Tagi: Wiesław Kot