Legwan z Żoliborza

Legwan z Żoliborza

Przybysze z Ameryki

Żółwie czerwonolice, żyjące naturalnie w Ameryce Północnej i Środkowej, od dawna zamieszkują wrocławską Odrę i staw na warszawskiej Kępie Potockiej. Nikt nie zliczy, ile zostało podrzuconych do sadzawek w ogrodach zoologicznych. A ile trafiło, ot tak, na ulicę albo do polskich lasów, rzek i jezior (a także miejskich parków)? Chorują, ale umieją przetrwać coraz cieplejsze zimy. Jako mięsożerne drapieżniki wyżerają i wypierają rodzime gatunki, co gorsza – mogą przemycić nie wiadomo jakie pasożyty i choroby. Nasz troskliwie chroniony arcyrzadki żółw błotny nie ma z nimi żadnych szans. Taki los spotkał już szlachetne raki – wyparły je hordy raków amerykańskich, które uciekły z hodowli i opanowały polskie wody śródlądowe.

Nieprzemyślane lub przypadkowe importy gatunków rzadko kiedy kończą się szczęśliwie. Zwykle dochodzi do katastrofy. Czasem narasta ona powoli, ale skutki są zwykle długofalowe i praktycznie nieusuwalne.

Norka amerykańska (rodzima dawno wyginęła) kojarzy się nam z futrami gwiazd filmowych. Polska jest, niestety, wygodnym azylem dla hodowców tych zwierząt. Uciekinierki z wielkich ferm hodowlanych to żarłoczni seryjni zabójcy ptaków oraz tysięcy innych drobnych stworzeń. Te urocze, puszyste, ale krwiożercze zwierzaki świetnie pływają i wspinają się nawet na najcieńsze gałązki. Niedostępne dla lisów czy innych drapieżników mokradła są dla nich jak wielki szwedzki stół – ucztują tu, nie mając żadnych naturalnych wrogów ani przeszkód. Atakują znacznie większe od siebie ptaki, także kaczki i łabędzie, bez pardonu sięgają po najrzadsze gatunki. Sławomir Mrozek, znany fotografik przyrody, idąc na kolejną sesję zdjęciową wypatrzonego bączka, ku swojej rozpaczy odnalazł splądrowane gniazdo i niedojedzone szczątki pięknego samca. W sam środek tak gęstych szuwarów mogła dotrzeć tylko norka.
Setki norek (bo mnożą się one na potęgę) plądrują nasze parki narodowe, najdziksze ostoje ptactwa wodnego, które podczas lęgów jest kompletnie bezbronne. Turyści zwiedzający Biebrzański Park Narodowy (największy w Polsce i w Europie) widują je często w biały dzień.

Norkom sekundują szopy pracze i jenoty – też przybysze z innych kontynentów. Szopy przywieźli ze sobą jako maskotki żołnierze amerykańscy stacjonujący w bazach na terenie Niemiec (wówczas) Zachodnich. Ślady żerowania tego sympatycznego, ale drapieżnego i wszędobylskiego ssaka (jest wprawnym pływakiem i wspinaczem, uwielbia jaja i pisklęta) znajdują coraz częściej strażnicy w Parku Narodowym Ujście Warty. A w jednym miocie para szopów może się dochować nawet tuzina małych.

Podobnie płodny, łakomy, wytrzymały i sprawny jest jenot. Ten zaatakował Polskę od wschodu. Hodowany dla pięknego, gęstego futra rychło opuścił tamtejsze fermy i dobrze sobie daje radę w klimacie środkowoeuropejskim. Za nic ma takie przeszkody terenowe jak duże rzeki i małe cieki wodne, równie sprawnie potrafi się wspinać na drzewa i pływać. Plądruje więc ptasie gniazda zarówno na mokradłach, jak i w głębi nadrzecznych zarośli, a także na wszystkich piętrach lasu. Rodzima fauna to dla niego wymarzone menu. Żaden ptak ani drobny ssak nie ujdzie z życiem.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 28/2015

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy